"Nomen omen" - Marta Kisiel
Co powinna zrobić młoda kobieta, która nie może już wytrzymać z rodziną? Odpowiedź jest prosta: wynieść się z domu. Odziedziczyć pracę po koleżance sprzed lat i wprowadzić się do domu nieznajomej staruszki. Nieważne, że na miejscu okazuje się, że owa staruszka ma wyraźne rozdwojenie osobowości. Wszędzie dobrze, byle nie w domu! Mniej więcej w ten sposób zaczyna się "Nomen omen" Marty Kisiel. Czarna komedia prosto z Wrocławia, w porywach do Breslau, Mickiewicza i lekcji łaciny. W końcu nie ma straszniejszej rzeczy niż nauczycielka tego wymarłego języka. No, może poza odkryciem na swojej podłodze śpiącego ciała własnego brata, który później próbuje cię utopić w Odrze. A potem okazuje się, że staruszka z rozdwojeniem osobowości to tak naprawdę dwie staruszki... Do tego dochodzą blondynki z warkoczami, studenci filologii i diabelstwa rodem z bliżej nieokreślonego miejsca. Mówiąc krótko: już od pierwszej strony tej książki nie sposób się nudzić. Marta Kisiel pisze gęsto. Jej ję...