Wszędzie słodkości! Tu pierniczki, tu ciasteczka, tu pierniczki, tu bezy, tu muffinki, tu... znów pierniczki... Zrobimy i pierniczki.
Basia wyszła dziś z inicjatywą zrobienia jakiś ciasteczek. Dałem jej książkę (moją ulubioną) Wyśmienita kuchnia francuska, żeby coś sobie wybrała... Wybrała MAKARONIKI...
Makaroniki robi się np tak jak u Małgosi...
Ale makaroniki w mojej książce to ciasteczka - kuleczki obtoczone w cukrze pudrze, z wciśniętym migdałem i wybierając je nie mieliśmy pojęcia o tym jak wyglądają prawdziwe makaroniki...
Ja, dostarczywszy Młodej składniki i "życiowe rady", poszedłem z Młodym na zajęcia. Kiedy wróciliśmy Basia zgłosiła problem: tato nasz malakser nie chce się ruszyć...
Migdały pięknie zblanszowane, obrane i podpieczone były już zmielone z cukrem. Malakser odmówił współpracy po wlaniu części białek (Basia robiła wszystko zgodnie z książką!). To co się w nim znajdowało było nie do ruszenia! ...? To powinno być puszystą masą z której trzeba zrobić kulki! Bez szans! Żeby malakser ruszył wlałem trzecie białko. I ruszył... Tylko że nie widziałem najmniejszych szans na zrobienie kulek z czegoś co miało konsystencję ciasta naleśnikowego!
No i wtedy zajrzałem do Małgosi...
To co zrobiliśmy zgadzało się z Jej przepisem, z tą różnicą, że ciasto małymi porcjami należało wylać na papier do pieczenia... a nie robić kulki!!!
Dalej poszło gładko.
Okazało się jednak, że makaroniki po pieczeniu trzeba czymś skleić.
Z braku innych składników wybraliśmy nutellę.
Jednak dla nas, lubiących najbardziej smak winegretu, połączenie super słodkich makaroników z nutellą było już przegięciem!
Te trzy do zdjęcia są z nutellą, reszta pozostała sote.
Są super migdałowe... choć nie super okrągłe :-(
Z Basi będzie dobra... cukierniczka? No właśnie! Facet to cukiernik, a dziewczyna? Cukiernica?
Kolejny przejaw dyskryminacji...
Może jakieś parytety?