Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Virginia Woolf. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Virginia Woolf. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 września 2013

Kim właściwie jest "Pani Dalloway"?

Jakiś czas temu pisałam o "Godzinach" Michaela Cunninghama. Autor zainspirował się w niej "Panią Dalloway" Virginii Woolf. I wcale się mu nie dziwię, bo to naprawdę wartościowa lektura. To opowieść o życiu, miłości, tęsknocie za utraconym czasem oraz o poczuciu samotności.

Akcja rozgrywa się w Londynie w ciągu jednego dnia 1923 roku. Tytułowa bohaterka Klarysa Dalloway wyprawia wieczorne przyjęcie i trwają pośpieszne przygotowania. Odwiedza ją także dawny ukochany - Piotr Walsh, który niedawno wrócił do Anglii po dłuższym pobycie w Indiach. Spotkanie to przywołuje wiele wspomnień. Jak dużo jednak zawdzięczała Piotrowi Walshowi. Ile razy o nim myśli, przypominają jej się nie wiadomo dlaczego ich kłótnie - może dlatego, że tak bardzo zależało jej na jego opinii. Jemu zawdzięczała słowo sentymentalny, cywilizowany"; wciąż ożywały, każdego dnia w jej życiu, jak gdyby Piotr jej strzegł. A jednak się rozstali wiele lat temu, a Klarysa wyszła za Ryszarda. Dlaczego? I czy to był słuszny wybór?

Tymczasem w innej dzielnicy młody weteran wojenny Septimus zmaga się z atakiem schizofrenii. Nie pomaga mu nawet wizyta psychiatry, który tylko przyśpiesza nieuniknione wydarzenia. Pani Dalloway dowie się o wypadku i skłoni ją to do chwili smutnej refleksji. Śmierć jest wyzwaniem. Śmierć jest próbą porozumienia się podejmowaną wtedy, kiedy ludzie zdają sobie sprawę z niemożności dotarcia do sedna, które – w sensie mistycznym – wciąż im umyka; w śmierci bliskość oddala się, zachwyt blednie, człowiek jest sam. Śmierć obejmuje ramieniem.