Długo się zastanawiałam, czy pisać na blogu o tym wydawnictwie, które nie wzbudziło mojej sympatii. Stwierdziłam jednak, że póki jeszcze pamiętam co nieco z lektury, to jednak wyrażę tu swoją opinię. :)
Po różnych występach medialnych pani Kiszczakowej nie sądziłam, aby jej książka była warta uwagi, ale człowiek z natury jest zmienny, więc zoczywszy książkę na bibliotecznej półce, wypożyczyłam ją machinalnie i zaczęłam czytać.
Książka jest formą wywiadu-rzeki Kamila Szewczyka z Marią Teresą Kiszczak. Od razu muszę uprzedzić, że podtytuł książki – „Tajemnice generałowej” – jest tylko wabikiem dla potencjalnych czytelników, gdyż bohaterka wywiadu specjalnych tajemnic nie ujawnia. Mamy za to możliwość podziwiania jej narcystycznej natury. Ciągle tylko „ja” odmieniane we wszystkich przypadkach wraz z podkreśleniem swojej urody, zgrabności, umiejętności tanecznych, powodzenia u mężczyzn etc. Z kart tego wywiadu gen. Kiszczak, skądinąd znany jako twardy i bezwzględny człowiek aparatu bezpieczeństwa, wyłania się jako taki nieco grymaśny gapcio, choć na tyle ostrożny i dbały o swoja karierę, że sprawdził kartotekę swej lubej przed planowanymi oświadczynami. :)
„Kiszczakowa” to wywiad-rzeka, który po lekturze zostawił we mnie poczucie niesmaku. Jeśli dla tej kobiety zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki to „coś, co totalnie zepsuło mu [Czesławowi Kiszczakowi] humor” (s. 213), to cóż można komentować. Co prawda, w następnym zdaniu przyznaje, że to „coś, co miało obalić ekipę Jaruzelskiego i Kiszczaka”, ale to niewiele zmienia w moim odbiorze. Dziwię się tylko dziennikarzowi przeprowadzającemu wywiad, że dostosował się do tej formuły i dopytywał o kolejne wypady do sanatoriów czy przyjęcia, w których uczestniczyła jego interlokutorka, ale być może to był warunek pani Kiszczak.
Oczekiwałam po tej lekturze nieco więcej, ale się rozczarowałam. Albo pani Kiszczak przeżyła życie koncentrując się na tańcach, turystyce i flirtach albo się nieźle kamufluje.
Po różnych występach medialnych pani Kiszczakowej nie sądziłam, aby jej książka była warta uwagi, ale człowiek z natury jest zmienny, więc zoczywszy książkę na bibliotecznej półce, wypożyczyłam ją machinalnie i zaczęłam czytać.
Książka jest formą wywiadu-rzeki Kamila Szewczyka z Marią Teresą Kiszczak. Od razu muszę uprzedzić, że podtytuł książki – „Tajemnice generałowej” – jest tylko wabikiem dla potencjalnych czytelników, gdyż bohaterka wywiadu specjalnych tajemnic nie ujawnia. Mamy za to możliwość podziwiania jej narcystycznej natury. Ciągle tylko „ja” odmieniane we wszystkich przypadkach wraz z podkreśleniem swojej urody, zgrabności, umiejętności tanecznych, powodzenia u mężczyzn etc. Z kart tego wywiadu gen. Kiszczak, skądinąd znany jako twardy i bezwzględny człowiek aparatu bezpieczeństwa, wyłania się jako taki nieco grymaśny gapcio, choć na tyle ostrożny i dbały o swoja karierę, że sprawdził kartotekę swej lubej przed planowanymi oświadczynami. :)
„Kiszczakowa” to wywiad-rzeka, który po lekturze zostawił we mnie poczucie niesmaku. Jeśli dla tej kobiety zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki to „coś, co totalnie zepsuło mu [Czesławowi Kiszczakowi] humor” (s. 213), to cóż można komentować. Co prawda, w następnym zdaniu przyznaje, że to „coś, co miało obalić ekipę Jaruzelskiego i Kiszczaka”, ale to niewiele zmienia w moim odbiorze. Dziwię się tylko dziennikarzowi przeprowadzającemu wywiad, że dostosował się do tej formuły i dopytywał o kolejne wypady do sanatoriów czy przyjęcia, w których uczestniczyła jego interlokutorka, ale być może to był warunek pani Kiszczak.
Oczekiwałam po tej lekturze nieco więcej, ale się rozczarowałam. Albo pani Kiszczak przeżyła życie koncentrując się na tańcach, turystyce i flirtach albo się nieźle kamufluje.
Autor: Maria Teresa Kiszczak, Kamil Szewczyk
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 272