Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ziemniaki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ziemniaki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 grudnia 2009

Kolacja... czyli polędwiczki wieprzowe w musztardzie i ratatouille

Chwilkę mnie nie było...  W realu udało się jakiemuś "złemu człowiekowi" przysporzyć mi dodatkowych zajęć i trochę popsuć nastrój, robiąc kuku mojemu autku. Ale, to już "minięte"... A w tym samym czasie w wirtualu, dobrzy ludzie sprawili mi miłą niespodziankę wyróżnieniem... Równowaga musi być! Dzięki!
Dzisiaj podzielę się z Wami kolacją jaką zrobiłem w miniony piątek.
Na przystawkę cykoria z gorgonzolą, orzechami i winegretem. Danie główne to polędwiczki wieprzowe pieczone w musztardzie z gorczycą, ratatouille i pieczone ziemniaki (opisane wcześniej).
Zacznę od polędwiczek (przepis na polędwiczki i ratatouille pochodzi z książki "W kuchni u Kręglickich"), które trzeba zamarynować wcześniej (najlepiej dzień wcześniej). Marynata to: jedna cebula pokrojona w piórka, 4 ząbki czosnku w plasterkach, dużo tymianku i rozmarynu najlepiej świeżego (jak nie, to trochę więcej) sok z cytryny, łyżka miodu, sól i pieprz, i ok 1/2 szklanki oliwy. Niestety po marynowaniu, marynata ląduje w koszu... oczyszczone (jako tako) mięso obsmażam i w szkle/blasze do pieczenia obsmarowywuję grubo musztardą z gorczycą. To cacko wstawiam do piekarnika (180 st) na 20 - 25 minut. Po wyjęciu trzeba pokroić skośnie..., żeby jakiś bystrzejszy biesiadnik (u nas dzieci) nie chwycił całości na swój talerz...
Do tego państwo Kręgliccy polecają ratatouille... ja się z Nimi zgadzam w tej sprawie w 100%...
Robię ją troszkę inaczej niż Oni zalecają w książce, ale różnice w czasie smażenia warzyw niweluję odstępami w czasie wrzucania ich na patelnię. Pierwsza leci cebula, jak już się zeszkli leci papryka.
Hmm... trochę narodowo...
Potem cukinia...
Teraz bardziej włoska kolorystyka... chyba że jesteś kibicem...
Potem bakłażan. Na koniec czosnek i zioła, sól i pieprz. Jeszcze z 10 minut pod przykryciem i można serwować.
To danie główne... Przystawka jest z innej książki :) i będzie następnym razem. Nie wiem czy jutro, bo jutro jest Barbórki...
SMACZNEGO !

piątek, 20 listopada 2009

Alternatywa dla zapiekanki

Ponieważ, rzeczywiście można zapomnieć o mięsku przy zapiekance ziemniaczanej, to jadamy głównie ziemniaki pieczone. Pokrojone w plastry, ćwiartki, łódeczki, kostkę.... jak kto ma cierpliwość może wycinać gwiazdki :)),dodaję kilka ząbków czosnku w łupinach, polewam oliwą, kilka "potarmoszonych" gałązek tymianku, starty kawałek gałki, sól i pieprz. Dobrze wymieszać i do piekarnika...
Nawet Franczesko bierze udział w walce przy podziale ziemniaków, nazywając je co prawda frytkami. Są o wiele zdrowsze i smaczniejsze od frytek, więc niech je nazywa jak chce i wcina...

środa, 18 listopada 2009

Zapiekanka ziemniaczana

To jest przepis do którego mam szczególny sentyment...
W 1989 roku pierwszy raz pojechałem do wymarzonej Francji na winobranie. Miała to być głównie przygoda, ale samofinansująca się. Ceny biletów lotniczych były tak śmieszne, że poleciałem Air France do Paryża, ale dalej (do Sabaudii) jechałem pożyczonym Mercedesem (beczką), nacjonalkami, bo nie miałem kasy na autostrady. Na miejscu Francuzi śmiali się, że Polak Merolem przyjechał pracować przy zbiorze winogron...
Pierwszego dnia, od 8.00 zrywanie winogron (nie piszę praca, bo zabawa była wyborna...) do 12.00, potem dwie godziny przerwy na obiad i odpoczynek, i do 18.00 winnica... W południe byłem tak głodny... no i to słynne francuskie jedzenie... Zasiedliśmy do stołu. "Wjechała" sałata z winegretem i bagietka. Wszyscy nakładają i jedzą, i nic się dalej nie dzieje... No cóż, zjadłem trochę mając nadzieję, że to przystawka i zaraz podadzą danie główne. No i podali... zapiekankę z ziemniaków. I koniec! Ja głodny jak 100 bandziorów! Nażarłem się (bo inaczej tego nie można nazwać) ziemniaków... Wszyscy skończyli ziemniaki i ... "wjechało" pyszne mięsko! A ja już nie mogłem ani kęsa!
Zapamiętam te zapiekane ziemniaki do końca życia... nie tylko dlatego, że były pyszne. ( Uprzedzę pierwszy wpis: g. chłopu nie zegarek...)
Po powrocie do domu próbowałem zrobić takie coś samemu i nawet było podobne. Dzisiaj w każdej książce o kuchni francuskiej jest jakiś przepis na zapiekane ziemniaki. To jest wypadkowa moich prób i książek.
Ziemniaki pokrojone w plastry 15 minut gotuję w osolonej wodzie, szkło do zapiekania smaruję masłem i dno wykładam plasterkami czosnku. Przygotowuję śmietanę (jeśli jest za gęsta rozrabiam mlekiem) z tartym serem (najlepszy jest gruyer, ale z innym twardym też jest jadalne), solą, pieprzem i tartą gałką. Ziemniaki odlewam, układam w szkle i zalewam śmietaną. Po lekkim utrząśnięciu posypuję jeszcze odrobiną tego samego tartego sera i parmezanu. Piekarnik ma 180 st C i zapiekanka stoi w nim ok 1 godziny... może krócej, trzeba obserwować!
Tylko pamiętajcie, że jeszcze będzie mięso!!!

piątek, 23 października 2009

roztocze i placki ziemniaczane

Młody siedzi w domu = siedzimy (ja z młodym) w domu.... Zawdzięczamy to roztoczom. Nasz pan alergolog nazwał ostatnio Franciszka "roztoczowym chłopcem". I mimo że, kaloryferów prawie nie używamy, te potwory mnożą się na potęgę a, z Franciszkiem jakoś się nie lubią... No i czasem dochodzą do takiego nielubienia się...
A ponieważ i Basia, i Franciszek lubią się z plackami ziemniaczanymi...
Tarki do tego już dawno nie używam. Załatwiam TO malakserem. Dokładam tam jeszcze cebulę, jajko, sól, pieprz, trochę mąki... i jeszcze chwilkę malakserem. Potem to już tylko gorąca patelnia.
My jemy je na słodko!