wtorek, 22 stycznia 2013

"słitaśne fotki"..

                                       TAK !  TO JA !
Dzisiaj nie będzie żadnego przepisu! Ani słowa o jedzeniu! Wręcz przeciwnie... bo, za przeproszeniem, rzygać mi się chce kiedy słucham kolejnych biadoleń i lamentów mediów i "biednych kierowców", spowodowanych każdym nowym fotoradarem.
O co kaman?
Nie podoba się komuś, że trzeba przestrzegać przepisy drogowe? To może podnieśmy też lament nad każdym złodziejem złapanym na gorącym uczynku... bo on taki biedny a okradł przecież bogatego! A dlaczego mają być surowsze kary (i ściganie z urzędu) za gwałty? Przecież to tylko chłopak (no wiecie...) a ona sama się prosiła!
Wyliczać dalej?
Sam lubię "przycisnąć", lubię, jak ja to nazywam, jazdę dynamiczną. Prawko zrobiłem mając 17 lat i zawsze lubiłem dużo i najlepiej szybko jeździć. Miałem jeden, wypadek (nie z mojej winy), który mógł skończyć się tragicznie, ale na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał (chociaż Tico, które wjechało mi pod maskę, poszło do kasacji). Około 95% moich kontaktów z drogówką dotyczyła przekroczenia prędkości. Ostatnio przysłano mi właśnie "słitaśną fotkę" z formulażem i propozycją sześciu punktów.
No i co ? Czyja to wina?
Mam pomstować na rząd, wszystkich "świętych" i fotoradary ? Za kierownicą siedziałem ja! Ja dusiłem pedał gazu! Było ograniczenie do 70! Dałem ciała, muszę przyjąć to na klatę i nie biadolić.
Co zmieni więcej fotoradarów w moim "życiu kierowcy"? Będę musiał jeszcze bardziej uważać. A to właśnie o to chodzi, żeby uważać! Chwila dekoncentracji i ... pyk! Masz fotkę. Innym razem... pyk! i możesz znaleźć się na TIRze jadącym z przeciwka.
A dla wszystkich krzyczących, że to rozbój, że to łatanie dziury budrzetowej itp, mam radę!
Zróbcie na złość rządowi, samorządom, ministrowi Rostkowskiemu, Donaldowi Tuskowi i wszystkim innym, i jeździjcie zgodnie z przepisami! Niech z powodu nowo ustawianych fotoradarów nie wypłynie ani złotówka z waszej kieszeni. Taki włoski strajk fotoradarowy!

niedziela, 6 stycznia 2013

Muffinki brownies na córci urodzinki

Moja mała Basia skończyła 16 lat... Tak to już 16 lat od pamiętnego 1 stycznia. To był bardzo męczący dzień, długi i z bardzo nerwowym wieczorem, ale zakończony bardzo szczęśliwie.
Tęczę zabrali na sale operacyjną, a ja przebrałem się w śluzie w zielone ciuszki, maskę i resztę. Wpakowałem się na salę operacyjną... bo poród miał być rodzinny, czyli ze mną! Po jakiś 10 minutach ktoś na mnie zwrócił uwagę (mimo że cichutko stałem za drzwiami) i wywalili mnie na korytarz... Czekałem... czekałem...
W końcu usłyszałem płacz. Do pomieszczenia obok sali operacyjnej wyniesiono małe, wrzeszczące, czerwone i brzydkie COŚ ! Pielęgniarka powiedziała mi, że zaraz mi JĄ dadzą...(Tęcza leżała w narkozie na stole operacyjnym!) Jak to? A co ja z NIĄ zrobię?! PANIKA!!! Zmierzyli, zważyli, zawinęli w "naleśnik" i wcisnęli mi w ramiona wrzeszczące zawiniątko... Maksymalna PANIKA!!! A ONA przestała płakać i zasnęła... Nie zapomnę Jej tego !
Więc, co miałem zrobić, kiedy dzień przed urodzinami powiedziała: Tato, zrobisz mi na urodziny czekoladowe muffinki...? Nigdy nie robiłem muffinek, ciasta to nie jest to co wychodzi mi dobrze... Ale muffinki też mi się udały!
Przeszukałem kilka blogów i znalazłem najprostsze i najbardziej czekoladowe muffinki. W Majanowym pieczeniu...
A ponieważ miały być bardzo czekoladowe, dałem 120 g gorzkiej czekolady (bez mlecznej).
Reszta prawie jak w oryginale czyli pół kostki masła roztopić w kąpieli wodnej z czekoladą. Studząc rozpuścić pół szklanki cukru. Dodać 3 jajka i potraktować mikserem. Jeszcze 3/4 szklanki mąki i najpierw delikatnie wymieszać mikserem, a potem ostro na maksa! Myślałem że będą miały konsystencję taką bardziej zakalcowatą, a one pięknie wyrosły!
A pachną tak intensywnie jak intensywnie czekoladowo smakują. Są przepyszne! Od 1 stycznia robiłem je już trzy razy i rodzina dopomina się już o następne...