Zgodnie z zapowiedzią, rozpoczęłam walkę z kropkami na nosie. W ubiegłym tygodniu przede wszystkim starałam się solidniej niż zwykle oczyszczać skórę nosa przy okazji codziennego demakijażu i wieczornego szorowania buzi. Proces ten wspomagałam przy użyciu zwykłej szczoteczki do twarzy (For Your Beauty). Stosowałam też oczyszczanie mechaniczne maseczką z Face Shop'u - Volcanic Clay Black Head Clay Nose Pack. Ta notka będzie poświęcona właśnie temu produktowi.
Opis producenta i skład
Maseczka typu peel - off oczyszczająca nos z zaskórników i wągrów. Na bazie glinki pochodzenia wulkanicznego. Oczyszcza pory, usuwa nadmiar sebum.
Skład: Water, Pvp, Alcohol Denat., Polyvinyl Alcohol, Titanium Dioxide, Lithium Magnesium Sodium Silicate, Butylene Glycol, Ammonium Acryloyldimetyltaurate/Vp Copolymer, Acrylates/C10-30 Alkyl Allantoin, Caramel, Montmorillonite, Potassium Hydroxide, Kaolin, Methylparaben.*
Skład: Water, Pvp, Alcohol Denat., Polyvinyl Alcohol, Titanium Dioxide, Lithium Magnesium Sodium Silicate, Butylene Glycol, Ammonium Acryloyldimetyltaurate/Vp Copolymer, Acrylates/C10-30 Alkyl Allantoin, Caramel, Montmorillonite, Potassium Hydroxide, Kaolin, Methylparaben.*
*opis i skład ze strony http://wizaz.pl
Krok po kroku z Marianną
Maseczka jest zapakowana w typową tubkę z dozownikiem na zatrzask - szczelny, sprawdziłam :) Po otwarciu widzimy coś takiego:
Konsystencja bardzo kleista i ciągnąca się - to się zwyczajnie rzuca w oczy. Jeszcze zabawniej jest, gdy próbujemy zaaplikować ten specyfik na nos. Ciągnie się niemiłosiernie, niczym mocny klej. Nie ma szans, żeby po aplikacji nie zostało nam trochę maseczki na palcu - po prostu nie da się 100 % nałożyć na nos. Na szczęście maseczka jest wydajna, więc to nie taki wielki problem.
Powinno się nałożyć dość grubą warstwę ale z umiarem - raz zdarzyło mi się przesadzić i potem zwyczajnie nie chciało mi w tym miejscu zaschnąć do końca. Ja staram się "wciskać" maseczkę w pory (warto wcześniej zrobić parówkę rumiankową albo chociaż przytrzymać ciepłą szmatkę na nosie, żeby rozszerzyć pory) żeby mi się tam ładnie posklejało wszystko :P Po aplikacji wygląda to tak:
Mamy na nosie maskowy "plaster", który trzeba zostawić na następne 20 minut w spokoju, żeby sobie zasechł. Po upływie tego czasu wygląda tak:
Na zdjęciach różnica jest trudna do wychwycenia, ale zapewniam, że maska zamienia się w istną skorupę - silnie przylega do skóry i jest jednolita.
Następny punkt programu jest najmniej przyjemny - odrywamy! Opinie co do sposobu, w jaki to robić, są podzielone. Niektórzy radzą to robić powoli, inni zalecają zerwanie szybkim ruchem. Ja robię to zdecydowanie, ale nie "po wariacku". Trochę to boli i zapewniam, że wszystkie włoski na nosie zostają wyrwane :P
Efekty? Różnie bywa - raz lepsze, raz gorsze. Tym razem maseczka nie wyciągnęła powalającej ilości "korków" ale coś tam jednak oczyściła. Poniżej zbliżenie.
Na białym tle nie widać za wiele, ale możecie sobie powiększyć. Generalnie jednak jakiegoś super szału tym razem nie było.
W tej maseczce dobre jest to, że przy regularnym stosowaniu (max 2 razy w tygodniu) skutecznie ogranicza świecenie nosa. No i przyjemnie odświeża. Z samym oczyszczaniem różnie bywa, być może, że skóra się przyzwyczaja i zaskórniki są w niej coraz bardziej "zakotwiczone".
Werdykt? Będę póki co używała dalej. A na następny tydzień (już się zaczął) przewiduję kolejny atak oczyszczania, tym razem z naciskiem na plastry - a więc do kolejnej relacji :) Miłego wieczoru!