"Dopóki mamy twarze" - C.S. Lewis
Czasem czeka się na coś latami, z wytęsknieniem, a gdy to nadchodzi - pojawia się również rozczarowanie. Zło zwycięża, a żaba zostaje żabą. Księżniczka umiera w swojej wieży. Bajka nie kończy się tak, jak tego oczekiwano. "Opowieści z Narnii" mnie pochłonęły. To jedna z historii wieku nastoletniego, które wciąż ze mną są. Magia słów C.S. Lewisa trwała również w późniejszych latach, kiedy było mi obojętne, o czym pisał. Wtedy też pojawiło się "Dopóki mamy twarze". Książka ta (a może raczej wydawca?) wiele obiecywała. Wystarczy powiedzieć, że uważa się ją za arcydzieło. A ja się z tym nie zgadzam. Skoro ta książka jest manifestem przeciw bogom, ja tworzę właśnie manifest przeciwko oszukiwaniu mnie. Jak ktoś się zaklina, że daje mi do rąk arcydzieło, chcę to otrzymać. A nie jedynie dobrą książkę, z bardzo dobrymi elementami i ostatecznie słabym rozwiązaniem. Lewis nie stanął na wysokości zadania. Powieść byłaby o wiele lepsza, gdyby pominąć element oskarżani...