Posty

Wyświetlam posty z etykietą Tokio Hotel

Wielki maturalny sen.

Jak "Dwie małpy Bruegela", ale sądzę, że one nie były wilkołakami, diabłem, który kazał mi posegregować wykałaczki zgodnie z długością oraz mnóstwo kotów, które należało uchronić przed wyżej wymienionym wilkołakiem. Z jabłoni skapywał sok, który zastygał w coś na kształt galaretki i był bardzo słodki. Trawa była mokra, niebo zachmurzone, zaraz miała zacząć się ulewa, przed którą kot schowa się do domu, a drzwi trzeba zaryglować przed wilkołakiem. Jednak to stworzenie nie jest wcale takie straszne, nie wiem, czego chciał, ale raczej nie skrzywdzić kogokolwiek... Oczywiście nic nie jest w stanie przebić Toma Kaulitza w obcisłych czerwonych jedwabnych bokserkach, przez którego zaspałam na ostatnią z moich matur, ponieważ obudziłam się pół godziny przed nią, po czym, gdy już na nią dotarłam i nawet zdałam, co nie zadowoliło komisji, Tom zadzwonił, że nie jedzie ze mną do Warszawy. W związku z tym sama musiałam dotrzeć na dworzec i kupić bilet. Zgubiłam się. To przecież niemożliwe...

Comety.

Cały mój plan dnia został podporządkowany Cometom. No i rzecz jasna ustnej podstawowej maturze z niemieckiego. Było idealnie. Miałam wrócić do domu po angielskim dla sześciolatków prowadzonym wg systemu Helen Doren, czy jakoś tak, a potem włączyć Internet i... oglądać. Oczywiście, marzenia. Najpierw nie chciało się przez pół godziny włączyć. Gdy już (łaskawie) się uruchomiło, po dziesięciu sekundach się zacięło. Wyglądało na to, że to wina okna chatu Facebooka, ale uruchomiłam film w osobnym oknie, bez owego chatu. I wciąż się zacinało. W międzyczasie udało mi się usłyszeć urywek przemowy Billa, która wg mnie była po angielsku, a wg mojej przyjaciółki po niemiecku. W tym momencie mogła być w suahili, a i tak bym się nie wzruszyła. Prezenterka pytała Toma o incydent z viagrą, ale udało mi się usłyszeć tylko "Verstehe gar nichts", a potem... no, właśnie. Nic. Wśród tego natłoku cudów uznałam, że mam dość. Jeśli w przyszłym roku TH będzie na Cometach, jadę. Bez wahania, nawet je...