Nie ma przepisu na którym się wzorowałem. To jest moja wypadkowa różnych zasłyszanych, przeczytanych itd. Efekt końcowy zadowalający... bardzo przypomina wzorzec! (choć babcia nie dawała czerwonego wina i papryczki chili)
Składniki były kompletowane trochę na wariata, bo po pierwszych zakupach wydawało mi się, że trochę za mało i do takiej ilości nie warto zabierać się za robotę... Stanęło na (około):
1/2 kg szynki z tłuszczykiem i skórą
1 kg karczku wp.
1/2 kg podgardla
1/2 kg wątroby ciel./woł.
piersi z dwóch kurczaków
2 kajzerki
kilka kurek
3 suszone podgrzybki
garstka mrożonej włoszczyzny
jedna bardzo malutka (taka 3 cm), bardzo ostra papryczka (miała być usunięta nie naruszona po pieczeniu mięs, ale zaginęła w boju...)
kilka ziaren jałowca
kilka pieprzu
kilka ziela an.
sól
listek
3 cebule
3 duże ząbki czosnku
1/3 startej gałki
+
5 jajek
kieliszek czerwonego wina
Uffff!!!!!
Wszystko (bez jaj, wina, no i bułek) wsadziłem do żeliwnego gara, podlałem wodą i na 3 godziny do pieca (może wystarczyłoby 2 ?).
Po upieczeniu "usunąłem" listek laurowy. Resztę towaru przepuściłem dwa razy przez maszynkę (dzięki Pani Alu i Panie Zbyszku !)
Później to już tylko dodałem jajka, wino (jeden kieliszek do mięs, jeden dla szefa kuchni), bułki namoczone w powstałym rosole i "wyrobiłem na gładką masę" (bardzo lubię takie zwroty w programach kulinarnych!).Trochę byłem przerażony ilością towaru jaka powstała! Wypełniłem nią dwie długie, wąskie blachy! (Wysmarowawszy je margaryną i wysypawszy bułką tartą.)
Piekło się ok 80 minut w 160 st C.
Potem, jak to z pasztetem... sama nuda: studzenie, chłodzenie, spożywanie...
Dzisiaj zdjęcia takie bardziej reporterskie, niż studyjne. Sorki, poprawię się po świętach...
Już od dawna namierzam się do zrobienia pasztetu, a Twój wygląda wygornie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń