Miałam poprzestać na dwóch razach.
Miałam sobie oszczędzić, więcej - w ogóle nie zapuszczać się w rejony dylematu czy to, co robię, to jeszcze szaleństwo czy może już monotematyczność.
Miałam się rozejrzeć za rabarbarem.
I rozejrzałam, z sukcesem, a jakże.:)
Miałam sobie oszczędzić, więcej - w ogóle nie zapuszczać się w rejony dylematu czy to, co robię, to jeszcze szaleństwo czy może już monotematyczność.
Miałam się rozejrzeć za rabarbarem.
I rozejrzałam, z sukcesem, a jakże.:)
Tyle, że nawet nie wiem kiedy, obok różowych rabarbarowych łodyżek w moim koszyku znalazły się także inne - białe, zakończone smukłymi główkami - podejrzanie nie przypominające rabarbaru.
Po dokładnych oględzinach dokonanych już w domu, gruntownym przestudiowaniu szeregu mądrych ksiąg począwszy od tych o charakterze encyklopedii po kucharskie, przeprowadzonych kilku konsultacjach wysoko specjalistycznych i paru dyskusjach na niższych szczeblach, wszystko stało się jasne - znów kupiłam szparagi.No już trudno, co zrobić.
Trud - przeżyję, zagwozdkę - przemyślę.;)
Nie ja pierwsza i nie ostatnia, o czym zresztą wiem już od dawna, z niegdysiejszego recitalu Magdy Umer:
Jechały dwie koleżanki, szare, z siatami i jedna mówi do drugiej: - "Wiesz, mnie najbardziej męczy to myślenie."
Na co druga: - "A ja w ogóle nie myślę. Smażę im mielone na trzy dni, a potem niech sami sobie odgrzewają."
Ale szparagi to nie kotlet (na szczęście zresztą:)).
Można z nich przyrządzić dziesiątki, jeśli nie setki dań, a cały kłopot polega na tym, żeby w tym oceanie dobrych i lepszych receptur wypatrzeć te najatrakcyjniejsze smakowo. Jak mi się to tak szybko udało - pojęcia nie mam - łut szczęścia, bo przecież znawca tematu ze mnie żaden - zaledwie trzecie podejście i BINGO!
Oto moje szparagi No.1!
Co oczywiście nie znaczy, że tym samym wszystko w ich temacie zostało już przeze mnie powiedziane, co to, to nie, ale kilka rzeczy jak najbardziej - to szparagi z carpaccio będą odtąd otwierały każdy kolejny mój szparagowy sezon i to za nimi będę tęsknić od maja do maja.
Już tęsknię...
Składniki - porcja dla 3 osób:
- 1 pęczek umytych, oczyszczonych i w razie konieczności obranych szparagów
- 250 g makaronu tagliatelle pełnoziarnistego
- 1 łyżka oliwy
- 1 łyżka masła sklarowanego ghee
- 1 szalotka drobno posiekana
- 100 g polędwicy wołowej carpaccio pokrojonej w wąskie paseczki
- 150 g serka homogenizowanego /użyłam serka Pilos 3%/
- pieprz
- 2 łyżki startego parmezanu
Wykonanie:
- Szparagi pokrój na od 0,5 (białe) do 1 cm (zielone) kawałki pozostawiając małe główki.
- Do garnka z lekko osoloną wrzącą wodą wrzuć makaron i ugotuj zgodnie z opisem na opakowaniu. Odlej wodę pozostawiając 1/3 szklanki. Makaron przełóż z powrotem do garnka.
- Na dużej patelni rozgrzej oliwę i masło. Wrzuć szalotkę i smaż 2 minuty aż zmięknie. Dodaj carpaccio i smaż 2-3 minuty, do przyrumienienia często mieszając. Dodaj szparagi i smaż 5 minut, do czasu aż będą miękkie ale wciąż jędrne. Dodaj serek. Całość doprowadź do wrzenia.
- Polej sosem makaron pozostawiając kilka łyżek na patelni. Dopraw pieprzem i wymieszaj w razie konieczności dodając pozostawioną wodę.
- Podawaj makaron polany po wierzchu resztą sosu i posypany parmezanem.
Gotowe!
Bardzo, oj bardzo, smacznego!
Źródło - "Szybko i smacznie"