Po lekturze „Przepaski z liści” zaintrygowała mnie osoba I twórczość Patricka White’a. Postanowiłam więc sięgnąć po jego kolejną książkę. Tym razem padło na „Wiwisekcję”.
Akcja toczy się w dwudziestowiecznej Australii. Jest to dość naturalistyczna historia życia australijskiego malarza Hurtle’a Duffielda, który urodził się i dorastał w biednej, wielodzietnej rodzinie. Jako podrośnięty już chłopak został niejako kupiony przez bogate małżeństwo Courtneyów, u których jego matka pracowała jako praczka. Courtneyowie mieli jedyną córkę, kaleką Rose, postanowili więc zaadoptować Hurtleya (za stosowną gratyfikacją finansową dla rodziców chłopaka), którego bystrość umysłu i inteligencja urzekła panią Courtney.
Hurtle pozornie dobrze się odnajduje w nowej rzeczywistości, choć dręczy go podskórny niepokój i żal, który znajduje ujście w nagłej decyzji zaciągnięcia się na front I wojny światowej w Europie. W ten sposób zrywa kontakty z Courtneyami, a zwłaszcza z przybraną matką, która chciała sterować jego życiem, i wraca do swojego prawdziwego nazwiska, którym będzie się posługiwał jako początkujący, a potem coraz bardziej znany malarz.
White przedstawia czytelnikowi życie Duffielda w sposób chropowaty, nie omijając naturalistycznych aspektów, co niejako symbolizuje tytuł książki. Jego doświadczenia z dzieciństwa, związki z kobietami, kariera malarska, więź z przybraną kaleką siostrą, z którą odnawia kontakt po wielu latach rozłąki – wszystko to poznajemy od środka, nie ma tu blichtru i lukru, tylko ciężka harówka okraszona solidną dawką naturalizmu. Związki miłosne Duffielda również nie przypominają wzniosłych uczuć. Ich siłą napędową jest zmysłowość. Choć odgrywał kluczową rolę w jego twórczości, próżno szukać tu wzniosłości i romantycznych uniesień, za to jest pot, łzy, mocz. Nawet moment pewnej iluminacji owocujący jednym z najważniejszych obrazów bohatera jest dość trywialny i stanowi połączenie zmysłowości i fizjologii. Hurtle jest artystą, jego obrazy to jego życie wyznaczające kolejne etapy życia.
Ta książka to kawałek świetnej prozy wymagającej skupienia, ale nie nazbyt trudnej w odbiorze dla przeciętnego czytelnika mimo pokaźnej objętości. Tym, co zwróciło moją uwagę była plastyczność opisów, która powodowała, że kilka scen wręcz skojarzyło mi się z kadrami filmowymi. Mimo upływu dobrych kilku miesięcy od lektury książki kilka z tych scen nadal mam przed oczami. Szkoda więc, że ta książka – o ile mi wiadomo - nie została sfilmowana. W zetknięciu z taką literaturą wszystkie moje opinie stają się płaskie i trywialne, więc ograniczę się do stwierdzenia, że naprawdę warto sięgnąć po „Wiwisekcję” i poznać twórczość Patricka White’a. Zasługuje na to!
Autor: Patrick White
Tytuł oryginalny: The Vivisector
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Współczesna Proza Światowa
Tłumacz: Maria Skibniewska
Rok wydania: 1973
Liczba stron: 736
Akcja toczy się w dwudziestowiecznej Australii. Jest to dość naturalistyczna historia życia australijskiego malarza Hurtle’a Duffielda, który urodził się i dorastał w biednej, wielodzietnej rodzinie. Jako podrośnięty już chłopak został niejako kupiony przez bogate małżeństwo Courtneyów, u których jego matka pracowała jako praczka. Courtneyowie mieli jedyną córkę, kaleką Rose, postanowili więc zaadoptować Hurtleya (za stosowną gratyfikacją finansową dla rodziców chłopaka), którego bystrość umysłu i inteligencja urzekła panią Courtney.
Hurtle pozornie dobrze się odnajduje w nowej rzeczywistości, choć dręczy go podskórny niepokój i żal, który znajduje ujście w nagłej decyzji zaciągnięcia się na front I wojny światowej w Europie. W ten sposób zrywa kontakty z Courtneyami, a zwłaszcza z przybraną matką, która chciała sterować jego życiem, i wraca do swojego prawdziwego nazwiska, którym będzie się posługiwał jako początkujący, a potem coraz bardziej znany malarz.
White przedstawia czytelnikowi życie Duffielda w sposób chropowaty, nie omijając naturalistycznych aspektów, co niejako symbolizuje tytuł książki. Jego doświadczenia z dzieciństwa, związki z kobietami, kariera malarska, więź z przybraną kaleką siostrą, z którą odnawia kontakt po wielu latach rozłąki – wszystko to poznajemy od środka, nie ma tu blichtru i lukru, tylko ciężka harówka okraszona solidną dawką naturalizmu. Związki miłosne Duffielda również nie przypominają wzniosłych uczuć. Ich siłą napędową jest zmysłowość. Choć odgrywał kluczową rolę w jego twórczości, próżno szukać tu wzniosłości i romantycznych uniesień, za to jest pot, łzy, mocz. Nawet moment pewnej iluminacji owocujący jednym z najważniejszych obrazów bohatera jest dość trywialny i stanowi połączenie zmysłowości i fizjologii. Hurtle jest artystą, jego obrazy to jego życie wyznaczające kolejne etapy życia.
Ta książka to kawałek świetnej prozy wymagającej skupienia, ale nie nazbyt trudnej w odbiorze dla przeciętnego czytelnika mimo pokaźnej objętości. Tym, co zwróciło moją uwagę była plastyczność opisów, która powodowała, że kilka scen wręcz skojarzyło mi się z kadrami filmowymi. Mimo upływu dobrych kilku miesięcy od lektury książki kilka z tych scen nadal mam przed oczami. Szkoda więc, że ta książka – o ile mi wiadomo - nie została sfilmowana. W zetknięciu z taką literaturą wszystkie moje opinie stają się płaskie i trywialne, więc ograniczę się do stwierdzenia, że naprawdę warto sięgnąć po „Wiwisekcję” i poznać twórczość Patricka White’a. Zasługuje na to!
Autor: Patrick White
Tytuł oryginalny: The Vivisector
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Współczesna Proza Światowa
Tłumacz: Maria Skibniewska
Rok wydania: 1973
Liczba stron: 736