Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łosoś. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łosoś. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 marca 2014

Łosoś zapiekany pod mozzarellą...

No i stało się... Szukałem jakiegoś zdjęcia i trafiłem na folder z ubiegłorocznych wakacji... Teraz już się ode mnie nie odczepią!
Trochę zaczynam mieć dosyć tego lodowatego wiatru i chętnie ponarzekałbym na upał...


Zaczęło mi brakować tego południowego klimatu...


A najbardziej tamtejszych smaków.
Warzyw i owoców prosto z targu.
Wina prosto z piwniczki, no i rybki. Prosto z mojego ulubionego bazaru rybnego...

Dlatego dzisiaj zapodam łososia zapiekanego pod mozzarellą.
Przepis jest bardzo prosty (jak zawsze) a efekt powalający!
Kawałki filetów łososia bez skóry i ości smaruję oliwą, doprawiam solą i pieprzem. Układam w naczyniu/naczyniach żaroodpornych.

Przykrywam kawałkami porwanej mozzarelli.

Nakładam warstwę kwaśnej śmietany.

Na śmietanie układam paski papryczki chilli, otartą skórkę z cytryny, kawałki listków bazylii i skrapiam oliwą.

Piekę około 20 minut w temperaturze 220 st. C.

Podane z chrupiącym pieczywem i kieliszkiem białego zimnego wina może przenieść chociaż na chwilę w wakacyjne klimaty.

P.S.
Wiem, że łosoś jest mało południowy, więc można go wymienić na coś śródziemnomorskiego, ale w naszych warunkach... Sorry taki mamy klimat...

A to bonus wprowadzający najlepiej w Chorwackie klimaty:
(dźwięk na max !)
Upsss! Troszkę jakość obrazu poleciała...

piątek, 9 marca 2012

Łosoś na porach z pistacjami, czyli pora na łosia

Znów mam deżawiiiii...
Takie miałem piękne plany na dzisiejszy wieczór... Zrobienie kilku zdjęć, których nie udało mi się dokończyć za dnia, wczesne spacyfikowanie młodego, a potem zasiąść spokojnie do komputera w celu ogarnięcia dzisiejszych zdjęć, zrobienia wpisu na blogu i wcześniejszego zalegnięcia pod kołderką... Ale... "Cały misterny plan w ....." Jak się wyraził Siara w Kilerze2...
O 17 tej, odbierając Młodego ze szkoły dowiedziałem się, że ma na dzisiaj  (od tygodnia) zaproszenie na urodziny do kumpla. W pierwszej chwili powiedziałem NIE! Ale łzy wielkości grochu zrobiły swoje (po za tym ukarałbym też jubilata...) No, więc szybka akcja - dom, odrabianie lekcji, przebieranie, rajd na drugi koniec miasta i spóźniliśmy się tylko pół godziny :)
A Młoda, okazało się, że ma juto klasówkę z chemii... ech... o 23,50 zakończyliśmy wodorotlenki.
Przejrzałem tylko fotki i zasiadłem do bloga...
A dzisiaj znów łosoś. Tak jakoś chodzi za mną ostatnio.
Przepis pierwotny zaczerpnięty jest od Paskala de Knorr Brodnickiego, pominąłem tylko kostki z benzoesanem sodu... chemii mam dzisiaj dość!
Alor!
(Porcja na jedną nie bardzo wygłodzoną osobę.)
stek z łososia bez skóry, około 150g, przyprawiony solą, pieprzem i curry
duży por, część zielona pokrojona na plasterki i wypłukana
garść pistacji rozkruszonych
porwany listek bazylii
odrobina oliwy
Pora kładziemy na zimną(!) oliwę i smażymy ok 5 minut, dodajemy połowę pistacji, przyprawiamy solą, pieprzem i curry.
Smażymy łososia. Na talerzu układamy pory, na nich łososia, posypujemy bazylią i resztą pistacji. Gotowe! Idziemy robić zdjęcia, ignorujemy nawoływania głodnej rodziny! Bą apetyt! :)
P.S.
Wiem, że należę do męskiej mniejszości blogowej (wystąpię do premiera o parytety w tej dziedzinie) ale walcie śmiało!
 Np "przepis ograny i passe!" albo "może wymyśliłbyś coś swojego!"
;)

sobota, 4 lutego 2012

Łosoś w skorupce z musztardy na świeżych pomidorach z bazylią...

Zimno trochę, co? Chcieli zimy to mają... Ale to już nie długo.
Jak na doświadczonego (czytaj: starego) glindę przystało, powinienem powiedzieć: kiedyś to były zimy! (-20) Ale jak były te moje prawdziwe zimy, to moja babcia mawiała: kiedyś to były prawdziwe zimy! (-40) To się nazywa różnica pokoleń... Dla Basi zima to jest -5, a teraz to "jakiś dramat".
Dzisiaj jadąc cieplutkim samochodem widziałem koksowniki na przystankach... Pomyślałem: ale fajnie stać na takim przystanku z koksownikiem... można się ogrzać! Ale nie było gdzie zaparkować.
Wyobrażacie sobie, że moja córka nie wiedziała co to jest koksownik? Koniec świata!
Koksownik to koksownik, ale żyletka?!
Młoda uczy się fizyki... napięcie powierzchniowe... No i tłumaczą autorzy podręcznika, że żyletka położona na płask nie tonie, a włożona na sztorc idzie na dno... proste! Rozumiesz? Nie!!! Czego nie rozumiesz?!!! CO TO JEST ŻYLETKA?.........................
Ja to ja, ale taki gamoń co pisze/akceptuje (to dwa gamonie) podręcznik powinien pomyśleć, że obecnie używa się depilatorów, elektrycznych maszynek do golenia i wosku, a nie żyletek!!! Wiem, że trudno byłoby wytłumaczyć napięcie powierzchniowe próbując położyć depilator na powierzchni wody, ale płyta CD położona na wodzie już przemówiłaby do wyobraźni... ech! A tym co układają/akceptują lektury szkolne przyłożę innym razem.
A wracając do zimy... U mnie lato pełną gębą... przynajmniej na stole. Udaję, że za oknem jest +25 :)
Jak tytuł zapowiada będzie łosoś. Powinien być z grilla, ale jechać teraz "na nawieś", wykopywać ten betonowy postument... i gdzie ja bym go ustawił? Na balkonie? Prościej było użyć piekarnika.
Pomysł jest prawie mój. Gdzieś coś widziałem, gdzieś coś czytałem, a lenistwo przewodziło!
Łososia (kupuję ogony z dzwonka, najlepsze i niedoceniane, filetuję i używam ze skórą lub bez) trzeba przyprawić standartowo: sól, pieprz, cytryna. Tam gdzie była skóra, nałożyć musztardę Dijon z gorczycą i ułożyć na pomidorach bez pestek, z listkami bazylii i odrobiną oliwy (musztardą do góry). I zapiekam! 15 minut. Jak zwykle proste, a lato murowane!

środa, 16 listopada 2011

Łosoś pieczony w cieście francuskim

Ludzie! Myśleć! To nie boli!
To raczej (mam nadzieję) nie do Was. Ale już mi się ulewa (sorki)! Nic mnie tak nie w...! 1, 2, 3,...już ok. Nic mnie tak nie denerwuje jak brak myślenia, głupota. W starym czechosłowackim serialu, chyba doktor Strosmajer wypowiedział piękną kwestie: "Gdyby głupota miała skrzydła, latałaby Pani jak gołębica!" Kurde! Ileż to ludzi wokół powinno latać?! Jak gołębice? Nie jak F-16!
Dzisiaj nazywam to blondynizmem. Nie ma to nic wspólnego z kolorem włosów, a dużo z zawartością kory mózgowej czy raczej brakiem zawartości.
Jak inaczej nazwać (przyjmując moją nomenklaturę) kogoś kto ładuje się na środek skrzyżowania bez szansy zjechania z niego? Co kieruje takim blondynem? Szybciej będzie w domu? Czy 50 innych osób będzie później?
Co "myśli" blondynka wyprowadzając pieska za potrzebą na plac zabaw dla dzieci?
Albo jakie ma przemyślenia "kark" zastawiając cały chodnik swoją furą rozmiarów TIRa? (W tym przypadku wiem, bo go "zagadnąłem", ale Wam nie powtórzę).
No i historia jak dla mnie "perełka"! Na naszym osiedlu znikają kosze na śmieci, nie ma gdzie wyrzucić głupiego papierka... (???) Co się okazało? Administracja je likwiduje bo... CIĄGLE SĄ PEŁNE!!! SKANDAL! Te durne ludziska wyrzucają śmieci do kosza!
W związku z powyższym zalecam rybkę! Rybka wpływa na wszystko, a zwłaszcza na mózgownice!!!
Łosoś zapiekany w cieście francuskim po mojemu, inspirowany Pascalem de Cnor Brodnickim!
Do tego dania (i nie tylko) kupuję łososia w dzwonkach, ale nie takie kawałki ze środka, tylko ogon! Pyszne mięso, które odkrawam od kręgosłupa i mam superowe fileciki. Ciasto francuskie kupuję niestety gotowe. Na jednym płacie ciasta kładę rybę osoloną i opieprzoną, i na tartą koperkiem. Przykrywam drugim płatem. Brzegi dociskam widelcem. Piekarnik rozgrzany do 240 st. C a po włożeniu ryby zmniejszam do 200. Około pół godziny pieczenia jest ok. Podaję z sosem holenderskim: 2 całe jajka ubijam nad parą i wlewam wolno kostkę sklarowanego masła, później sok z dużej cytryny lub 2 mniejszych, sól i pieprz. Musi być dość gęsty.
Prawda że myślenie się poprawia?

piątek, 7 maja 2010

Szparagi... odsłona trzecia

Dzisiaj szybciutko... Trochę na kolanie. Zdjęć też tak nie za wiele... na kolanie... A właściwie tylko jedno in statu nascendi...

To jest sos z którym połączyłem tagliatelle. Ale najpierw jak zrobić sos! Zeszkliłem dwie małe cebule z ząbkiem czosnku, dolałem pół butelki białego wina, po chwili śmietanę. Następny był łosoś wędzony pokrojony w paski. Później szparagi, miałem białe, ale lepsze byłyby zielone. Po około 10 minutach dodałem pokrojone na połówki pomidory koktajlowe i szczypiorek, i ... wyłączyłem gaz. Po ugotowaniu makaronu i odlaniu (tak z grubsza) dodałem na patelnię do sosu. Jeszcze chwilę na dużym ogniu i gotowe!
Zdjęć gotowej potrawy nie zdążyłem zrobić... groziło linczem!
Szparagi jeszcze będą... postaram się! Smacznego!

niedziela, 14 lutego 2010

Cebula faszerowana

Wramach odsładzania, zgodnie z obietnicą, cebula faszerowana między innymi łososiem.


 Przepis w formie pierwotnej jest z książki PO PROSTU GOTUJ Pascala Brodnickiego. Ja zamieniłem mięso na łososia i cebulę czerwoną na zwykłą - czerwona wyszła :( .
Pascala (nie mylić z NASZYM Pascalem przyjacielem francuskim osiadłym w Warszwie) poznałem dawno temu, kiedy był jeszcze "nieznanymPascalem", na targach kulinarnych w Pajacu Kultury, na stoisku szkoły Kurta Schellera. Robił risotto truflowe i pokazywał jak kroić różne rzeczy, nie patrząc na ręce. Znamy to z tv. Wszycy fachowcy kroją w ten sposób. Wygląda to baaardzo efektownie. (Czy jest przydatne...?) Spędziłem przy ich stoisku ze trzy - cztery godziny i trochę "zakumplowałem" się z Pascalem. Kiedy już wyszliśmy razem na "fajkę", zapytałem go skąd te plastry na palcach, skoro to takie proste... :)))
A co do cebuli...
Cebulę trzeba obgotować, żeby zmiękła. Obciąć od ogonka i wydrążyć zostawiając dwie - trzy warstwy zewnętrzne.


 Farszem jest posiekana i podsmażona cebula ze środka, wymieszana z rozdrobnionym łososiem, mozzarellą, parmezanem, natką pietruszki i bazylią, pieprzem i solą oczywiście. Pokropione oliwą i posypane parmezanem. Zapiekane około 30 minut. Prosto z piekarnika na stół... Pycha! (Coś na wątrobę mile widziane na deser :)