sobota, 13 grudnia 2014

Nieoczywista lista filmów, które FAJNIE jest obejrzeć cz. 2

Najwyższa pora na drugą część mojej osobistej listy filmów (część 1 klik!), które rekomenduję jako "fajne do obejrzenia" - właśnie tak: FAJNE. Niekoniecznie mądre, niekoniecznie w dobrym guście, niekoniecznie imponujące - przynajmniej nie wszystkie, bo niektóre na pewno.  Ale czy wszystko w życiu musi służyć głębszemu celowi? Moim zdaniem warto sobie czasami zafundować rozrywkę w czystej postaci, albo przynajmniej spróbować :)

źródło: http://theodoylerules.com




Nieoczywista lista filmów, które FAJNIE jest obejrzeć cz. 2

środa, 10 grudnia 2014

Porządki: denko listopadowe

Jak zwykle kilka dni po pierwszym (no dobra, prawie kilkanaście) przychodzę do Was z denkiem. Ostatnio, jak na złość, wszystko mi się kończy - gdybym oszukiwała, to za chwilę miałabym znacznie więcej zużyć. Ale listopadowe, to listopadowe, już trudno ;)


Troszkę kosmetyków mi się zużyło. Niektórych żałuję, innych ani trochę. Zapraszam na drobny przegląd :)

sobota, 6 grudnia 2014

Włosomaniactwo cz.11 - szampon jaśminowo-glinkowy Le Petit Marseillais

Był taki okres, że co rok spędzałam wakacje we Francji. Miałam przy tej okazji przyjemność poznać i polubić produkty Le Petit Marseillais na kilka lat przed tym, nim pojawiły się one w Polsce. Cieszy mnie, że firma wkroczyła na nasz rynek i mam nadzieję, że oferta będzie się poszerzała. Chwilowo jednak niektóre produkty LPM trzeba sobie "ściągać" prosto z ich ojczyzny ;) Oto jeden z nich: szampon z ekstraktem z jaśminu i białej glinki (Extraits d`Argile Blanche & de Lait de Jasmin). 

sobota, 29 listopada 2014

Nieoczywista lista filmów, które FAJNIE jest obejrzeć cz. 1

Dawno chciałam napisać taki post, ale w praktyce ciężko było mi się zebrać. Zdaję sobie sprawę, że większość z Was może odbierać mnie jako osobę zainteresowaną tylko i wyłącznie kosmetykami, ew. zakupami. Macie rację - taki przekaz płynie z tego bloga, bo z założenia chciałam się tutaj skupić na kwestiach związanych z urodą. Jednak czasami mam ochotę napisać o czymś innym, podzielić się jakąś opinią, refleksją. Polecić coś, co nie jest kosmetykiem :) Teraz dam sobie taką szansę.

źródło: http://bad-taste.pl

Oglądanie filmów to jedno z moich ulubionych zajęć. Bardzo lubię chodzić do kina, ale nie mniejszą radość sprawiają mi domowe seanse przed laptopem lub (rzadziej) telewizorem. Ilość filmów, które chciałabym obejrzeć, jest przerażająca - na filmwebie mam zaznaczone ponad 100 pozycji. A lista, zamiast sukcesywnie się zmniejszać, tylko się rozrasta :P Może dlatego, że nierzadko, zamiast obejrzeć coś nowego, uruchamiam sobie po raz n-ty film, który znam niemal na pamięć. I w dodatku sprawia mi to niekłamaną przyjemność!

poniedziałek, 24 listopada 2014

Magnitone - prosto z UK

Czy to już Święta? Wiem, wiem, że jeszcze "trochę" (co też jest bardzo subiektywnym określeniem), ale zadaję to głupawe pytanie, bo właśnie tak się poczułam przedwczoraj. Szczerze mówiąc, czuję się tak w dalszym ciągu ;)

Te z Was, które w miarę regularnie podczytują mojego bloga, na pewno zauważyły, że zamieszczam sporo recenzji kosmetyków Dr. Organic. Ma to swoje proste uzasadnienie - mam w Wielkiej Brytanii krewnego, który odwiedza mnie kilka razy w roku i za każdym razem przywozi mi coś, co w Polsce jest trudno dostępne/droższe. Zazwyczaj są to właśnie (skądinąd świetne) produkty Dr. Organic, bo moja kosmetyczna mania nie jest dla nikogo w rodzinie tajemnicą (mawiają pieszczotliwie, żem pudernica). Ale tym razem dostałam coś absolutnie GENIALNEGO.

Która z Was nie marzyła o szczoteczce sonicznej do twarzy, jednocześnie zdając sobie sprawę z pewnego absurdu tego marzenia (związanego z chorą ceną Clarisonic)? ;) No właśnie. Ja to swoje marzenie już dawno pochowałam, bo kwotę ok. 650 zł (obecnie tak to wygląda w Sephorze) wolę przeznaczyć na coś, co nie będzie służyło tylko mnie samej - źle bym się z tym czuła. I nie chodzi tu o faktyczny brak możliwości finansowych (gdybym uznała, że koniecznie chcę, to spięłabym dupę i uskładała), ale o barierę natury psychologicznej - może cierpię na jakiś syndrom biedy, kto wie :D W każdym razie mój "problem" się rozwiązał, bo prosto z UK przyleciała do mnie ONA: