Jak ostatnio wspominałem, działałem z ciastem filo... Nie jest to
sprawa prosta*, zwłaszcza z piekarnikiem, który nie robi tego o co go proszę...
Pierwszego dnia robiłem Tikwenik od Beaty z Lawendowego domu... Trochę było ciężko i efekt końcowy był daleki od ideału, chociaż na zdjęciach może tego nie widać... Ale, jest to bardzo pocieszające, bo z zawodu jestem fotografem, a nie kucharzem :)))
No i przyznaję się do porażki... ale będę próbował...
Następnego dnia postanowiłem wykorzystać resztę ciasta filo i zrobiłem rożki inspirowane przepisem Pascala Brodnickiego.
Nadzienie to kozi twarożek, miód, orzechy (u mnie włoskie a nie piniowe) i lawenda.
Podwójny pasek ciasta filo składa się tak:
Można go trochę posmarować oliwą.
Zapiekałem, aż stanie się złotawy...
*ciasto filo po rozpakowaniu szybko wysycha i rozsypuje się jak........ wyschnięte ciasto filo :)