Jakiś czas temu, przy okazji "Biednych ludzi z miasta Łodzi" Beznadziejnie Zacofany w Lekturze wspomniał o głosie Moniki Polit w sprawie Rumkowskiego. Po nitce do kłębka, udało mi się znaleźć jej książkę i wreszcie, kilka dni temu przeczytać. Ale, w gruncie rzeczy, mogłem to sobie darować. Książka Moniki Polit to nieporozumienie i jeśli ktoś chce się dowiedzieć czegoś więcej o Rumkowskim ponad to co można przeczytać w Wikipedii, to może być bardzo rozczarowany.
To książka naukowa, co samo w sobie nie jest jeszcze zarzutem, tyle że z naukowością w wydaniu Moniki Polit wiąże się nuda, mało przyjazny dla czytelnika język, z kwiatkami w rodzaju "komplementarność desygnatu i stylistyki miały zapewne uczynić ten tekst intensywnie przekonującym, perswazyjnym" i zadziwiająco niewiele informacji o tytułowej postaci. Na nieśmieszny żart zakrawa informacja, że książkę sfinansowano w ramach programu "Promocja czytelnictwa", bo co najwyżej można w tym przypadku mówić o promocji pisarstwa.
Owszem, dowiemy się gdzie i kiedy urodził się Rumkowski, czym zarabiał na życie, że zajmował się działalnością charytatywną nie pozbawioną zresztą dwuznaczności i zasiadał w zarządzie łódzkiej gminy żydowskiej. Ale jeśli ktoś oczekuje, że dowie się jak wyglądało życie Rumkowskiego, jakim był człowiekiem, lekturę książki może w zasadzie sobie darować, bowiem obraz jaki maluje Autorka, to obraz ukształtowany poprzez kwerendy (niewątpliwie pracochłonne) różnego rodzaju urzędowych dokumentów, ale które postać bohatera książki przybliżają w niewielkim stopniu.
Ta pustka, jeśli chodzi o życie osobiste Rumkowskiego, zaskakuje zwłaszcza w kontekście uwagi adresowanej do Andrzeja Barta, autora "Fabryki muchołapek", że "przecież to dostęp do wewnętrznego świata postaci takiej jak Rumkowski wydaje się najciekawszy", bo u Moniki Polit nie ma mowy o życiu wewnętrznym MCR, ani o życiu osobistym. Te kuksańce wymierzone autorowi (obrywa także Rudnicki i Sem-Sandberg) książki przecież nie dokumentalnej są czymś kuriozalnym. Przypominają relację "Czarnego ptasiora" Siedleckiej do "Malowanego ptaka" Kosińskiego, jako że przykładają rzeczywistość do fikcji. W przypadku Autorki jest to spowodowane jej chęcią walki z czarną legendą Rumkowskiego, który wcześniej jawił się jej "jako figura marginalna i dość nikczemna. Widziała w nim raczej targanego wygórowanymi ambicjami ledwo piśmiennego, bełkotliwego i popędliwego starca". Ja takiego problemu, przyznaję nie miałem i oczekiwałem nie wybielania na siłę ale trzeźwego spojrzenia przez "szkiełko i oko".
Powracając do milczenia Moniki Polit na temat życia osobistego bohatera jej książki, żeby nie być gołosłownym, każdej z obu jego żon poświęciła chyba po jednym zdaniu, a uważny czytelnik dowie się, że Rumkowski adoptował chłopca, głucho jednak na temat tego jak wyglądały relacje Rumkowskiego z najbliższą rodziną (mowa jest tylko o przywiązaniu do brata) i przyjaciółmi (o ile w ogóle ich posiadał). O hipotezach dotyczących śmierci Rumkowskiego, a właściwie o tym, że są różne, można dowiedzieć się mimochodem. Ale co tam mówić o życiu osobistym Rumkowskiego, kiedy sprawie jego nominacji na Przełożonego Starszeństwa Żydów poświęca właściwie jedno zdanie.
Te braki Autorka "nadrabia" obszerną, zajmującą ponad połowę książki, analizą tekstów, które o samym MCR niewiele mówią. Omawia m.in. "Notatnik" Rozensztajna, "nadwornego skryby" Rumkowskiego, choć w gruncie rzeczy mogłaby go skwitować jednym zdaniem odsyłającym do wprowadzenia do "Notatnika", którego jest autorką, a który został wydany kilka lat wcześniej, zwłaszcza, że nie poczyniła nowych ustaleń co do niego.
To poświęcenie uwagi propagandowym (co zresztą sama stwierdza) tekstom, samym w sobie może i ciekawym, postaci Rumkowskiego na pewno nie przybliża. Tajemnicą pozostaje, jak mają się gazetowe informacje (z gazety wydawanej pod nadzorem Rumkowskiego) i wiernopoddańcze hołdy w kierowanej do niego korespondencji, w rodzaju "żaden żydowski przywódca w ciągu ostatnich setek lat nie cieszył się takim szacunkiem i nie miał takiej niezależności jak Pan, Szanowny Prezesie" do prawdy o człowieku, poza tą, że musiałby on być obdarzony olbrzymim dystansem wobec samego siebie by nie zatracić poczucia rzeczywistości w ocenie własnej osoby i otaczającej go rzeczywistości.
Ta pustka, jeśli chodzi o życie osobiste Rumkowskiego, zaskakuje zwłaszcza w kontekście uwagi adresowanej do Andrzeja Barta, autora "Fabryki muchołapek", że "przecież to dostęp do wewnętrznego świata postaci takiej jak Rumkowski wydaje się najciekawszy", bo u Moniki Polit nie ma mowy o życiu wewnętrznym MCR, ani o życiu osobistym. Te kuksańce wymierzone autorowi (obrywa także Rudnicki i Sem-Sandberg) książki przecież nie dokumentalnej są czymś kuriozalnym. Przypominają relację "Czarnego ptasiora" Siedleckiej do "Malowanego ptaka" Kosińskiego, jako że przykładają rzeczywistość do fikcji. W przypadku Autorki jest to spowodowane jej chęcią walki z czarną legendą Rumkowskiego, który wcześniej jawił się jej "jako figura marginalna i dość nikczemna. Widziała w nim raczej targanego wygórowanymi ambicjami ledwo piśmiennego, bełkotliwego i popędliwego starca". Ja takiego problemu, przyznaję nie miałem i oczekiwałem nie wybielania na siłę ale trzeźwego spojrzenia przez "szkiełko i oko".
Powracając do milczenia Moniki Polit na temat życia osobistego bohatera jej książki, żeby nie być gołosłownym, każdej z obu jego żon poświęciła chyba po jednym zdaniu, a uważny czytelnik dowie się, że Rumkowski adoptował chłopca, głucho jednak na temat tego jak wyglądały relacje Rumkowskiego z najbliższą rodziną (mowa jest tylko o przywiązaniu do brata) i przyjaciółmi (o ile w ogóle ich posiadał). O hipotezach dotyczących śmierci Rumkowskiego, a właściwie o tym, że są różne, można dowiedzieć się mimochodem. Ale co tam mówić o życiu osobistym Rumkowskiego, kiedy sprawie jego nominacji na Przełożonego Starszeństwa Żydów poświęca właściwie jedno zdanie.
Te braki Autorka "nadrabia" obszerną, zajmującą ponad połowę książki, analizą tekstów, które o samym MCR niewiele mówią. Omawia m.in. "Notatnik" Rozensztajna, "nadwornego skryby" Rumkowskiego, choć w gruncie rzeczy mogłaby go skwitować jednym zdaniem odsyłającym do wprowadzenia do "Notatnika", którego jest autorką, a który został wydany kilka lat wcześniej, zwłaszcza, że nie poczyniła nowych ustaleń co do niego.
To poświęcenie uwagi propagandowym (co zresztą sama stwierdza) tekstom, samym w sobie może i ciekawym, postaci Rumkowskiego na pewno nie przybliża. Tajemnicą pozostaje, jak mają się gazetowe informacje (z gazety wydawanej pod nadzorem Rumkowskiego) i wiernopoddańcze hołdy w kierowanej do niego korespondencji, w rodzaju "żaden żydowski przywódca w ciągu ostatnich setek lat nie cieszył się takim szacunkiem i nie miał takiej niezależności jak Pan, Szanowny Prezesie" do prawdy o człowieku, poza tą, że musiałby on być obdarzony olbrzymim dystansem wobec samego siebie by nie zatracić poczucia rzeczywistości w ocenie własnej osoby i otaczającej go rzeczywistości.
Ale oprócz tych wątpliwości "metodologicznych", książka zaskakuje też podejściem do samego Rumkowskiego. Jego decyzje, czyniły go kolaborantem niemieckim i współodpowiedzialnym za śmierć Żydów z łódzkiego getta, to nie ulega wątpliwości, jego złudzenia i wizje nie mają tu żadnego znaczenia. W naukowej książce nie oczekiwałem dawania upustu uczuciom Autorki ale gdy przeczytałem, że gdy mieszkańcy getta dowiedzieli się Rumkowskiego, że mają oddać na śmierć swoich bliskich to "tłum nie był gotowy na przeprowadzenie takiej kalkulacji. Nie chciał i nie rozumiał arytmetyki ocalenia. Najpierw odrętwiały, a potem oszalały rzucił się do domów, by poukrywać najbliższych wyznaczonych do deportacji." to byłem zaskoczony takim brakiem empatii. To nie tłum - to matki i ojcowie, synowie i córki zrobili to co powinni byli zrobić, w przeciwieństwie do Rumkowskiego. Nie ma żadnej arytmetyki ocalenia, to tylko on wyobrażał sobie, że jest jej rachmistrzem ale to świadczy o tym, że zatracił poczucie miary dobra i zła bo nikt nie ma prawa arbitralnie decydować o życiu niewinnych.
"Prawda i zmyślenie" okazała się książką rozczarowującą pod każdym względem, naprawdę szkoda, bo wiele sobie po niej obiecywałem. Cóż, wygląda na to, że prawda o Rumkowskim ciągle jeszcze czeka na odkrycie.