Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura faktu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura faktu. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 lipca 2024

“Zadawanie sobie pytań i pragnienie zrozumienia siebie jest fetowanym aktem ludzkości."- Kilroy J. Oldster

Jeżeli gustujecie w reportażach to być może znacie twórczość Pana Jacka Holuba, a jeśli jeszcze nie znacie to nadróbcie koniecznie!

Autor w swoich publikacjach porusza tematy dotykające wielu niełatwych aspektów życia ludzi z różnych grup i przestrzeni społecznych. Najnowsza pozycja „Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu” przybliża czytelnikom codzienne zmagania osób będących właśnie w spektrum oraz ich rodzin i opiekunów, ale nie tylko ich.

W każdej ze swoich książek Jacek Hołub stara się być cichym, acz ogromnie uważnym słuchaczem i obserwatorem, by dzięki temu móc jak najgłębiej wejść w świat opisywanego środowiska i to właśnie jego przedstawicielom oddać głos.

Nie inaczej jest i tym razem. Na kartach „Wszystko mam bardziej...” poznajemy kilkoro bohaterów, którzy wpuszczają autora do swojego neuroróżnorodnego świata, który, choć dla nas tzw. neurotypowych często wydaje się, kolokwialnie mówiąc, dziwny i nieprzystępny, gdy zdecydujemy się (i będzie nam dane) zajrzeć głębiej zyskujemy spojrzenie, w którym najpierw widać człowieka z jego pasjami, talentami etc., a dopiero potem spektrum, w jakim się znajduje.

Książka ta z całą pewnością przełamuje sporo stereotypów i mitów na temat osób w spektrum, które to schematy przez lata narosły wokół tych osób. Zaznaczyć należy, że autor oddaje głos wielu osobom, wśród których są nie tylko ludzie w spektrum, ale także ich rodzice, partnerzy, psycholodzy, terapeuci, wolontariusze oraz aktywiści i samorzecznicy, dzięki temu pozycja ta według mnie nabiera jeszcze większej wieloaspektowości.

Czytając ten reportaż uświadamiamy sobie, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy zarazem różni i tacy sami, gdyż każdy człowiek ma prawo funkcjonować i rozwijać się na swój własny sposób w przyjaznych i bezpiecznych dla niego warunkach.

Oczywiście należy również zaznaczyć, iż ile osób w spektrum, tyle neuroróżnorodności, więc nie sposób przyłożyć do wszystkich jednego wzoru postępowania i jednej kalki, według której należy podchodzić do tego tematu, ponieważ skala opisanego zagadnienia jest bardzo szeroka.

Jest to książka o przenikaniu się dwóch światów, o tym, co daje diagnoza, o ogromnych emocjach, życiowych traumach, lękach oraz o potrzebie wsparcia i akceptacji, które pomagają funkcjonować pomimo trudności.

Zamieszczony na końcu publikacji List dorosłych ze spektrum autyzmu do rodziców dzieci z autyzmem daje do myślenia i otwiera odbiorcy oczy na wiele kwestii, nad którymi nieczęsto się pochylamy w stosunku do osób w spektrum.

Jeśli lubicie dobre, skłaniające do przemyśleń i dające szersze spojrzenie na dany temat reportaże to polecam Wam „Wszystko mam bardziej…”, a Autorowi gratuluję kolejnej ogromnie empatycznej i ukazującej człowieka i jego indywidualny świat pozycji.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

środa, 5 czerwca 2024

"Wygląd ma znaczenie w każdym miejscu, a niejednokrotnie jest dobrą maską do zakrycia własnych cierpień."

Stali bywalcy mojego bloga oraz wszystkich innych towarzyszących mu profili doskonale wiedzą, że co jakiś czas sięgam również po reportaże. Po książkę, o której dziś Wam opowiem, sięgnęłam zachęcona przez jedną z youtuberek, która opowiadała o niej w bardzo przejmujący sposób.

„Historia na śmierć i życie” autorstwa pana Wojciecha Tochmana powstawała w oparciu o materiał zebrany przez panią Lidię Ostałowską, która zmarła na początku 2018 roku nie ukończywszy pracy na ww. publikacją.

Jest to historia Moniki Osińskiej, która mając zaledwie 18 lat została skazana na dożywocie za zabójstwo, którego była jedynie niemym świadkiem. Zbrodni tej dopuściły się bowiem inne osoby.

Z jednej strony mamy wstrząsająca historię wchodzącej w dorosłość młodej kobiety, której całe życie w jednej chwili zostało przekreślone. Z drugiej bliskich ofiary borykających się ze stratą i szukających sprawiedliwości za wszelką cenę… Czy zawsze dzieje się to w racjonalny sposób? – przekonajcie się czytając niniejszą pozycję. Niemniej jednak, jak możecie się domyślać, ogromne emocje bardzo rzadko idą w parze z racjonalizmem.

W „Historii na śmierć i życie” Wojciech Tochman z jednej strony ukazuje nam trudną i bolesną więzienną historię Moniki Osińskiej, z drugiej natomiast obnaża indolencję ówczesnego wymiaru sprawiedliwości, co również jest ogromnie poruszające i niejednokrotnie wywołuje wzburzenie u czytelnika.

Książka ta jest wstrząsającą opowieścią o niesprawiedliwości, samotności, tęsknocie, lęku, próbach odnalezienia się w więziennej rzeczywistości i wielu, wielu innych emocjach, które udzielają się czytelnikowi podczas lektury.

Historia Moniki Osińskiej pokazuje dobitnie, jak bardzo brzemienna w skutkach może okazać się jedna chwila w życiu, zwłaszcza tak młodego, człowieka…

W marcu 2023 roku, po 27 latach spędzonych za kratami kobieta została zwolniona z zakładu karnego, mając wówczas 46 lat. Trudno mi sobie nawet wyobrazić jak ciężkie musi być wdrażanie się w takim wieku, po takich przejściach i po tylu latach izolacji do zwyczajnego życia…

Niestety Pani Lidia Ostałowska nie doczekała wyjścia Moniki na wolność, o które tak mocno i gorliwie walczyła za życia.

Jeśli szukacie mocnego i dającego w wielu aspektach do myślenia reportażu to gorąco polecam Wam lekturę „Historii na śmierć i życie”.

  

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 19 stycznia 2023

"Kiedy ktoś zapyta, na co poświęciłam najwięcej czasu, odpowiadam: aby być jak inni. Choć wiedziałam, że to niemożliwe." - Roma Ligocka

Są książki, których z pewnych względów nie sposób oceniać i z całą pewnością mogę powiedzieć, że publikacje autorstwa Pani Romy Ligockiej należą do tej właśnie kategorii, a samej autorki chyba nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać.

Najnowsza pozycja pisarki zatytułowana została „Dziecko wojny” i stanowi ona zbiór fragmentów z różnych dotychczas wydanych przez nią książek. Zaznaczyć należy, iż zawarte w niniejszym tytule teksty są ze sobą bardzo spójnie połączone.

„Dziecko wojny” ukazuje dramatyczne losy małej dziewczynki, jej rodziny i otoczenia, które zostało wepchnięte w mroczne i zimne wojenne szpony. W moich oczach jest to również próba swoistego „utulenia” i zaopiekowania się przez dojrzałą Romę wciąż tkwiącą w niej przecież małą Rominką (jak zwracała się do niej Babcia).

Autorka w sposób bardzo otwarty i szczery opowiada w niniejszej pozycji o swojej traumie i o wciąż powracających lękach. Pisze także o tym, iż w tamtych niezwykle dramatycznych czasach właściwie nie wolno było okazywać strachu ani innych emocji, które targały istotą ludzką.

Taki stan rzeczy oczywiście nie pozostał bez echa i sprawił, że wielu z tych, którym udało się przetrwać jest lub było bardzo mocno straumatyzowanych.

Nie jest to jednak wyłącznie opowieść o wojnie. Mowa w niej również o rodzinie i ludziach dobrej woli, którzy zazwyczaj z narażeniem własnego bezpieczeństwa i życia ratowali innych.

Pani Roma Ligocka snuje także refleksje dotyczące tego, czym tak naprawdę jest dla człowieka dom, jakie ma dla niego znaczenie i czy jej samej udało się go odnaleźć po tym, czego doświadczyła w swoim życiu.

Książka ta w moim mniemaniu jest mocno emocjonalna oraz głęboko poruszająca. Stanowi też dojmujące świadectwo tego, iż wojenna zawierucha nigdy nie powinna się powtórzyć, a niestety ponownie dzieje się tak naszą wschodnią granicą...

Nie jest to lekka w czytaniu publikacja, mimo to zdecydowanie warto po nią sięgnąć, gdyż skłania ona czytelnika do różnorodnych refleksji nad życiem, człowieczeństwem i tym, jak duże znaczenie i wpływ na istotę ludzką mają odczucia i emocje – nawet te głęboko skrywane – a może właśnie one przede wszystkim.

Polecam!

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

środa, 23 listopada 2022

"Często największymi barierami nie są wcale ograniczenia fizyczne, a bariery w naszych głowach."

 

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym jaką wagę i konsekwencje może mieć jedna młodzieńcza podjęta pod wpływem silnych emocji połączonych ze spożyciem alkoholu decyzja?

Autor, a zarazem główny bohater książki, o której chcę Wam dziś opowiedzieć po dziś dzień zmaga się ze skutkami dokonanego w wieku 19 lat złego wyboru. Rafał Miszkiel, bo o nim właśnie mowa, przy współudziale Ewy Raczyńskiej przybliża nam własne losy. Początkowo poznajemy zbuntowanego chłopaka z problemami, który mieszka z rodziną w Suwałkach i próbuje znaleźć swoje przysłowiowe miejsce na Ziemi.

Jeden pełen negatywnych emocji połączonych z alkoholem wieczór odmienia życie Rafała o 180 stopni, gdy na jego drodze, jak sam pisze, stanął słup wysokiego napięcia… Co dokładnie wtedy zaszło dowiecie się oczywiście z kart książki.

Jak jednak możecie się domyślić przebudzenie Rafała w szpitalu i jego późniejszy długotrwały pobyt tam nie należały do łatwych. Cudem przeżył, a dziś porusza się na wózku i nie ma ręki, te trudności nie przeszkadzają mu jednak w byciu samodzielnym oraz realizowaniu siebie i swoich pasji na wielu różnorakich polach.

Publikacja ta jest niesamowicie szczerym i ogromnie osobistym opisem drogi, jaką autor przebył zarówno fizycznie, ale także psychicznie i emocjonalnie od czasu wydarzeń z 2 maja 2013 roku aż do chwili obecnej.

Nie brak w niej również różnego rodzaju praktycznych podpowiedzi, które mogą przydać się osobom z niepełnosprawnością ruchowa i/lub brakiem kończyny górnej.

Nie jest to jednak książka wyłącznie o niepełnosprawności. Traktuje ona również o odwadze, determinacji i silnej woli autora, o wychodzeniu z własnej strefy komfortu oraz marzeniach i ich spełnianiu pomimo trudności.

Mowa w niej również o międzyludzkich relacjach, które z czasem również ewoluują i zwyczajnych ludzkich potrzebach oraz pragnieniach, których absolutnie nie determinuje zawodzące ciało.

„Porażony życiem…” to lektura skłaniająca do refleksji, która chociaż momentami bywa trudna może być również ogromną inspiracją dla tych, którzy chcą spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy lub coś w nim zmienić. A dla osób zmagających się z podobnymi trudnościami, jak Rafał Miszkiel może stać się ona bodźcem do przyjrzenia się własnej codzienności i temu jak można ją ewentualnie przeorganizować, oczywiście na miarę własnych indywidualnych możliwości, a zarazem świadectwem tego, że nawet będąc w dosyć trudnej fizycznie sytuacji można żyć pełnią życia.

Polecam Wam lekturę „Porażonego życiem…”, jak również zapoznanie się z kanałami autora w social mediach, gdzie aktywnie działa on od wielu lat, czego kulisy również odkryje przed Wami w swojej książce.

 

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 7 lipca 2022

"Kiedy decydujesz się na dziecko, zgadzasz się, że od tej chwili twoje serce będzie przebywało poza twoim ciałem." - Katharine Hadley

W pierwszej połowie czerwca wśród moich lektur znalazła się publikacja „1200 gramów szczęścia” napisana przez Martę Maciejewską. Jest to pozycja wyjątkowa, ponieważ zainspirowana przeżyciami autorki i jej najbliższych.

Główną bohaterką opowieści jest Emilia, która choć nie do końca wierzy w siebie to bardzo chce zostać modelką. Wbrew wewnętrznemu poczuciu niepewności dziewczyna wybiera się na casting i ku swojemu zaskoczeniu zostaje zakwalifikowana, poznaje również przebojową Karolinę, z którą się zaprzyjaźnia.

Życie Emilii upływa pomiędzy sesjami zdjęciowymi oraz aktywnościami związanymi z modelingiem. Przy pracy poznaje tajemniczego, skupionego na pracy fotografa Jakuba, który początkowo dosyć mocno ją irytuje.

A że życie lubi płatać figle to pomimo początkowej rezerwy wobec siebie ostatecznie dwójka to się do siebie zbliża i zakochuje się w sobie.

Sielanka zakochanych trwa w najlepsze, a wręcz jeszcze się pogłębia, kiedy okazuje się, że Emilia i Jakub spodziewają się dziecka.

Do pewnego momentu wszystko przebiega książkowo. Jednak stopniowo sytuacja zdrowotna Emilii zaczyna się komplikować, a lekarze szukają przyczyn takiego stanu i próbują mu zaradzić… Niestety przyszła mama musi przebywać w szpitalu, a w naszym kraju rozpoczyna się właśnie pandemia Covid-19.

O tym, co działo się dalej dowiecie się czytając tę książkę. Jest to do bólu szczera i przepełniona wieloma różnorodnymi emocjami opowieść kobiety czekającej na upragnione dziecko, której grunt w pewnej chwili usuwa się spod nóg.

Autorka opisuje szpitalną samotność, nadzieję przeplatającą się z rozpaczą i ogromną siłę macierzyńskiej miłości, która potrafi przenosić góry i przetrwać nawet najgorsze chwile. Pokazana została również perspektywa całej rodziny, która także zmaga się ze smutkiem i bezsilnością w zaistniałej sytuacji.

Są książki, których po prostu nie da się ocenić. Bo jak oceniać czyjeś przeżycia, uczucia i emocje jakich inna osoba doświadcza? „1200 gramów szczęścia” to właśnie taka książka.

Jeśli nie boicie się trudnych tematów, silnych emocji podczas lektury, a także tego, że niejednokrotnie mogą polać się łzy to poznajcie historię Emilii i jej rodziny. Opowieść ta z całą pewnością pozostanie z Wami na bardzo długo i otworzy oczy na to, jak bardzo należy doceniać każdy z pozoru zwykły dzień.

Polecam tę książkę, chociaż z jednym wyjątkiem – nie dla kobiet, które aktualnie spodziewają się dziecka, ponieważ może ona wywołać u nich niepotrzebny stres, który jak wiadomo nie jest korzystny dla ani dla maleństwa, ani dla przyszłej mamy.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 22 czerwca 2022

"Czyń to, co możesz, za pomocą tego, co masz, tam, gdzie jesteś." - Theodore Roosevelt

Dzisiaj przychodzę do Was z książką nietuzinkową, która ukazała się całkiem 8 marca tego roku. Publikacja „Kobiece Everesty” autorstwa Małgorzaty Wasilewskiej to 23 wywiady z kobietami, które w różnych aspektach i na różne sposoby odmieniły swoje życie.

Są to historie bardzo różne, pełne egzystencjalnych zakrętów, codziennych trosk, ludzkich wzlotów i upadków. Ukazana została w nich kobieca odwaga i determinacja, gdyż rozmówczynie Małgorzaty Wasilewskiej mimo różnorodnych obaw i wewnętrznych lęków ostatecznie zdecydowały się wykonać krok w kierunku nowej, nieznanej przyszłości.

W zamieszczonych w tej książce rozmowach poruszane są bardzo różne tematy, a także bardzo ważne kwestie – czym dla każdej z wypowiadających się pań jest zmiana sama w sobie? Jak ją postrzegają? I co z perspektywy czasu wnosi ona w życie poszczególnych kobiet?

„Kobiece Everesty” niewątpliwie skłaniają do refleksji i otwierają oczy na to, jak bardzo jesteśmy zakładnikami swoich lęków, a także skostniałych schematów, w które wtłacza człowieka, a zwłaszcza kobietę, codzienność.

Rozmowy prowadzone są w sposób bardzo otwarty, a jednocześnie subtelny. Tak aby z wydobyć z interlokutorek to, co najistotniejsze dla tematyki książki nie narażając ich przy tym na konieczność wywnętrzania się będącego w jakikolwiek sposób ponad ich siły.

Niniejsza publikacja może być świetnym motywatorem w kierunku zmian dla czytelnika.

Są to historie o odnajdywaniu siebie, spełnianiu marzeń i życiu pełną piersią… I chociaż droga do tego bywa wyboista to zdecydowane ta gra jest warta świeczki!

Jeśli szukacie książki refleksyjnej, a zarazem optymistycznej i finalnie pełnej nadziei – zawierającej przy tym całe mnóstwo okruchów radości i wewnętrznego szczęścia, z których przecież tak naprawdę składa się ludzkie życie to zapraszam Was do lektury „Kobiecych Everestów” Małgorzaty Wasilewskiej.

Zapoznajcie się z odważnymi, pełnymi pasji kobietami, które podzieliły się z autorką swoimi zwykłymi/niezwykłymi z życia wziętymi opowieściami. Być może odnajdziecie wśród nich także siebie, bo przecież każdy z nas ma do zdobycia własne szczyty – dajcie się zatem zainspirować!

Polecam.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 6 grudnia 2021

"Pamiętaj, że pragnienie posiadania rodziny to ogromna siła..."

Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o kolejnym reportażu, który przeczytałam jakiś czas temu. Była to książka autorstwa Jakuba Korusa zatytułowana „Surogatki. Historie kobiet, które rodzą po cichu”. W różnych krajach na świecie surogacja, czyli mówiąc najogólniej macierzyństwo zastępcze, ma różnorodny (czasem również zupełnie nieuregulowany) status prawny.

Autor w swojej publikacji ukazuje zjawisko surogacji na świecie i w Polsce. Dzięki rozmowom z samymi matkami zastępczymi poznaje motywy ich działania. Potencjalni rodzice adopcyjni, których wypowiedzi także zamieszczono w książce nadają jej swoją perspektywę, a ludzie na różne sposoby powiązani z tego typu działalnością objaśniają czytelnikowi nazwijmy to „proceduralną” stronę całego tego procesu.

Reportaż ten to niezwykły przekrój ludzi i poglądów, co pozwala czytelnikowi uzmysłowić sobie ogromną skalę surogacji nawet tam, gdzie nie jest ona legalna. Jak również zapoznać się z różnorakimi pobudkami, jakimi kierują się surmamy decydujące się na przystąpienie do programu, ich rodziny oraz Ci, którzy pragną w taki właśnie sposób powiększyć własną rodzinę.

Książka ta z całą pewnością nie jest jednoznaczna, a jej lektura wywołuje w czytelniku ogrom emocji. Zaletą tej publikacji jest jej wielowątkowość połączona z obiektywizmem autora, co na pewno nie było łatwym zadaniem.

Lektura „Surogatek…” daje do myślenia, bo chociaż na pierwszy rzut oka tego typu działania mogą wydawać się całkowicie nieetyczne i ukierunkowane na zysk etc to trzeba uzmysłowić sobie, iż jak wiadomo każdy medal ma dwie strony – tutaj tą drugą są ludzie pragnący mieć dziecko, a z różnych powodów nie mogący spłodzić go w całkowicie naturalny sposób, mimo że często mają za sobą wieloletnią walkę i różne metody leczenia na tym polu.

Jakub Korus pokazuje zarówno „jasne” jak i ciemne strony współpracy surogatek oraz rodzin zastępczych z tzw. agencjami, które często są pośrednikami w całym tym procederze. Jak się okazuje bardzo często współpraca ta nie przebiega wcale według jasnego i klarownego schematu, a mnogość wielu niuansów i rozwiązań bywa zaskakująca, a niekiedy wręcz mocno zatrważająca.

Osobiście nie podjęłabym się oceniania żadnej ze stron tej skomplikowanej mozaiki, którą jest surogacja. Jest to bowiem kwestia niezwykle złożona i delikatna w swej istocie. Dlatego też tym bardziej polecam Waszej uwadze ten trudny, lecz interesujący reportaż Jakuba Korusa.

Przeczytajcie i wyciągnijcie własne wnioski z tej nietuzinkowej lektury.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 2 grudnia 2021

"Brak oporu utrwala przemoc, opór wzmaga jej surowość." - Tadeusz Kotarbiński


Dziś przedstawiam Wam kolejną pozycję przeznaczoną głównie dla osób zainteresowanych reportażami. „Beze mnie jesteś nikim” to najnowsza książka autorstwa Jacka Hołuba, w której autor podejmuje niezwykle trudny i bardzo często zbywany milczeniem temat przemocy domowej.

Jak się okazuje zjawisko to dotyka na różne sposoby bardzo wielu ludzi. Jak wykazują badania skala tego procederu jest naprawdę porażająca. W niniejszym reportażu przedstawione zostały bardzo różnorodne historie, znajdziemy tutaj zarówno rozmowy z osobami będącymi ofiarami różnorakiej przemocy, z samymi przemocowcami, jak również z ludźmi, którzy działają w ramach wykonywanej pracy w kierunku przeciwdziałania, zapobiegania i wspierania tych, którzy doświadczają (lub doświadczyli) piekła przemocy.

Autor dzięki takiemu właśnie przekrojowi swoich rozmówców ukazuje bardzo szerokie spektrum opisywanego problemu. Doskonale uwidacznia się w książce również to, że zjawisko przemocy jest w swojej istocie bardzo „demokratyczne”, bo tak naprawdę każdy może stać się katem lub ofiarą bez względu na płeć, miejsce zamieszkania, status majątkowy czy społeczny etc.

Problem ten jak widzimy w trakcie lektury nie występuje tylko i wyłącznie w rodzinach czy środowiskach już na pierwszy rzut oka postrzeganych przez otoczenie jako patologiczne. Bywa również (wbrew pozorom wcale nie tak rzadko) tak, że człowiek o nieposzlakowanej na zewnątrz opinii w zaciszu własnego domu staje się tyranem i agresorem. Należy przecież pamiętać, iż przemoc to nie tylko agresja fizyczna, ale również słowna, psychiczna, ekonomiczna etc.

Bardzo cenię sobie w reportażach pana Jacka to, iż mimo tak ogromnego ładunku emocjonalnego, jaki niosą w sobie jego tytuły jest on w stanie zachować niesamowitą reporterską rzetelność oraz ogromne wyczucie i empatię ukierunkowaną na każdego ze swoich rozmówców.

Książka ta jest wstrząsającym i niejednokrotnie wywołującym ciarki na plecach czytelnika obrazem tego, co właściwie każdego dnia gdzieś w Polsce dzieje się w czterech ścianach mieszkań i domów.

Polecam Wam tę przepełnioną ludzkim dramatami pozycję, jak również pozostałe książki autora, których recenzje znajdziecie na moim blogu.

Życzę autorowi sił i wytrwałości w dalszej pracy nad tematami, które zazwyczaj omijane są szerokim łukiem, a przecież wciąż jeszcze jest takich bardzo wiele.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 26 listopada 2021

Lekcja życia. Tu nie ma zwycięzców ani przegranych.

Ci z Was, którzy śledzą moje recenzje od dłuższego czasu doskonale wiedzą, iż zdarza mi się czytać książki, których z pewnych względów nie sposób oceniać i z taką właśnie pozycją dziś do Was przychodzę. „Liczy się każdy oddech” to niesamowicie poruszająca historia Andrzeja Dziedzica, który w wieku zaledwie 24 lat dowiedział się, iż choruje na chłoniaka.

Jak można się domyślić młodemu, wysportowanemu, niezwykle ambitnemu i mającemu ogromny apetyt na życie mężczyźnie świat przysłowiowo wali się na głowę. Rozpoczyna się walka z czasem i ciężką chorobą, w której Andrzejowi nieustanie towarzyszy jego ukochana Joanna oraz rodzina i przyjaciele.

Czytelnik podczas lektury wchodzi w tę autentyczną historię całym sobą. Dzieje się tak dlatego, iż nie ma w niej nadmiernego patosu, lecz bije z niej ogromna szczerość pozbawiona jakiegokolwiek spłycania wydarzeń, czy ich koloryzowania. Pokazany jest w niej człowiek, ze swoimi lękami i obawami, ale również z niegasnącą nadzieją na lepsze jutro, pomimo tego, że przeżywa naprawdę trudne chwile, a momenty zwątpienia także nie są mu obce.

To opowieść o walce i nadziei. O miłości, przyjaźni i ogromnej sile rodziny. Oboje autorzy – Andrzej i Joanna - nadają tej książce dwie moim zdaniem równie ważne perspektywy. Andrzej naświetla czytelnikom onkologiczną codzienność z pozycji pacjenta. Joanna natomiast pokazuje jak wygląda i również całkowicie zmienia się życie osoby, której bliski choruje na nowotwór.

Historia Andrzeja pomaga choć odrobinę oswoić temat choroby i życie na oddziale onkologicznym, które choć w pewien sposób odcięte od normalności również ma swój własny rytm.

Jeśli czytujecie historie oparte na faktach to z całego serca polecam Wam tę niesamowitą pozycję, a jej bohaterom gratuluję hartu ducha i odwagi, której z całą pewnością wymagał powrót do trudnych i bolesnych wspomnień, aby móc opowiedzieć czytelnikom o swoich losach.

Andrzejowi życzę zdrowia i realizacji marzeń oraz wszelakich planów oraz ogromu radości z każdego nowego dnia! Zapraszam Was również na prowadzoną przez niego stronę na FB.

Mam nadzieję, że wielu z Was sięgnie po tę książkę i poczuje bijącą z niej niebagatelną moc pomimo trudnego tematu, jaki porusza!

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 5 listopada 2021

"Choroba jest klasztorem, który ma swoją regułę, swoją ascezę, swoje cisze i swoje natchnienia." - Albert Camus


Książka, o której dziś Wam opowiem ukazała się pod koniec sierpnia bieżącego roku w serii Filia na faktach. Jej autorem, a zarazem głównym bohaterem jest David Fajgenbaum, który opisuje swoje zmagania z tajemniczą, ogromnie ciężką w swoim przebiegu i bardzo mało znaną chorobą Castelmana, która zaatakowała go w bardzo młodym wieku.

Wraz z autorem czytelnik zagłębia się we wspomnienia jego życia sprzed choroby - ambitnych planów uczelnianych oraz sportowych, a także w trudne chwile młodego Davida po śmierci matki, która zmagała się z chorobą nowotworową.

Niniejsza pozycja jest zapisem heroicznej walki z nieznanym, lecz ogromnie bezwzględnym przeciwnikiem, jakim niewątpliwie jest choroba Castelmana. Oczyma autora i jego bliskich śledzimy sinusoidę zdrowotnych wzlotów i upadków, która tak naprawdę dotyka całą rodzinę.

Jest to opowieść nie tylko z perspektywy chorego, ale także młodego lekarza i naukowca, którym jest D. Fajgenbaum. Książka ta, chociaż podejmuje trudną tematykę czyta się dosyć szybko. Czytelnik mocno kibicuje autorowi w jego nierównej walce. Z każdą kolejną stroną jesteśmy coraz bardziej ciekawi jak potoczą się jego dalsze losy.

Oczywiście nie zdradzę Wam szczegółów, aby nie pozbawiać Was tej ciekawości. Niemniej jednak czytelnikom gustującym w tego typu tematyce polecam tę lekturę, bo jest ona warta przeczytania. Otwiera oczy na bardzo wiele kwestii w zakresie postrzegania choroby i leczenia przez lekarza, który nagle i (przez dość długi czas nie wiadomo dlaczego) staje się pacjentem.

Jak już wcześniej wspominałam przeczytałam tę pozycję dosyć szybko? Jedyną niedogodność stanowiło dla mnie to, że im bliżej końca książki, tym więcej było dosyć dokładnych, obszernych opisów naszpikowanych terminologią i zawiłościami medycznymi, co dla laika na dłuższą metę jest nieco nużące, a co za tym idzie spowalnia czytanie.

W każdym razie pozycja ta w całościowym ujęciu według mnie warta jest tego, aby poświęcić jej swój czytelniczy czas.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

środa, 13 października 2021

"Największe występki wynikają z nadmiernych pragnień, a nie z konieczności." - Arystoteles

 

Myślę, że czytelnikom gustującym w reportażach nie trzeba przedstawiać Magdy Omilianowicz i całej gamy jej publikacji. Niemniej jednak dziś chciałbym przybliżyć Wam nieco książkę „Wampir. Jak rodzi się zło”, która ukazała się jakiś czas temu nakładem Kompanii Mediowej.

Jest to rozszerzone i opatrzone wstępem Igora Brejdyganta wznowienie reportażu „Bestia. Studium zła”. Autorka opisała w nim historię Leszka Pękalskiego zwanego „Wampirem z Bytowa”, który w połowie lat 90-tych trafił do więzienia. Według biegłych sądowych Pękalski to sadysta, nekrofil i nekrosadysta.

Magda Omilianowicz w rozmowie z samym osadzonym, osobami z jego otoczenia, psychiatrami, psychologami oraz przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości próbuje zgłębić tajemnicę zwichrowanej psychiki i osobowości Leszka P.

Dzięki temu wnikliwemu reportażowi czytelnik ma możliwość prześledzić wstrząsająca historię niełatwego od najmłodszych już lat życia i dokonywanych przez skazanego zbrodni. Jeden z biegłych określił go jako tzw. inteligentnego idiotę, bo Pękalski choć upośledzony okazuje się być człowiekiem ogromnie przebiegłym i skrupulatnie planującym wszelkie swoje poczynania.

Autorka w niniejszej publikacji nie ocenia mężczyzny, próbuje natomiast możliwie jak najdokładniej poznać jego motywację, kierujące nim pobudki oraz zawiłe meandry jego ogromnie komplikowanej psychiki, które skłoniły go to tak strasznych czynów.

Książka ta przeznaczona jest niewątpliwie dla osób o mocnych nerwach, gdyż jak możecie się domyślić jest ona dosyć drastyczna. Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, iż autorka obeszła się z czytelnikiem najłagodniej jak było to możliwe zważywszy na poruszaną tematykę.

Wraz z autorką przyglądamy się opisywanej sprawie pod kątem bardzo wielu aspektów i z perspektywy różnych osób, co z pewnością daje odbiorcy maksymalnie szeroki prospekt. Na zakończenie dowiadujemy się, co w tej chwili dzieje się z Leszkiem Pękalskim.

Jeśli macie odwagę zapoznać się z tą niesamowicie treściwą i momentami mrożącą krew w żyłach opowieścią o człowieku, który do dnia dzisiejszego pozostaje zagadką dla wymiaru sprawiedliwości i biegłych z różnych dziedzin to sięgnijcie koniecznie po w/w reportaż, bo książkę tę z całą pewnością warto przeczytać.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

wtorek, 12 października 2021

"Nie gardź sobą, że przegrałeś bitwę. Trzeba znacznej siły, by się zapędzić aż tam, gdzie się bitwy przegrywa." - Henryk Elzenberg

 

Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o publikacji, która ukazała się jakiś czas temu pod szyldem Domu Wydawniczego Rebis, jej autorami są Artur Nowak i Marek Sekielski. W „Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba” obaj panowie toczą ze sobą szczerą do bólu, niezwykle przejmującą rozmowę.

W dialogu tym wspominają oni swoje dzieciństwo i młodość oraz to jak początkowo niepostrzeżenie rozwijało się ich uzależnienie nie tylko od alkoholu, ale także od narkotyków, gier czy pracoholizm.

Rozmowa ta wręcz kipi od przepełniających ją emocji, autorzy z ogromną odwagą poruszają najbardziej delikatne i wrażliwe kwestie oraz obnażają mechanizmy psychologiczne i fizyczne, w jakie uwikłana jest nie tylko osoba uzależniona, lecz również jej bliscy.

Książka ta z całą pewnością wywoła w czytelnikach ogrom refleksji m.in. nad tym jak cienka jest granica pomiędzy zwyczajną przyjemnością, a wyniszczającym ciało i psychikę nałogiem.

A. Nowak i M. Sekielski unaoczniają również czytelnikom, iż uzależnienie może stać się udziałem każdego człowieka i wcale nie musi wiązać się z dorastaniem w dysfunkcyjnej rodzinie (chociaż oczywiście tak się zdarza).

Pozycja ta jest według mnie tym bardziej wartościowa, iż jej autorzy doświadczyli na sobie wszystkiego, co opisują, więc znają ten temat mówiąc kolokwialnie od podszewki.

Obaj interlokutorzy są dla siebie nawzajem lustrem oraz najlepszymi przyjaciółmi, co nadaje ich rozmowie jeszcze bardziej osobistego charakteru.

Szczerość i obrazowość tej niezwykłej rozmowy wręcz porażają czytelnika. Opowieść autorów jest również niekwestionowanym świadectwem tego, że chociaż uzależnionym zostaje się na całe życie to przy ogromnym samozaparciu połączonym z nieustanną pracą nad sobą nawet po wielu latach tkwienia w szambie można wyjść na prostą i prowadzić dobre, spokojne i w pełni satysfakcjonujące życie prywatne oraz zawodowe.

Niniejsza lektura, chociaż boli i szarpie emocjonalnie to pokazuje również, że słabość człowieka może stać się jednocześnie jego największą siłą – autorzy podjęli wręcz tytaniczną pracę nad sobą, a dzięki temu oraz wsparciu wielu ludzi udało im się odbić od egzystencjalnego dna.

Jeśli tego typu tematyka Was interesuje lub macie w swoim otoczeniu kogoś, kto zmaga się z podobnymi problemami to sięgnijcie koniecznie po „Ogarnij się…” Gwarantuję, że jej treść zostanie w Was na bardzo długo.

Ze swojej strony raz jeszcze gorąco polecam Wam tę pozycję, a panom Arturowi i Markowi gratuluję odwagi, którą wykazali się podejmując ten autobiograficzny temat oraz hartu ducha, dzięki któremu dotarli tam, gdzie obecnie się znajdują na swoich życiowych ścieżkach.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

piątek, 27 listopada 2020

"Książka to najlepszy przyjaciel człowieka, a biblioteka to świątynia jego myśli."

Jeśli czytujecie reportaże to pozycja, z którą dzisiaj do Was przychodzę na pewno Was zainteresuje. Książka nosi tytuł „Biblioteka w oblężonym mieście. O wojnie w Syrii i odzyskanej nadziei”, a jej autorem jest Mike Thomson, korespondent stacji BBC.

Wojna w Syrii od wielu lat zbiera śmiertelne żniwo i choć mogłoby się wydawać, że wśród rozlewu krwi, głodu, strachu, karabinowych salw i świstu spadających bomb nie ma miejsca na literaturę mieszkańcy niewielkiej Darajji (miejscowość ta leży koło Damaszku) udowodnili, że jest inaczej.

Właśnie o tej niesamowitej, oddolnej inicjatywie opowiada Mike Thomson. Ludzie opisani w tej książce są istotami z krwi i kości, a ocalane przez nich niemal każdego dnia z narażeniem życia tomy i podziemna biblioteka, jaką stworzyli stanowią dla nich wszystkich nie tylko odskocznię i wytchnienie od wojennej zawieruchy, ale również furtkę do kontynuowania przerwanej najczęściej nagle edukacji.

Autor prowadzi rozmowy (jeśli oczywiście jest to możliwe) z mieszkańcami oblężonego miasteczka poprzez komunikatory internetowe lub wiadomości sms, gdyż on sam fizycznie przebywa w Anglii. Przez to jeszcze bardziej uwidoczniony i skłaniający czytelnika do refleksji staje się dysonans pomiędzy stosunkowo spokojnym i dostatnim życiem w Europie, a codziennością nękanej konfliktem zbrojnym ludności syryjskiej.

Przejmujące opowieści i wstrząsające relacje rozmówców M. Thomsona z jednej strony stanowią wołanie do świata o pomoc i dostrzeżenie tego, co dzieje się w ogarniętej wojną Syrii, z drugiej natomiast są niesamowitym świadectwem tego, iż człowiek może pozostać pełen pasji, marzeń oraz dążenia do lepszego jutra nawet w najbardziej skrajnych warunkach. Musi tylko (i aż) posiadać coś, co psychicznie i emocjonalnie trzyma go przy życiu – takim miejscem dla mieszkańców Darajji stała się właśnie biblioteka.

Interlokutorzy autora są w różnym wieku, różnej płci, profesji etc, dzięki czemu czytelnik otrzymuje szeroki przekrój tamtejszego społeczeństwa, przez co tym dobitniej ma szansę uświadomić sobie, jakim skarbem, przez nas wciąż często niedocenianym, są dla tych ludzi książki i w miarę bezpieczne miejsce, w którym spokojnie mogą oddawać się lekturze.

Z reportażu można dowiedzieć się bardzo wiele o samym konflikcie w Syrii oraz o reakcjach, a w zasadzie ich braku, pozostałej części świata na to, co się tam dzieje.  Codzienność tamtejszych mieszkańców jest okrutna, a ich osamotnienie i brak pomocy z zewnątrz przerażają. Książka ta, chociaż nie jest łatwa w odbiorze jest według mnie warta tego, aby poświęcić jej swój czas.

Czy zechcecie usłyszeć głosy mieszkańców oblężonego miasta, zapoznać się z ich losami oraz historią powstania i działalności niezwykłej biblioteki? Jeśli Wasza odpowiedź brzmi tak, to nie przechodźcie obojętnie obok tej książki.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 25 listopada 2020

"Klaps to relikt czasów, w których nikt nie zajmował się problemami molestowania, szacunku wobec dzieci ani przemocy."

Są książki, które nie sposób oceniać i pozycja, którą chcę Wam dziś przedstawić z całą pewnością do takich należy. W pierwszej połowie października nakładem Wydawnictwa Replika ukazała się wstrząsająca, autobiograficzna historia autorstwa Laury Priestess.

Autorka w dzieciństwie i wieku nastoletnim doznała przemocy ze strony ojca, który karał ją klapsami, co odcisnęło się na życiu kobiety ogromnym piętnem, z którym zmaga się ona do dnia dzisiejszego. 

„Jedenaste nie dotykaj” to opowieść Laury, mająca na celu z jednej strony swego rodzaju rozliczenie się z traumami przeszłości i wyrzuceniu ich z siebie poprzez przelanie ich na papier, natomiast z drugiej uświadomienie odbiorcy, jak wielki i niestety negatywny wpływ na małego człowieka mogą wywrzeć niewinne według niektórych klapsy.

W książce zawartych zostało bardzo dużo odniesień do wielu źródeł i literatury naukowej dotyczących tzw. flagellacji, kilka słów dotyczących niniejszego terminu znajdziecie tutaj: https://slowodnia.com/2012/06/18/flagelacja/.

Jak zapewne się domyślacie nie jest to lektura ani łatwa, ani przyjemna. Ogrom w niej smutku, bólu, zagubienia, żalu, autodestrukcyjnych myśli i zachowań oraz zawodu w odniesieniu  zarówno do życia, jak też dziecka/nastolatki do osób dorosłych.

Kolejne rozdziały anonsują niesamowicie obrazoburcze czarno-białe rysunki autorstwa Izy Szewczyk, które nadają jeszcze mocniejszego wyrazu temu, co autorka przekazuje słowami.

Opowieść narratorki jest w moich oczach bardzo ważna i potrzebna, aby przełamać lub chociaż częściowo naruszyć tabu, jakim z całą pewnością nadal są kary cielesne. Jedynym, co niejako dodatkowo utrudniało mi lekturę tej książki jest bardzo duża ilość powtórzeń wielu kwestii, którą stosuje autorka.

Przypuszczam, że miało to służyć podkreśleniu wagi poruszanych tematów, jak również metaforycznemu zrzuceniu ciężaru dźwiganego latami na swoich barkach przez Laurę Priestess. Niemniej jednak tak duża liczba tychże powtórzeń sprawiła, iż lektura szła mi niestety tym bardziej mozolnie…

Autorka na własnym przykładzie ukazuje bardzo wyraźnie psychofizyczny oraz emocjonalny portret osoby od najmłodszych lat borykającej się z doznanymi na bardzo wielu polach okaleczeniami, które próbuje udźwignąć, a że jest bezbrzeżnie samotna, a co za tym idzie nie jest w stanie temu zadaniu podołać coraz bardziej zapada się w sobie.

To, co wydarzyło się w życiu kobiety na zawsze pozostawiło w niej niezatarty ślad… Próby wyjścia na prostą to proces trwający latami, który chyba nigdy nie zostanie definitywnie zakończony, ponieważ upiory przeszłości dają o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach, choć aktualnie nieco mniej niż kiedyś…

Gratuluję Laurze Priestess odwagi i wewnętrznej siły, jakimi niewątpliwie musiała się wykazać, aby zmierzyć się z demonami dzieciństwa i młodości, które tak naprawdę pozostały z nią na całe życie. Mam nadzieję, że poprzez przelanie swej historii na papier udało jej się je, chociaż trochę okiełznać.

Nie jest to książka dla każdego, jeśli jednak osoby dorosłe zdecydują się po nią sięgnąć to może ona otworzyć im oczy na to, jak bardzo może zmienić się na zawsze życie i psychika małego/młodego człowieka, gdy staje się on bezwolną ofiarą z pozoru wychowawczych, a przez to często uważanych za nieszkodliwe klapsów.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

sobota, 29 sierpnia 2020

"Ile w trudzie nieustannym wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń..."


W ostatnich latach na naszym rynku wydawniczym ukazało się bardzo wiele pozycji o tematyce wojennej i obozowej. Książka, o której chcę Wam dzisiaj napisać również porusza tę tematykę jednak autorka ujęła temat z nieco innej niż zazwyczaj perspektywy.

„Dzieci z Pawiaka” jak wskazuje na to już sam tytuł to historie dzieci i młodzieży, którzy przyszli tam na świat albo trafili w to okrutne miejsce w bardzo młodym wieku. Są to wspomnienia ich samych lub ich najbliższych. Świadectwa te są przejmującym obrazem tego, co działo się w jednym z najcięższych więzień okupowanej przez Niemców Polski.

Sylwia Winnik, jak zapewne wiedzą Ci, którzy znają jej reportaże, jest wytrawną słuchaczką. Przeżycia i emocje zawarte w opowieściach, którymi dzielą się z nią rozmówcy są przekazane czytelnikom w sposób bardzo rzetelny i wiarygodny, a jednocześnie na swój sposób subtelny pomimo tak trudnej tematyki.

Nie sposób opisać tych kilkunastu zawartych w książce historii. Każda z nich przepełniona jest strachem, bólem, niepewnością jutra, niewiedzą o losach najbliższych etc. Jednak wbrew otaczającej wszechobecnej brutalności i marazmowi pojawiają się tam również promyki nadziei, które też odmalowują się w tej publikacji.

Całość dodatkowo wzbogacają zdjęcia i zapiskami pochodzącymi z prywatnych archiwów osób, z którymi rozmawiała autorka.

Są takie książki, o których pisze się bardzo trudno, a jednocześnie ich lektura niesie w sobie ogromną wartość. Nie da się bowiem, w moim mniemaniu, oceniać, czy jakkolwiek kategoryzować ludzkich przeżyć ani targających człowiekiem, a zwłaszcza dzieckiem emocji w obliczu przerażającej więziennej codzienności.

Osobom tym odebrano nie tylko wolność i poczucie bezpieczeństwa, lecz także dzieciństwo i wczesną młodość, który to czas straciły one bezpowrotnie. Wiele spośród nich przez dłuższy czas w ogóle nie znało innego życia niż to wiedzione za murami Pawiaka. Gdy zdarzało się, iż znienacka wypuszczano je na wolność nie miały pojęcia, co ze sobą począć, a w późniejszym życiu nieustannie zmagały się one z traumami z przeszłości.

Z całego serca polecam Wam tę niełatwą i ogromnie emocjonalną lekturę. Niech głosy małoletnich więźniów Pawiaka wybrzmią po raz wtóry, tak, abyśmy nigdy nie zapomnieli, a zarazem robili wszystko, co w naszej mocy, by nie pozwolić historii zatoczyć kolejnego mrocznego koła.

A Tobie Sylwio gratuluję kolejnego znakomitego reportażu w twoim literackim dorobku.

piątek, 28 sierpnia 2020

Poznajcie Króla fałszerzy.


Dziś przychodzę do Was z kolejnym reportażem autorstwa Magdy Omilianowicz. Po wstrząsających „Mistrzyniach kamuflażu…” autorka przybliża nam rozmowę zupełnie innego kalibru, poznajemy bowiem historię Zdzisława N. nazywanego m.in. „Matejką z Monte”, czy „Królem fałszerzy”.

Życie tego mężczyzny od najmłodszych lat nie należało do łatwych. Wychowywany w patologicznej rodzinie, gdzie alkohol lał się strumieniami, jako młody chłopak trafił do bidula dla trudnej młodzieży w Tarnowie, gdzie wcale, jak się dowiadujemy nie było mu lżej… Właściwie od zawsze przejawiał ogromny talent plastyczny, który był dla niego odskocznią od burej, brutalnej codzienności -  kto wie jak potoczyłoby się jego życie, gdyby owe zdolności nie ukierunkowały się w stronę wszelakich fałszerstw, o których dowiecie się całkiem sporo z kart „Przepisu na fałszerza”.

Konwersacja Magdy Omilianowicz ze Zdzisławem N. jest słodko – gorzką opowieścią o meandrach ludzkiego losu. I chociaż w życiu „Matejki” nie brakowało wzlotów i upadków, jego wspomnienia osnute są wyczuwalną nutką nostalgii.

Opowieść ta jest tym ciekawsza, że Zdzisław N. uchyla rąbka tajemnicy dotyczącego różnorodnych sposobów i często wieloetapowych metod ich przeprowadzania w odniesieniu do podrabiania różnych rzeczy, jednocześnie nie zdradzając przy tym najbardziej newralgicznych szczegółów swojej „profesji”.

Książka ta jest ogromnie interesująca i pomimo swojej niewielkiej objętości niesie w sobie ogrom emocji. Jest to bowiem opowieść o losach człowieka, którego pasja, talent i ciągłe dążenie do maksymalnego perfekcjonizmu, zaprowadziły za mury krakowskiego więzienia na Montelupich, gdzie również zyskał pewnego rodzaju renomę.

Jest to opowieść mężczyzny, który nie stara się wybielać i całkowicie szczerze mówi o tym, że przysłowiowo w pewien sposób „ciągnie wilka do lasu” i dlatego z różnych powodów wielokrotnie wracał na przestępczą ścieżkę.

Historia Zdzisława N. jest też doskonałym przykładem na to, że nawet w środowisku, w którym obracał się bohater jest miejsce na miłość, przyjaźń i wzajemną pomoc, czy lojalność chociaż oczywiście nie brakuje też donosicielstwa etc.

„Przepis na fałszerza” to mocna, wciągająca i emocjonująca lektura, która z pewnością pochłonie Was bez reszty dlatego gorąco ją Wam polecam.

Jeśli zaś chodzi o obecną sytuację „Króla fałszerzy” to aktualnie po 40 latach (z przerwami) spędzonych za kratami przebywa on na wolności i po raz kolejny próbuje poukładać sobie życie na wolności oddając się swojej w pełni legalnej pasji, jaką nieodmiennie jest malarstwo.

Być może przyjdzie jeszcze taki moment, że usłyszymy o tym koneserze życia, bo taki właśnie portret Zdzisława N. wyłania mi się z kart tej opowieści, gdy będzie promował wystawę swoich obrazów - tak jak bywało to dawniej, za starych dobrych czasów :).

PS. Książkę możecie nabyć TUTAJ.