Ten samolocik w prawym górnym rogu okładki "Turbulencji" nie jest przypadkowy. Książka jest zbiorem dwunastu powiązanych że sobą miniaturek. Wspólnym ich elementem są podróże lotnicze, z tym, że w każdym opowiadaniu pojawia się główna postać następnej mikroopowieści. Dzięki bohaterom odbywamy swoistą podróż dookoła świata.
Siłą rzeczy nie ma tu głębokiej analizy psychologicznej pojawiających się postaci. Bohaterów "widzimy" na chwilę, w przelocie i zaraz następuje pożegnanie. Ich problemy są zaledwie naszkicowane, poznajemy ich najważniejsze w danym momencie troski, kwestie do rozstrzygnięcia, wahania, czyli tytułowe "turbulencje". Czasem są to momenty dramatyczne, czasem po prostu chwile, które skłaniają bohaterów do przemyśleń.
Ta książka jest swoistą opowieścią o globalizacji i człowieku w czasach, gdy w zasadzie nie ma granic uniemożliwiających przemieszczanie się, ale pojawiają się pytania i wątpliwości dotyczące naszego życia, samotności i granic, które utrudniają nam bliski kontakt z drugim człowiekiem.
Muszę przyznać, że żadna opowieść mnie nie poruszyła, nie było też wielkich zaskoczeń. Pisarz posługuje się prostymi, krótkimi zdaniami. To lektura na jedno popołudnie, nieco powierzchowna, choć przyjemna w odbiorze.
Autor: David Szalay
Wydawnictwo: Pauza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 144