Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura francuska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura francuska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 października 2020

Antoine Laurain, Kobieta z czerwonym notatnikiem

 



Czy zawartość damskiej torebki może zdradzić tożsamość właścicielki? Czy można się zakochać w kobiecie znając tylko jej prywatne zapiski z czerwonego notatnika? Takie pytania można sobie zadać po lekturze książki Antoine Laurain'a "Kobieta z czerwonym notatnikiem".

Laurent, paryski księgarz w średnim wieku znajduje pewnego ranka damską torebkę, niestety bez dokumentów. Domyśla się, że torebka została porzucona przez złodzieja. Wiedziony ciekawością rozpoczyna śledztwo mające doprowadzić do odnalezienia właścicielki torebki i czerwonego notatnika z prywatnymi zapiskami. Tymczasem Laure, właścicielka torebki, po szamotaninie ze złodziejem doznaje urazu głowy i zapada w śpiączkę. Nie jest świadoma, że obcy mężczyzna czyta z zaciekawieniem i fascynacją jej zapiski o spotkaniach, snach, ulubionych rzeczach, czynnościach... 
.
Bardzo przyzwoite czytadło, lekkie i przyjemne, na jeden, dwa wieczory, najlepiej przy lampce wina i nastrojowej muzyce. Czyta się tę książkę mając właściwie pewność szczęśliwego zakończenia. Atmosfera Paryża , finezja i lekkość narracji relacjonującej poszukiwania Laurenta i sytuację Laure sprawiły, że ta lektura mnie odprężyła i wprawiła w dobry nastrój.


"Podoba mi się sposób, w jaki ten mężczyzna znika nie zostawiając adresu,
Podoba mi się jego list,
Podoba mi się, że jest księgarzem,
Boję się, że jest trochę pokręcony,
Boję się, że nigdy go nie spotkam."

Tak napisała Laure w swoim notatniku o Laurencie, gdy z kolei ona zaczęła go szukać. Czy się odnajdą? Oczywiście! 


Książkę przeczytałam w formie ebooka


Autor: Antoine Laurain
Tytuł oryginalny: La femme au Carnet Rouge 
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumacz: Ewa Kaniowska
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 208


środa, 25 maja 2016

Daniel Pennac, Jak powieść






Tę książkę wyszukałam w bibliotece na fali zainteresowania literaturą okołoksiążkową. Przeczytałam już kilka „książek o książkach” i chciałam zapoznać się z kolejną, tym razem „popełnioną” przez francuskiego autora. Spodziewałam się czegoś w rodzaju „Exlibrisu” Anne Fadiman, czyli esejów o książkach pisanych przez mola książkowego, ale jest to książka napisana z zupełnie innej perspektywy. Pennac pisze z pozycji wychowawcy i nauczyciela, a sama książka odnosi się głównie do roli książki i literatury w wychowaniu dzieci i młodzieży, zarówno w domu, jak i w szkole. Autor przedstawia czytelnikowi swoje pomysły na to, jak wprowadzać książkę w życie dziecka, jak oswajać go z lekturą poprzez regularne czytanie. Dzieli się także swoimi doświadczeniami, jak nie zniechęcać nastoletniej młodzieży do czytania. Ponieważ książka została napisana w latach 90-tych XX wieku, głównym wrogiem czytelnictwa jest w jego mniemaniu telewizja, co moim skromnym zdaniem, jest już dawno nieaktualne. :)

Daniel Pennac prezentuje kilka zachęt do czytania. Przymus czytania, to według niego najgorsze, co może się zdarzyć. Jedna z opisanych przez niego sytuacji jest charakterystyczna i wbiła mi się w pamięć poprzez swoją niestandardowość. Na lekcji francuskiego z tzw. „trudną młodzieżą” Autor pojawił się z książką do czytania. Nie wymagał od uczniów analizy tekstu, nie tłumaczył, „co autor miał na myśli”, tylko zwyczajnie zaczął czytać na głos „Pachnidło” Suskinda. Było to coś w rodzaju powieści w odcinkach, czytanej przez nauczyciela. Po kilku lekcjach („odcinkach” lektury) okazało się, że ta niełatwa wychowawczo młodzież, sceptycznie odnosząca się do pomysłu nauczyciela, z niecierpliwością czeka na ciąg dalszy, ba! - niektórzy sami wypożyczyli książkę, żeby szybciej dowiedzieć się, co będzie dalej. :)

Znajdziemy w książce kilka opowieści zachęcających do czytania, parę mądrych cytatów, ale pozwolę sobie wymienić dziesięć Nienaruszalnych Praw Czytelnika, których twórcą jest Daniel Pennac:


1. Prawo do nieczytania.
2. Prawo do przeskakiwania stron.
3. Prawo do niekończenia książki.
4. Prawo do czytania jeszcze raz.
5. Prawo do czytania byle czego.
6. Prawo do bovaryzmu (choroby przenoszonej przez tekst).
7. Prawo do czytania byle gdzie.
8. Prawo do czytania na wyrywki.
9. Prawo do czytania na głos.
10. Prawo do milczenia.

Z wielu tych praw ochoczo korzystam nie mając do tej pory świadomości, że ktoś je zebrał w jednym miejscu. ;)

Mimo iż książka nieco się zestarzała i nie epatuje błyskotliwymi receptami czy zaskakującymi bon-motami, to jest to przyjemna, dająca do myślenia (zwłaszcza rodzicom) lektura.



Autor: Daniel Pennac
Tytuł oryginalny: Comme un roman
Tłumacz: Katarzyna Bieńkowska
Wydawnictwo: Muza
Seria: Spectrum
Rok: 2007
Stron: 171
 

sobota, 9 kwietnia 2016

Éric-Emmanuel Schmitt, Napój miłosny





Ta książka to chyba mój czytelniczy rekord: przeczytałam ją podczas jazdy autobusem do i z pracy, czyli w 40 minut. Nie wynikało to z jakiegoś zacięcia, że muszę ją skończyć, lecz po prostu tekstu jest tu niewiele, a i głębią przemyśleń książka nie powala.

Na 144 stronach zapisanych niejednokrotnie jednym bądź kilkoma zdaniami byli kochankowie - Adam i Luiza – prowadzą korespondencję o naturze miłości. Ich zerwanie po 5 latach związku było spowodowane niewiernością Adama prezentującego typowo męski punkt widzenia, któremu wydaje się, że ma pełną kontrolę nad swoimi zachowaniami i jest w stanie oddzielić seks od miłości. Uważa wręcz, że po zerwaniu, po którym roztrzęsiona Luiza przeprowadziła się na drugą półkulę, należy mu się przyjaźń ze strony porzuconej kochanki.

Luiza początkowo jest mocno wytrącona z równowagi, ale sytuacja ulega stopniowej zmianie, gdy na horyzoncie pojawia się nowa osoba w tym układzie…

Ich korespondencja toczy się wokół miłości. Czy miłość można wywołać celowo? Czy istnieje napój miłosny, który może skłonić drugą osobę do obdarzenia miłością konkretnej osoby? Adamowi wydaje się, że jest w stanie swoimi działaniami sprowokować dowolną kobietę do zakochania się w nim. Luiza jest dość sceptyczna, ale podejmuje tę grę.

Przyznam, że choć w książce można odnaleźć kilka zgrabnych bon-motów, to nie porwała mnie ona. Mimo usiłowań autora, nie znalazłam w niej nic odkrywczego, a tajemnica, która zostaje wyjaśniona się w ostatnim liście właściwie nie niesie żadnego zaskoczenia. Bohaterowie są papierowi, ich relacja jest poprowadzona jednotorowo i bez finezji. Wymieniane przez nich uwagi na temat natury związku między kobietą a mężczyzną są banalne i mało poruszające. Chociaż może się mylę; niejedna feministka doznałaby chyba pewnego wzburzenia czytając opinie Adama, zwłaszcza na początku książki. :)

Mnie wystarczyła wzmianka w tekście o „Niebezpiecznych związkach”, żeby zorientować się, że w relacji bohaterów jest „drugie dno” i pewna intryga, która zostaje ujawniona na końcu. 

Nie jest to w żadnej mierze książka odkrywcza, pobudzająca do refleksji i poszukiwań, ale może być zupełnie przyjemnym towarzyszem, np. podczas podróży. Do pozytywów zaliczyłabym również ładną okładkę oraz niewielką objętość.


Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł oryginalny: L'Elixir d'amour
Wydawnictwo: Znak
Tłumacz: Wawrzyniec Brzozowski
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 144

środa, 18 lutego 2015

Celeste Albaret, Pan Proust




 
Marcel Proust jest autorem legendarnego, siedmioczęściowego cyklu powieściowego “W poszukiwaniu straconego czasu”, który z jednej strony znajduje się na wielu listach arcydzieł literackich, z drugiej zaś uchodzi często za dzieło zbyt trudne w odbiorze. Ten cykl zapewnił pisarzowi wieczną sławę i bezdyskusyjne miejsce w panteonie najsłynniejszych pisarzy. Eksperci ciągle piszą eseje i analizy dotyczące jego dzieła (polecam szczególnie teksty Anny Iwaszkiewiczowej, wielkiej admiratorki opus magnum Prousta), a dzieło wciąż jest obecne w przestrzeni kulturalnej, czego przykładem jest rozpoczęta najnowsza polska edycja „W poszukiwaniu straconego czasu”. 

A jakim człowiekiem był Marcel Proust? Krążyły rozmaite opinie na temat jego stylu życia. Wiadomo, że wywodził się z bardzo bogatej rodziny, że poważnie chorował na astmę, że zwłaszcza w ostatnich latach życia żył „na odwrót”: w dzień spał, w nocy pracował. Wokół jego zwyczajów narosło wiele mitów, tymczasem najwięcej wiedziała o nich jego opiekunka i służąca – Celeste Albaret.

„Dzisiaj zrozumiałam – praca pana Prousta, jego zupełne poświęcenie się dziełu polegały na tym, że dobrowolnie wytrącił się z czasu, aby go lepiej odnaleźć. Kiedy czas przestaje istnieć, nastaje cisza. Potrzebna mu była cisza, bo chciał słyszeć tylko te głosy, które miały się odzywać w jego książkach.” (s. 74)

Wkroczyła ona w jego życie w 1913 r., gdy wyszła za mąż za Odile’a Albaret, ulubionego kierowcę Marcela Prousta. Po przyjeździe do Paryża z mężem została przedstawiona pisarzowi. Powoli stawała się coraz ważniejszą częścią skromnego kręgu osób, które otaczały pisarza. Początkowo zajmowała się dostarczaniem korespondencji „pana Prousta” (tak go właśnie nazywała) w mieście, a po wybuchu wojny i odejściu jego kamerdynera i męża Celeste na front, okazała się osobą niezbędną do zapewnienia pisarzowi poczucia komfortu i takiego poziomu opieki, jakiego wymagał. A jego wymagania były nader nietypowe, począwszy od kompletnie odwróconego trybu dnia i nocy aż po drobiazgi dotyczące choćby parzenia kawy.

Przez ostatnie osiem lat życia Marcel Proust coraz bardziej oddawał się pracy nad ukończeniem swojego dzieła. Jeśli wychodził na przyjęcia, to głównie po to, aby zdobyć dodatkowy materiał (oparty na szczegółowych obserwacjach uczestników spotkań) do swojego dzieła. Z ludźmi spotykał się tylko wtedy, gdy uznał to za konieczne dla dobra jego książki. 

„Prawda życia mieści się w obserwacji i w pamięci, inaczej przeminie bez śladu. Żeby uczynić moje postacie prawdziwymi, włożyłem w nie wszystkie moje obserwacje i całą moją pamięć. Jeśli mają być prawdziwe, to muszą być kompletne. Dlatego ubrałem je i uczesałem zgodnie z tym, co zapamiętałem obserwując tyle innych osób w moim życiu.” (s. 321)


 
"Widok Delft" Vermeer
Źródło zdjęcia
Kolejny fragment obrazuje z kolei jego przywiązanie do szczegółu i dążenie do perfekcji, które odnalazł w jednym z obrazów Vermeera.

„W związku z jego dziełem I sposobem pracy, zafrapowało mnie bardzo zdanie, które powiedział kiedyś o obrazie Vermeera przedstawiającym pejzaż z Delft z tym słynnym fragmentem żółtego muru – a Bóg jeden wie, jak często do tego wracał. Było to pod sam koniec, kiedy znowu obejrzał ten obraz w muzeum Jeu de Paume. Wrócił zupełnie wyczerpany. W nocy powiedział mi – a w jego spojrzeniu była taka ekstaza, jakby jeszcze miał przed oczami obraz Vermeera:
- Ach, Celesto, nie wyobrażasz sobie tej precyzji, tej perfekcji! Najdrobniejsze ziarenko piasku! Malusieńka kropka to różowości, to zieleni… Jak to zostało wypracowane! Będę musiał jeszcze pracować i pracować, dodawać ziarnka piasku.” (s. 351)
 

 
Celeste swoim oddaniem i wiernością zdobyła jego zaufanie, dzięki czemu jej relacja stanowi nieocenione źródło dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć, w jakich warunkach powstawało to niezwykłe dzieło i które osoby z ówczesnego „wielkiego świata” stanowiły inspirację Prousta. Niewiele brakowało, aby te wspomnienia w ogóle nie zostały spisane. Po śmierci „pana Prousta” Celeste nie rozmawiała z nikim, nie zdradziła sekretów swojego chlebodawcy, z którym łączyła ją bardzo mocna więź, któremu była oddana i wierna mimo jego dziwacznych niekiedy wymagań i zwyczajów. Dopiero pięćdziesiąt lat po jego śmierci, gdy sama była ponad 80-letnią staruszką, zdecydowała się na opisanie swojego życia z „panem Proustem”. Jej zwierzeń wysłuchał i ubrał w formę Georges Belmont. Celeste postanowiła przerwać milczenie, aby dać odpór rozmaitym kłamstwom, które były publikowane po śmierci pisarza przez ludzi, którzy nie znali go naprawdę bądź ich znajomość z nim była powierzchowna.

Celeste to strażniczka pamięci o Prouście. W swoich wspomnieniach obala nieprawdy i przeinaczenia, które zostały wypowiedziane na jego temat i choć czasami jest w tym dążeniu może zbyt gorliwa (według niej nie ma mowy, aby Proust miał skłonności homoseksualne) to siła jej oddania i wierności budzi szacunek. Śmiem przypuszczać, że w dużej mierze dzięki jej opiece pisarz mógł ukończyć swoje dzieło prowadząc odmienny od reszty ludzkości tryb życia, do czego ona się całkowicie przystosowała.

Czytając tę książkę byłam pewna, że Marcel Proust w osobie Celeste odnalazł osobę, której predyspozycje psychologiczne, takt i dyskrecja pozwoliły na dokończenie jego „opus magnum”. Jestem niemal pewna, że gdyby nie miał zapewnionej takiej opieki z jej strony, takiego poświęcenia, funkcjonowania właściwie tylko na jego potrzeby, to nie mógłby prowadzić tego rodzaju życia, jaki wybrał. Celeste, nie dość, że sprostała jego wymaganiom, to jeszcze nie krytykowała ich w najlżejszym stopniu, gdy tymczasem nam te zasady wydają się co najmniej dziwaczne. Była wierna do końca. Można żałować, że nie skorzystała z rady swojego chlebodawcy i nie prowadziła zapisków dziennych, co byłoby bardzo interesujące dla wszystkich zainteresowanych życiem pisarza, ale i tak te wspomnienia spisane po 50 latach od śmierci przynoszą wiele interesujących szczegółów. W słowach pani Albaret można odczytać głębokie przywiązanie do pana Prousta i choć czasem nazywa go tyranem, wymagającym natychmiastowego spełniania jego życzeń, to jednocześnie usprawiedliwia to chorobą i misją stworzenia dzieła, które będzie pomnikiem jego twórcy. Jak sam mówił:

“Widzisz, Celesto, chciałbym, aby moja książka była w literaturze jak katedra. Dlatego ciągle nie widać końca. Nawet, gdy jest zbudowana, trzeba ją ciągle ozdabiać tym i owym, tu witraż, tam kapitel, gdzie indziej mała kapliczka z posążkiem w kącie.” (s. 305)

Kilka lat temu przeczytałam wszystkie tomy „W poszukiwaniu straconego czasu”, ale była to lektura podparta dość ogólną wiedzą. Sądzę, że po lekturze wspomnień Celeste wiele fragmentów przemówiłoby do mnie mocniej i wyraziściej. Niewykluczone więc, że wrócę do tego dzieła, ale za jakiś czas. Może to dobra lektura na emeryturę?


Autor: Celeste Albaret
Tytuł oryginalny: Monsieur Proust
Wydawnictwo: Czytelnik
Tłumacz: Ewa Szczepańska-Węgrzecka
Rok wydania: 1976
Liczba stron: 479

 

czwartek, 9 maja 2013

Herve Tullet, Turlututu. A kuku, to ja!




Mając w pamięci swoje zachwyty nad pierwszą książką Herve Tullet wydaną przez wydawnictwo Babaryba aż się sama zdziwiłam, że nie napisałam ani słowa o kolejnym jego wydawnictwie dla najmłodszych. Oczywistym było, że po naszym rodzinnym doświadczeniu z "Naciśnij mnie" kolejna książka francuskiego plastyka również zagości w naszym domu. :)
 
Turlututu, tytułowy bohater drugiej książki Herve Tullet, jest trochę dziwnym kosmitą z ogromnym okiem, który podróżuje po wszechświecie, maluje, czaruje i swoim niezwykłym entuzjazmem w wypowiedziach, podkreslanych wieloma wykrzyknikami, wciąga w wir zabawy i Rodzica, i malucha, do którego książka jest przede wszystkim skierowana.
 
Początkowo, gdy przejrzałam książkę po zakupie, warstwa wizualna wydała mi się nieco chaotyczna, zwłaszcza w porównaniu z prostotą "Naciśnij mnie". Reakcja młodego odbiorcy podczas pierwszego czytania była jednak niezbitym dowodem, że moje obawy były płonne. Sama zresztą też szybko uległam czarowi tego niezwykłego bohatera.
 
Podobnie jak poprzednia książka Tullet to książka interaktywna. Dziecko naciska, pstryka, śpiewa, trzęsie książką, dmucha i aktywnie uczestniczy w lekturze. Dla Rodzica czy też "osoby czytającej" autor również wymyślił kilka atrakcji, dzięki czemu radość czytania jest wspólna. Bo miejcie na uwadze, że ta książka przynosi w nasze progi radość i frajdę, a przy okazji stanowi pole do popisu dla wyobraźni dziecka i Rodzica. "Osoba czytająca" również ma okazję, a wręcz musi wykazać się kreatywnością przy lekturze tej książki. Jej interpretacja ma wpływ na odbiór książki przez dziecko.  
 
Nasz synek uwielbia, gdy zasiadamy do wspólnej lektury. Czasami, podobnie jak Turlututu, też chce być wielki jak wieża Eiffle'a, ale najbardziej mnie rozbawiło, gdy dzień czy dwa po kilkakrotnym przeczytaniu tej książki podśpiewywał sobie "My jesteśmy krasnoludki..." w języku Turlututu. ;) A jaki to język? Trzeba przeczytać książkę o przygodach sympatycznego kosmity i zaśpiewać piosenkę. Najlepiej razem z dzieckiem, dla którego lektura tej książki to przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Świetna rzecz! Czekam z niecierpliwością na kolejne pomysły pana Tullet.
 

Hervé Tullet (ur. 1958) - absolwent studiów w dziedzinie sztuki dekoracyjnej. Przez dziesięć lat pracował jako dyrektor artystyczny. W 1990 r. przygotował pierwsze ilustracje prasowe. W 1994 r. opublikował pierwszą książkę dla dzieci pt. "Comment Papa a rencontré Maman". "Turlututu. A kuku, to ja" zostało wydane w 2004 r., a "Naciśnij mnie" w 2010 r. i niemal natychmiast książka ta zyskała uznanie za swoją rewolucyjną formę. Strona internetowa autora znajduje się tu, a wywiad z nim znajdziecie tu
 
 
 
Autor: Herve Tullet
Tytuł oryginalny: Coucou, c'est moi! Turlututu
Wydawnictwo: Babaryba
Tłumacz: Marta Tychmanowicz
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 80

czwartek, 16 sierpnia 2012

Hervé Tullet, Naciśnij mnie


Rzadko mi się to zdarza, ale tę książkę kupiłam wyłącznie na podstawie noty wydawniczej. Nie znałam ani autora, ani tytułu, ale opis wydał mi się na tyle zachęcający, że postanowiłam nabyć tę książkę dla mojego synka, choć był on jeszcze zbyt mały, aby być wtedy jej odbiorcą. Potem, na kilku blogach przeczytałam entuzjastyczne opinie o książce i pozostało mi tylko poczekać na reakcję najważniejszego recenzenta, czyli mojego dwulatka. :) Zanim jednak przekażę Wam jego opinię, napiszę kilka słów komentarza do tej niezwykłej pozycji.

Książka ta nie zawiera tradycyjnej treści, do której przyzwyczaili się czytelnicy. Rozpoczyna się ona wizerunkiem żółtej kropki na stronie i dyspozycją „Naciśnij na żółtą kropkę i przewróć kartkę”. I żeby się dowiedzieć, co stanie się po naciśnięciu tejże kropki, należy przewracać kolejne strony wykonując polecenia zapisane na kolejnych kartkach, co angażuje wszystkich odbiorców tej książki do wykonywania różnych dziwnych czynności. :) Rodzic odczytuje polecenia, dziecko je wykonuje (czasem z pomocą Rodzica) z dużą radością.

Książka ta jest ilustracją szalenie prostego, a jednocześnie nowatorskiego pomysłu zrealizowanego w doskonałym stylu. Tak naprawdę to coś w rodzaju gry komputerowej, tylko przeniesionej na papier. Książka jest interaktywna i dzięki temu rozwija wyobraźnię przestrzenną dziecka i sporo uczy. Mały czytelnik poznaje znaczenie kilku czasowników, uczy się rozpoznawać kolory i kierunki (prawo, lewo).


Podkreślenia wymaga plastyczna oprawa książki. Uwagę młodego czytelnika z pewnością przyciągną piękne, żywe kolory. Nie jest to nic dziwnego, zważywszy na fakt, że autorem książki jest znany francuski ilustrator. Nie dziwi też, że książka stała się międzynarodowym bestsellerem, gdyż autor jest ojcem trójki dzieci i potrafił stworzyć książkę, która w sposób uniwersalny nawiązuje kontakt z dzieckiem niezależnie od jego narodowości i języka, którym się posługuje (bądź nie).



Książka jest też bardzo estetycznie wydana. Tekst jest dwujęzyczny, polski i francuski, być może z uwagi na fakt, że wydanie książki zostało dofinansowane przez francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ale nie wykluczam, że może to być standardowa reguła przy obcojęzycznych wydaniach tego tytułu. 

Uczciwie przyznaję, że nie spotkałam się jeszcze z takim sposobem zabawy z małym czytelnikiem, ale proszę o więcej takich książek! Wydawnictwu Babaryba należą się wielkie brawa za udostępnienie tej książki polskim odbiorcom. W sieci znalazłam również informację, że polscy wydawcy mieli nadzieję na sprowadzenie do naszego kraju Hervé Tulleta, który poprowadziłby zajęcia plastyczne dla dzieci, ale to przedsięwzięcie chyba się jeszcze nie doczekało realizacji.



Wracając do odbioru książki w moim domu, nie zdziwi Was chyba moje wyznanie, że książka ta spowodowała u nas lekki ferment. Pozornie nic tego nie zapowiadało, bo książeczka, choć wydana nader estetycznie, nie sprawia wrażenia pożeracza czasu. Okazało się jednak, że potrafi ona uzależnić…

Pierwsza wspólna lektura to był szał w ciapki, jeśli nie w kropki, nomen omen. :) Moje dziecko jest dość niecierpliwe i chciało koniecznie zobaczyć, co jest na kolejnej stronie, a to groziło porwaniem książki na strzępy. Po udanej obronie integralności książki, odczekałam parę dni i przystąpiłam do kolejnej próby wspólnej lektury. I każde kolejne podejście było pełniejsze, bardziej wartościowe i weselsze :) Obecnie mój synek uwielbia tę książkę, która jest dla niego synonimem wspaniałej zabawy. Naciska, pociera, dmucha, klaszcze z ogromnym zapamiętaniem i ma ogromną frajdę z tego czasu, który spędza z członkiem Rodziny czytającym tekst i z książką. Nie ma dosyć nawet po kilkakrotnym jej przeczytaniu pod rząd i czasami kończy się małą awanturą, gdy odkładamy książkę na półkę zbyt wcześnie w mniemaniu naszego najmłodszego domownika. :) Nie chcąc się już dłużej rozwodzić nad zaletami tego wydawnictwa, powiem tylko, że dla mnie ta książka to rewelacja.


Poniżej zamieszczam reklamę książki w wersji angielskiej. Występujące w niej dzieci są dużo starsze od mojego synka, ale zapewniam Was, że już dziecko w wieku dwóch lat i kilku miesięcy może czerpać z kontaktu z tą książką dużo radości. :) Polecam!








Hervé Tullet (ur. 1958) - po ukończeniu studiów w dziedzinie sztuki dekoracyjnej pracował przez dziesięć lat jako dyrektor artystyczny. W 1990 r. przygotował pierwsze ilustracje prasowe. W 1994 r. opublikował pierwszą książkę dla dzieci pt. "Comment Papa a rencontré Maman". Jest autorem kilku tytułów. "Naciśnij mnie" zostało wydane w 2010 r. i niemal natychmiast książka zyskała uznanie za swoją rewolucyjną formę. Strona internetowa autora: http://www.herve-tullet.com/

Źródło zdjęcia

Moja ocena: 6/ 6


Autor: Hervé Tullet
Tytuł oryginalny: Un livre
Wydawnictwo: Babaryba
Tłumacz: Marta Tychmanowicz
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 56


poniedziałek, 20 lutego 2012

Guillaume Musso, Będziesz tam?




Chyba każdy z nas zastanawiał się przynajmniej raz w życiu, co by było, gdyby podjął inną decyzję w przeszłości. Elliott Cooper, bohater książki Guillaume Musso, jest znanym chirurgiem zmagającym się ze śmiertelną chorobą. Największą radością jego życia jest dorosła już córka Angie, największym pragnieniem – jeszcze raz ujrzeć ukochaną Ilenę, zmarłą tragicznie przed trzydziestoma laty. Otrzymuje on szansę na spełnienie swojego marzenia otrzymując w prezencie kilka pigułek umożliwiających podróż w przeszłość. Przez ciekawość zażywa jedną z nich i wkracza na ścieżkę nieprawdopodobnej przygody – cofa się w przeszłość, po raz kolejny przeżywa młodość i zostaje wystawiony na pokusę wprowadzenia pewnych zmian w podjętych wcześniej decyzjach …



Sięgnęłam po książkę tego autora po raz pierwszy, zachęcona pozytywnymi opiniami na jej temat, które spotykałam w wielu miejscach. Najciekawszy wydał mi się pomysł fabularny, który rzeczywiście skłania do zastanowienia. Jest to jednak typowa literatura popularna; książka jest sprawnie napisana, czyta się ją szybko i z zainteresowaniem, ale zabrakło mi głębszej refleksji.

Podobało mi się, że główny bohater podejmując działania na rzecz zmiany swoich decyzji w przeszłości, powoduje skutki, których nie przewidział, a które negatywnie wpłynęły na drugą „wersję” jego życia. Prowokuje to pytania, czy takie realne powroty w przeszłość naprawdę miałyby jakikolwiek sens, czy nie lepiej zostawić sprawy takimi, jakie są. Przed takimi dylematami staje Elliott, który pragnie uratować Ilenę, swoją największą miłość, a jednocześnie ocalić swoją córkę urodzoną z przypadkowego związku.


Postacie naszkicowane przez Musso są jednowymiarowe, brak im psychologicznej głębi. Dialogi też są dość „płaskie” i nie ukrywam, że przeszkadzało mi to w odbiorze książki. Trójka głównych bohaterów, Elliott, Matt i Ilena, nawiązuje przyjaźń w bardzo dramatycznych okolicznościach, przez wiele lat stanowią niemal jedność, dlatego też zaskakuje łatwość, z jaką Matt i Elliott tracą ze sobą kontakt pod wpływem wydarzeń sprowokowanych przez wycieczki w przeszłość.


Żartobliwym aspektem podróży w czasie Eliotta są z kolei natychmiastowe zmiany zawartości starych gazet i najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej :) Ciekawym pomysłem było również opatrzenie każdego rozdziału intrygującą sentencją. Wybór tych zdań przez autora to naprawdę majstersztyk. Poniżej jedno z nich, które najbardziej zapadło mi w pamięć:


„Człowiek idzie przez teraźniejszość z zawiązanymi oczyma. Może jedynie przeczuwać i odgadywać, co właściwie przeżywa. Dopiero później odwiązuje mu się chusteczkę z oczu, a on spojrzawszy w przeszłość stwierdza, co przeżył i jaki to miało sens.”

                                                                                                             Milan Kundera



Lektura "Będziesz tam?" była dla mnie ciekawym spotkaniem z nowym autorem, który słynie z pisania opowieści z elementami magicznymi wplecionymi w realny świat. Biorąc pod uwagę wszystkie zachwyty, z jakimi się spotkałam, jestem jednak nieco rozczarowana. Nie do końca mnie ta lektura zadowoliła, ale jeśli nadarzy się okazja sięgnę w przyszłości po inne książki Musso, gdyż jego pomysły fabularne wydają się być frapujące.

 

Guillaume Musso (ur. w 1974 r.) – francuski pisarz. Z wykształcenia ekonomista. Przez kilka lat nauczał w liceum, pracował także na uniwersytecie w Nancy. W wieku 24 lat przeżył bardzo poważny wypadek samochodowy. W 2001 r. ukazała się jego pierwsza powieść „Skidamarink”. Kolejna powieść z 2004 r. „Potem” została bestsellerem we Francji i została przetłumaczona na wiele języków. Kolejne książki „Uratuj mnie” i „Będziesz tam?” uczyniły Musso jednym z najbardziej znanych współczesnych pisarzy francuskich. Oficjalną stronę internetowa pisarza znajdziecie tu, a ciekawy wywiad z nim w języku angielskim - tu.



Moja ocena: 4 / 6



Autor: Guillaume Musso
Tytuł oryginalny: Seras-tu là?
Wydawnictwo: Albatros
Tłumacz: Krystyna Kowalczyk
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 319

Autorzy

Agopsowicz Monika Albaret Celeste Albom Mitch Alvtegen Karin Austen Jane Babina Natalka Bachmann Ingeborg Baranowska Małgorzata Becerra Angela Beekman Aimee Bek Aleksander Bellow Saul Bennett Alan Besala Jerzy Bobkowski Andrzej Bogucka Maria Bonda Katarzyna Borkowska Urszula Bowen Rhys Brabant Hyacinthe Braine John Brodski Josif Calvino Italo Castagno Dario Cegielski Tadeusz Cejrowski Wojciech Cherezińska Elżbieta Cleeves Ann Courtemanche Gil Covey Sean Crummey Michael Cusk Rachel Czapska Maria Czarnecka Renata Czarnyszewicz Florian Czwojdrak Bożena Dallas Sandra Didion Joan Dmochowska Emma Doctorow E.L. Domagalski Dariusz Domańska-Kubiak Irena Dostojewska Anna Drewniak Wojciech Drinkwater Carol Drucka Nadzieja Druckerman Pamela Dunlop Fuchsia Dyer Wayne Edwardson Ake Evans Richard Fabiani Bożena Fadiman Anne Faulkner William Fiedler Arkady Filipowicz Wika Fletcher Susan Fogelström Per Anders Fowler Karen Joy Frankl Viktor Franzen Jonathan Frayn Michael Fredro Aleksander Fryczkowska Anna Fønhus Mikkjel Gaskell Elizabeth Genow Magdalena Gilmour David Giordano Paolo Goetel Ferdynand Goethe Johann Wolfgang Gołowkina Irina Grabowska-Grzyb Ałbena Grabski Maciej Green Penelope Grimes Martha Grimwood Ken Gunnarsson Gunnar Gustafsson Lars Gutowska-Adamczyk Małgorzata Guzowska Marta Hagen Wiktor Hamsun Knut Hejke Krzysztof Helsztyński Stanisław Hen Józef Herbert Zbigniew Hill Napoleon Hill Susan Hoffmanowa Klementyna Holt Anne Hovsgaard Jens Hulova Petra Ishiguro Kazuo Iwaszkiewicz Jarosław Iwaszkiewiczowa Anna Jaffrey Madhur Jahren Hope Jakowienko Mira Jamski Piotr Jaruzelska Monika Jastrzębska Magdalena Jersild Per Christian Jurgała-Jureczka Joanna Jörgensdotter Anna Kaczyńska Marta Kallentoft Mons Kanger Thomas Kanowicz Grigorij Karlsson Elise Karon Jan Karpiński Wojciech Kaschnitz Marie Luise Kolbuszewski Jacek Komuda Jacek Kowecka Elżbieta Kościński Piotr Kraszewski Józef Ignacy Kroh Antoni Kruusval Catarina Krzysztoń Jerzy Kręt Helena Kuncewiczowa Maria Kutyłowska Helena Lackberg Camilla Lanckorońska Karolina Lander Leena Larsson Asa Laurain Antoine Lehtonen Joel Loreau Dominique cytaty Lupton Rosamund Lurie Alison Maciejewska Beata Maciorowski Mirosław Mackiewicz Józef Magris Claudio Malczewski Rafał Maloney Alison Manguel Alberto Mankell Henning Mann Wojciech Mansfield Katherine Marai Sandor Marias Javier Marinina Aleksandra Marklund Liza Marquez Gabriel Masłoń Krzysztof Mazzucco Melania Małecki Jan McKeown Greg Meder Basia Meller Marcin Meredith George Michniewicz Tomasz Mitchell David Mizielińscy Miłoszewski Zygmunt Mjaset Christer Mrożek Sławomir Mukka Timo Murakami Haruki Musierowicz Małgorzata Musso Guillaume Myśliwski Wiesław Nair Preethi Naszkowski Zbigniew Nesbø Jo Nesser Hakan Nicieja Stanisław Nothomb Amelie Nowakowski Marek Nowik Mirosław Obertyńska Beata Oksanen Sofi Orlińska Zuzanna Ossendowski Antoni Ferdynand Pająk-Puda Dorota Paukszta Eugeniusz Pawełczyńska Anna Pawlikowski Michał Pezzelli Peter Pilch Krzysztof Platerowa Katarzyna Plebanek Grażyna Proust Marcel Pruszkowska Maria Pruszyńska Anna Przedpełska-Trzeciakowska Anna Puchalska Joanna Puzyńska Katarzyna Płatowa Wiktoria Quinn Spencer Rabska Zuzanna Rankin Ian Rejmer Małgorzata Reszka Paweł Rutkowski Krzysztof Rylski Eustachy Sadler Michael Safak Elif Schirmer Marcin Seghers Jan Sobański Antoni Sobolewska Justyna Staalesen Gunnar Stanowski Krzysztor Stasiuk Andrzej Stec Ewa Stenka Danuta Stockett Kathryn Stulgińska Zofia Susso Eva Sypuła-Gliwa Joanna Szabo Magda Szalay David Szarota Piotr Szczygieł Mariusz Szejnert Małgorzata Szumska Małgorzata Terzani Tiziano Theorin Johan Thompson Ruth Todd Jackie Tomkowski Jan Tristante Jeronimo Tullet Herve Velthuijs Max Venclova Tomas Venezia Mariolina Vesaas Tarjei Wachowicz-Makowska Jolanta Waltari Mika Warmbrunn Erika Wassmo Herbjørg Wasylewski Stanisław Wałkuski Marek Wańkowicz Melchior Weissensteiner Friedrich White Patrick Wiechert Ernst Wieslander Jujja Włodek Ludwika Zevin Gabrielle Zyskowska-Ignaciak Katarzyna de Blasi Marlena Ładyński Antonin Łapicka Zuzanna Łopieńska Barbara Łozińska Maja Łoziński Mikołaj Żylińska Jadwiga
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...