Jakoś ostatnio ciągle jestem w niedoczasie! Niby wszystko jak zawsze... a zawsze niedoczas! Jadę odpocząć!
Dzisiaj z Frankiem udało nam się w końcu zrobić testy alergiczne! Jak na dziedzica "nawsi" przystało, wyszło, że uczulony jest na trawy i zboża! Ha, ha! On latem nie ma nigdy problemów, a ma ( znaczy choruje) jak robi się zimno i o trawach już dawno wszyscy zapomnieli... :) Doktory rzekły: testy jedno, życie drugie... Zobaczymy co z tego wyjdzie...
A szparagi są super pyszne i super szybkie... jak to szparagi!
Dzisiaj były z boczkiem i z jajkiem w koszulkach.
Szparagi zielone ,po przygotowaniu (patrz wcześniejsze posty), surowe, owinąłem w boczek wędzony, osoliłem, grubo opieprzyłem i skropiłem oliwą ...albo odwrotnie.
Piekły się 10 minut w 200 st.C.
Jajka w koszulkach (zawsze stres) pierwszy raz się super udały. Do garnczka ze wrzątkiem dodałem trochę octu winnego i zamieszałem żeby zrobić "wir". Wbiłem jajka (pojedynczo) i gotowałem 2-3 minuty. Łyżką cedzakową na talerzyk, a potem na gotowe już szparagi.
Robiłem to pierwszy raz i jest to mój przepis, który jest wypadkową różnych "obcych" przepisów i moich doświadczeń!
BAJKA! Trąciło tylko malizną!
A w piątek spadam na wyjazd samców, na żagle... A HOJ !
Tak było w ubiegłym roku :)