Pojedynczy cień do powiek Maybelline Colorama nr 302 - kupiłam go na wiosnę, bo potrzebowałam jasnego cienia do rozświetlenia kącików oczu. Kolor to matowe, zimne, jasne złoto - sprawdza się świetnie nie tylko jako uzupełnienie, ale również solo. Po kilkumiesięcznym leżakowaniu w kosmetyczce postanowiłam przywrócić go do łask, bo sprawdza się w dziennym makijażu :)
Pomadka do ust Sally Hansen Volumizing Lip Shield w kolorze delikatnego różu - niestety numerek się starł, więc nie jestem w stanie podać Wam dokładnego odcienia. To mazidełko wygrałam w konkursie na jakimś kosmetycznym portalu. Nadaje ustom delikatny, naturalny kolor bez drobinek. Poszła w odstawkę, bo preferuję błyszczyki. Teraz mam zamiar zmienić nawyki i ona idzie na pierwszy ogień :)
Cienie L'oreal Color Appeal Star Secrets Quad Pro nr 358 Kobaltowy błękit - dostałam je dosyć dawno w prezencie. Powiem szczerze - długo nie wiedziałam, co z nimi począć. Otóż problem w tym, że mam zielone oczy i jakoś ciężko mi było wykombinować makijaż z wykorzystaniem tego niebieskiego trio. Niedawno zaczęłam używać ich pojedynczo i eksperymentować - otóż okazuje się, że da się. Mam zamiar poświęcić im więcej uwagi i wreszcie zacząć systematycznie używać.
Puder mineralny Eveline Celebrities Beauty odcień 20 Transparent - nóweczka, kupiony w okolicach marca. Nabyłam go jako zastępstwo dla Maybelline (wspominałam ostatnio o skandalicznej podwyżce ceny), bo koniecznie muszę mieć w torebce puder prasowany. Niestety dałam się zrobić w balona - odcień Transparent, wbrew swojej nazwie (i wbrew temu, co mi mówiła pani w drogerii) wcale transparentny nie jest. W dodatku okazał się ciut za ciemny - wiadomo, blada twarz po zimie. Teraz, gdy się nieco opaliłam, kolor jest idealny. Nadszedł jego czas :)
Podwójna kredka z Avonu w kolorze czarnym i srebrnym - najstarszy z prezentowanych kosmetyków. Pomimo upływu czasu, kredka nadal jest okay. Czemu jej nie używałam? Otóż nie wiem. Chyba po prostu o niej zapomniałam. Postaram się to zmienić.
Błyszczyk Maybelline Shine Sensational 1 Crushed Minty Sheer - kupiony niedawno, używany raczej okazjonalnie. Przegrywał z kolorowymi błyszczykami. Teraz mam zamiar zwiększyć jego zużycie - będę go kładła nie tylko solo ale także na pomadki jako utrwalacz.
Na razie to wszystko :) Mam nadzieję, że mój plan się powiedzie i wytrwam w zamiarze częstszego używania tych produktów, bo każdy z nich na to zasługuje.