Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ludzie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ludzie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 stycznia 2025

Wigilia i święta całkiem na opak...

Pod koniec ubiegłego roku Agnieszka Lis oddała w ręce czytelników kolejną powieść, która dołączyła do jej bogatego dorobku literackiego. Była to powieść świąteczna pt. „Salon spełnionych marzeń”.

Fabuła tej historii toczy się głównie w Wigilię i osadzona jest w salonie kosmetycznym Konstancji. Mimo świątecznego dnia salon pozostaje otwarty nieco dłużej z powodu nawału klientów.

Pojawia się w nim Melania, dystyngowana, wyniosła starsza Pani, która jest dodatkowo mocno zirytowana wypadkiem, który przed chwilą jej się przytrafił. W salonie znajduje się kilka osób. Wszystko toczy się zupełnie zwyczajnie do momentu, w którym niespodziewanie opada krata oddzielająca salon od reszty galeryjnego korytarza i okazuje się, że znajdujący się w nim ludzie utknęli… Galeria jest już zamknięta, telefony przestają działać, na domiar złego wysiada prąd… A jakby tego wszystkiego było jeszcze zbyt mało, wygląda na to, iż na zapleczu znajduje się trup…

Brzmi groteskowo i irracjonalnie prawda? Dokładnie takie same odczucia miałam na początku lektury, a dodatkowo nieco drażniły mnie bezustanne kłótnie i słowne przepychanki bohaterów.

Jak możecie się jednak domyślić, wszystko to ma w sobie pewien głębszy sens, okazuje się bowiem, iż Melania ma o coś żal do każdej z osób zamkniętych w salonie, każda z nich w mniejszym lub większym stopniu ma wobec niej coś na sumieniu – przynajmniej tak właśnie uważa nasza bohaterka…

Czy ma rację i do czego prowadzi cała intryga związana z zamknięciem? Czy na zapleczu rzeczywiście jest jakiś denat? Tego oczywiście Wam nie zdradzę.

Napiszę jedynie, iż jest to bardzo zmyślna opowieść, w której w gruncie rzeczy nic nie jest takie, jakim się na początku wydaje. Autorka pod płaszczykiem humoru i zdającej się być lekką opowieści pokazała zawiłe relacje międzyludzkie.

Przy trochę dłuższym zamknięciu na małej przestrzeni na jaw wychodzą ukrywane urazy, żale i to, co bohaterowie nawzajem o sobie myślą, zwłaszcza gdy uświadomią sobie, że jednak skąd się znają – o czym nie wszyscy byli od początku przekonani.

Jaki będzie finał tej historii i co przyniesie ona poszczególnym postaciom? Aby się tego dowiedzieć zapraszam Was do tej lektury, która jest z jednej strony potraktowana z przymrużeniem oka, z drugiej natomiast jest to słodko – gorzka opowieść dotykająca relacji między ludźmi, trudnych wyborów, osamotnienia, życia z poczuciem winy, potrzeby akceptacji i wielu innych ważnych kwestii.

Jeśli lubicie pióro Agnieszki Lis to zajrzyjcie do „Salonu spełnionych marzeń” i odbądźcie wraz z jego bohaterami pouczającą podróż w głąb ich wzajemnych zależności oraz targających nimi uczuć i emocji, co pozwoli stopniowo odkryć ich autentyczne oblicza, a być może stanie się przyczynkiem do zmian – przekonajcie się o tym sami. 

Polecam.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 9 stycznia 2025

"Każdy z nas jest zagubiony..."

W tej notce opowiem Wam o książce, która właśnie dzisiaj ma swoją premierę, jednocześnie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Zuzanny Gajewskiej i powiem Wam, że oceniam je jako bardzo udane.

„Biuro Ludzi Zagubionych”, bo właśnie taki tytuł nosi książka to klimatyczna kawiarnia prowadzona przez Klarę w jednej z urokliwych uliczek Gdańska. Kiedyś była tutaj pierogarnia, w której Klara pracowała, a przechodnie zachodzili nie tylko na posiłek, lecz często także po to, aby zapytać, jak gdzieś dojść.

Po przejściu na emeryturę dotychczasowej właścicielki jej była już pracownica otrzymuje ten biznes, nieco się przebranżawia i tak oto zaczyna działać tytułowe „Biuro Ludzi Zagubionych”, które staje się nie tylko kawiarnią z pyszną kawą i ciastem, ale przystanią dla wielu ludzi, którzy na różne sposoby czują się zagubieni lub szukają swoich zaginionych bliskich.

W ten sposób poznajemy wielu bohaterów, którzy borykają się z różnego rodzaju stratą i stają się dla siebie wzajemnie wsparciem w tej trudnej sytuacji, jaka stała się ich udziałem. Także sama Klara nosi w sobie pewną stratę, o której dowiecie się z kart książki, więc sama bardzo chętnie dołącza do cotygodniowych spotkań grupy zaprzyjaźnionych klientów.

Pewnego dnia w Biurze pojawia się wyglądająca na mocno zagubioną Irena – staje się ona jedną z osi snutej przez autorkę opowieści – jaka jest historia starszej kobiety? O tym musicie przekonać się sami.

Opowieść ta prowadzona jest z kilku perspektyw, gdyż narratorami poszczególnych rozdziałów są: samo Biuro, Klara oraz pozostali bohaterowie przewijający się na kartach tej historii.

Jest to przepiękna i nieco baśniowa opowieść, poruszająca jednocześnie trudne tematy takie, jak np. zaginięcie, samotność, ból po stracie kogoś, próby radzenia sobie z trudną sytuacją, czy różnego rodzaju traumami. Niemniej jednak obok tego co trudne rodzą się także rzeczy piękne – miłość, przyjaźń, wyciągnięta do drugiego człowieka pomocna dłoń i płynące z niej wsparcie.

Jak więc widzicie jest to opowieść o relacjach pomagających udźwignąć trudy codzienności, pogodzić się z tym co bolesne i żyć dalej pełnią życia i z uśmiechem na ustach pomimo znojów, jakie dotknęły bohaterów a wszystko to osadzone w uroczym miejscu pachnącym kawą i ciastem.

Jeśli szukacie niecukierkowej, a jednocześnie pięknej, ciepłej i tchnącej pozytywnym przekazem opowieści o ludziach i ich wzajemnych interakcjach to serdecznie zapraszam Was do zanurzenia się w  niesamowity klimat „Biura Ludzi Zagubionych”.


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 28 czerwca 2024

Witajcie w całkiem nowej bajce... ;)

Na pewno doskonale już wiecie o tym, że co pewien czas sięgam po książki debiutantów. Tak właśnie było w przypadku „Przepraszam, bo ja pierwszy raz…”, którą miałam sposobność przeczytać dzięki uprzejmości autora.

Paweł Piliszko w swojej niezwykle humorystycznej, pełnej ironii i sarkazmu, lecz także dystansu do otoczenia i samego siebie opowieści ukazuje czytelnikom własne perypetie związane z wyjazdem i pobytem w sanatorium.

Książka dla wszystkich, którzy zamierzają, jako kuracjusze odwiedzić tajemniczą planetę nazwaną przez autora Sanatornią, a tym samym dołączyć do barwnego grona Sanatorian różnej maści. Jednakże Ci z Was, którzy poprzez literaturę mają ochotę podejrzeć życie na nieco innej orbicie śmiało mogą po nią sięgnąć.

Publikacja autora pod płaszczykiem opowieści bawiącej czytelnika do łez i wywołującej niekontrolowane wybuchy śmiechu przemyca bardzo wiele w gruncie rzeczy niezwykle istotnych i przydatnych informacji dla osób zupełnie nieobeznanych z sanatoryjną tematyką, panującymi na turnusie zwyczajami etc.

Jak się okazuje życie kuracjusza wcale nie jest tak łatwe, lekkie i przyjemne, jak mogłoby się wydawać… Zwłaszcza takiego, który jest bardzo mocno zdeterminowany na własne zdrowienie i poprawę kondycji…

Jakie pułapki i zaskoczenia czyhają na przeciętnego Sanatorianina? Odpowiedzi znajdziecie na kartach „Przepraszam, bo ja pierwszy raz…” Przemierzcie wraz z Pawłem Piliszko meandry Sanatorni, a gwarantuję Wam, że tej przygody nie zapomnicie na długo.

Zapiski z tego chwilami mega ekstremalnego na różne sposoby pobytu polecają się do lektury na lato, urlop, czy poprawę humoru. Przekonajcie się sami czy przedwyjazdowe ataki czarnowidztwa i podszytej stresem paniki były u autora zasadne i co ostatecznie dał mu niniejszy wyjazd.

Z czystym sumienie gwarantuję Wam świetną zabawę podczas lektury, bo sama ubawiłam się przy niej setnie.

Gratuluję Pawłowi Piliszko lekkiego pióra, umiejętności wciągnięcia czytelnika w snutą opowieść, ogromnego poczucia humoru i dystansu, który nadaje całej historii dodatkowo wyczuwalne „przymrużenie oka” w kierunku odbiorcy.

To jak, będziecie odważni i zakrzykniecie wraz z autorem „Przepraszam, bo ja tu pierwszy raz…”? Ze swojej strony serdecznie polecam Wam potowarzyszyć Pawłowi w jego „sanatoriowaniu”.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *   

poniedziałek, 25 marca 2024

„Każdy nowy dzień zaczyna się głęboką nocą... Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei”. - Bob Dylan

Książki Małgorzaty Lis są mi już znane i chętnie odkrywam kolejne tytuły spod jej pióra. Pozycja, o której dziś Wam opowiem czekała na swoją kolej przez pewien czas, ale gdy w końcu po nią sięgnęłam czytało mi się ją bardzo dobrze, choć poruszonych jest w niej wiele trudnych tematów.

„Odzyskać nadzieję”, bo właśnie o tej powieści mowa to kolejny tytuł wydany w serii Opowieści z Wiary. Nie jest to typowa kontynuacja, choć poznajemy w niej dalsze losy Alicji i Julii, które obecne były już na kartach powieści „Wybrać miłość”, nie jest jednak konieczna znajomość tamtej historii, aby móc swobodnie czytać tę.

Opowieść rozpoczyna się od tego, że na skutek pewnych trudnych wydarzeń, które zaszły w życiu matki i córki, Alicja podejmuje decyzję o przeprowadzce do brata, który wraz z rodziną prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w Zagórze – malowniczej podbeskidzkiej wiosce.

Dla bohaterek ma to być niejako nowy start. Czy tak się stanie? – czas pokaże. Chociaż początki, jak to zazwyczaj bywa, są dosyć trudne to w końcu kobiety, a zwłaszcza Julka, stają na nogi i powoli snują plany na przyszłość.

W gospodarstwie pojawia się także mało sympatyczny biznesmen Piotr Bednarek, mężczyzna sprawia wrażenie mocno nieprzystępnego dla otoczenia, gburowatego etc. Cóż poradzić kiedy jest on stałym bywalcem siedliska…

Jeśli zaś chodzi o Julię to po odzyskaniu równowagi postanawia powrócić do ukochanej aktywności i wraz z przyjaciółmi odbyć wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z pierwotnym planem i wygląda na to, że nic nie wyjdzie z ww. wyprawy, Julia jednak nie chce rezygnować i wyrusza w drogę w pojedynkę. Na szlaku poznaje tajemniczego, pięknookiego Dominika… Od razu powiem Wam jednak, że absolutnie nie jest to cukierkowy, ckliwy romans, co to, to nie.

Książka ta podzielona została na kilka części. W każdej z nich inny z bohaterów otrzymuje od autorki głos i rozsnuwa przed czytelnikami swoją historię, która jak okazuje się w toku lektury bardzo wiele wnosi do całej tej opowieści.

Małgorzata Lis stworzyła kolejną wielowątkową historią, w której po raz wtóry dotknęła wielu najczulszych strun ludzkiej, egzystencji nie stroniąc przy tym od trudnych, bolesnych i mocno poruszających odbiorcę tematów.

W powieści tej czytelnik znajdzie ogrom ludzkich emocji, odczuć i różnorodnych postaw wobec wydarzeń, które były lub na bieżąco stają się udziałem bohaterów. Jest to opowieść o budowaniu świata na nowo, wybaczaniu sobie i innym, wychodzeniu z traum, a także o odnajdywaniu siebie i swojego szczęścia, jakie daje otwarcie się na nową miłość oraz zrzucenie z barków tajemnicy wywołującej ogromne poczucie winy, rozgoryczenie i zawód, które latami nie pozwalały oddychać pełną piersią.

Towarzyszymy świetnie nakreślonym postaciom na ich krętych życiowych ścieżkach, na których muszą oni dokonać bardzo wielu trudnych wyborów. Czy każda z nich odnajdzie własną przystań i oprze się zwątpieniu i marazmowi, które nie raz zapukają do ich drzwi?

Dowiedzcie się sięgając po „Odzyskać nadzieję” i sami odkryjcie jej niezwykle bogatą treść, w której właściwie każdy, jeśli tylko zechce, odnajdzie przynajmniej cząstkę własnego odbicia.

Polecam.


https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

piątek, 12 stycznia 2024

"Teraz jest najważniejszą chwilą w życiu każdego człowieka."

Dzisiaj opowiem Wam o pewnej antologii, która ukazała się pod szyldem Wydawnictwa Literackiego w październiku ubiegłego roku. Jest to zbiór pięciu opowiadań nakreślonych przez 4 autorki oraz jednego autora.

Każdy z tych tekstów, choć rzecz jasna inny niż pozostałe, niesie w sobie spory ładunek odczuć, emocji i przemyśleń na wiele tematów. Na pewno mają one jednak dwie wspólne cechy: otulić czytelnika i umilić mu czas spędzony z poszczególnymi tekstami.

Mimo że, jak już wcześniej wspominałam, tematyka zebranych opowiadań jest różnorodna to niewątpliwie traktują one o ludziach, którzy borykają się z życiowymi trudnościami, mają głęboko skrywane kompleksy, czy poszukują siebie na nowo. Jak więc widzicie, autorzy ukazali swoje postacie w sposób wielowymiarowy, co sprawia, że czytelnikom tym łatwiej będzie się z nimi utożsamić.

Są to opowieści o miłości i przyjaźni, o budzącej się odwadze, o trudnym wychodzeniu z budowanej latami wewnętrznej skorupy i stopniowym, przepełnionym obawami bohaterki i ogromnym zaskoczeniem jej otoczenia otwieraniu się na zmiany… A także o tym, że rodzinne więzi potrafią, być ogromnie budujące – i wtedy należy z nich czerpać pełnymi garściami – lecz niekiedy bywają także deprymujące i wyniszczające – wówczas, choć bywa to bardzo trudne i bolesne, trzeba się od nich wyzwolić i znaleźć w sobie siłę, by stanąć na własnych nogach, podejmując samodzielne decyzje – bo najważniejsze jest to, co tu i teraz.

Jeśli macie ochotę na nieco krótsze formy, nad którymi również można się pochylić i rozważyć poruszone w nich zagadnienia, a być może nawet odnieść niektóre z nich do własnych życiowych doświadczeń to „Utkane z miłości” polecają się Waszej czytelniczej uwadze.

Pięcioro pisarzy posyła w stronę czytelników ciepłe myśli, wspierające, dodające otuchy i odwagi słowa, które ujęli w wykreowane przez siebie historie. W każdej z nich czuje się, iż jest ona stworzona z potrzeby serca, a bohaterowie na różne sposoby otrzymują tak potrzebne im oparcie lub impuls do przebudzenia.

Polecam Wam lekturę tej pozycji, bo choć sama po opowiadania sięgam stosunkowo rzadko to niniejszy zbiór skradł moje czytelnicze serce. Jest to nietuzinkowe połączenie pozornie lekkiego przekazu z bogactwem treści. Taka korelacja, choć z pewnością nie jest łatwa do osiągnięcia, w tej pozycji wyśmienicie się autorom udała.

Dajcie znać czy zamierzacie sięgnąć po tę antologię? Mam nadzieję, że udało mi się Was choć trochę ku temu zachęcić, ponieważ jest ona naprawdę warta uwagi i poświęconego jej czasu.

Życzę Wam zatem przyjemnej i satysfakcjonującej lektury.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 13 lutego 2023

"Każdy z nas nosi w sobie jakąś zadrę, każdemu kiedyś życie dało w kość. W życiu nie chodzi o to, ile razy zawiódł nas los, ale o to, czy potrafiliśmy się po tym pozbierać, otrząsnąć i pójść dalej."

Jakiś czas temu przeczytałam „Bożonarodzeniową Księgę Szczęścia” autorstwa Jolanty Kosowskiej i byłam tą powieścią zauroczona, więc już wtedy wiedziałam, że prędzej czy później wrócę do twórczości autorki. Wspaniała okazja do tego nadarzyła się podczas ubiegłorocznych Targów Książki w Krakowie, gdy pani Jola podarowała mi swoją wówczas najnowszą powieść za co jeszcze raz serdecznie dziękuję.

Chociaż na rynku wydawniczym jest już kolejna powieść pisarki to ja chciałabym Wam opowiedzieć właśnie o tej poprzedniej, która nosi wymowny tytuł „Niedoskonali”.

Fabuła tej historii została osadzona w większości w urokliwej Lizbonie. Bohaterowie opowieści to cztery osoby – Majka, Camila, David i Bruno. Troje z nich mieszka w tej samej kamienicy, w mało reprezentacyjnej części miasta, natomiast Bruno jest właścicielem restauracji, gdzie pracuje Majka.

Każda z opisanych postaci dźwiga na swoich barkach trudną i skomplikowaną historię, z którą początkowo zmaga się w pojedynkę. Każda z nich stara się uciec przed przeszłością wypierając ból, tęsknotę, samotność, zwątpienie etc.

Jest to niezwykle subtelna i emocjonalna opowieść o przyjaźni i odnajdywaniu siebie na nowo po różnorodnych przejściach, których jak już wcześniej wspominałam los nie szczędził żadnemu z bohaterów. Jest to także historia o zaufaniu i otwartości, które z pewnych względów nie przychodzą łatwo naszym bohaterom, ale oczywiście nie zdradzę Wam co takiego im się przydarzyło – musicie przeczytać o tym sami.

W powieści tej opisane zostały cztery odmienne koleje losu, które autorka w sposób bardzo umiejętny ostatecznie splata ze sobą uświadamiając czytelnikom, że wszyscy jesteśmy na swój sposób niedoskonali, lecz jednocześnie w relacji z innymi ludźmi możemy stworzyć coś niesamowitego i unikalnego.

Niedoskonali” to niewątpliwie proza skłaniająca do wielu przemyśleń. Mówi ona m.in. o tym, że tylko przestając uciekać przed przeszłością mamy szansę zbudować coś zupełnie nowego i niejako odrodzić się bez względu na to, co kiedyś nas spotkało.

Chociaż nie możemy zmienić tego, co minione to zawsze możemy wyciągnąć z przeszłości lekcje potrzebne do budowania teraźniejszości i przyszłości, która wciąż przed nami, bo to właśnie od nas i ludzi, z którymi zaczniemy budować to, co dopiero nadejdzie zależy jak będzie wyglądać przysłowiowe jutro.

Autorka bardzo subtelnie, a zarazem klarownie pokazała poprzez losy opisanych postaci, że absolutnie nie warto zamykać się we własnej skorupie. A ból, smutek, strata czy różnego rodzaju życiowe zawody cóż… one zawsze były, są i będą częścią naszej egzystencji… Pomimo tego jednak nie wolno nam się poddawać, tracić nadziei, przestawać marzyć, kochać wierzyć w przyjaźń i zachwycać się życiem bo:

Wschody słońca budzą nadzieję. Jeszcze wszystko może się wydarzyć. Tylko od nas zależy, czy uwolnimy się od przeszłości, czy damy się jej stłamsić, zniszczyć i pokonać.”.

Gorąco polecam Wam tę lekturę! Sama na pewno jeszcze sięgnę po inne publikacje autorki.


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 14 listopada 2022

Trzecia wizyta u mieszkańców Osiedla Sielanka :)

W swojej najnowszej powieści Małgorzata Gutowska – Adamczyk już po raz trzeci zabiera swoich czytelników w progi podwarszawskiego Osiedla Sielanka. Podtytuł tej opowieści to Bomba, więc możecie być pewni, że będzie ciekawie.

Po raz kolejny śledzimy perypetie znanych nam już z poprzednich części mieszkańców. Autorka jak zwykle pierwszorzędnie oddała małomiasteczkowy klimat niewielkiej społeczności, w której wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, ale czy na pewno?

W opowieści tej pod pozorem lekkości i dużej dawki humoru Małgorzata Gutowska – Adamczyk nakreśla czytelnikom realia, w jakich dziś żyjemy. Niby wszystko pięknie, ładnie i w idealnym porządku, a tak naprawdę kłótnie, spory, nastawiona przede wszystkim na zysk patodeweloperka i korupcja. A prócz tego całkiem zwyczajne ludzkie sprawy – uczucia, trudne relacje, marzenia, czy mniej lub bardziej udane inicjatywy społeczne.

Powieść ta chociaż wydaje się być napisana ze sporym przymrużeniem oka, gdy się w nią nieco bardziej zagłębić bardzo dobrze ukazuje specyfikę codzienności na niewielkim osiedlu. Obnaża również ludzkie przywary, dziwactwa oraz myślenie zakorzenione w stereotypach, które obserwujemy na przykładzie niektórych postaci.

Całość jest jednak jak to zwykle bywa w książkach pani Małgorzaty bardzo sympatyczną opowieścią o ludziach, którzy choć nie są idealni, jak my wszyscy, to starają się być jak najlepszą wersją samych siebie, a przynajmniej większość z nich do tego właśnie dąży.

Próbują oni odnaleźć się w realiach, w jakich przyszło im żyć i mniej lub bardziej odważnie mierzą się ze swoją codziennością.

Przeżywają życiowe wzloty i upadki, smutki i radości, czyli jak widzicie nic co ludzkie nie jest im obce… Dzięki temu odbiorca z łatwością może się identyfikować z wykreowanymi przez pisarkę bohaterami, a to z pewnością dodatkowo uprzyjemnia lekturę.

Jak już wcześniej wspominałam historia napisana z humorem, lecz absolutnie nie wyidealizowana czy przesłodzona. Jeśli szukacie lektury lekkiej, ale również skłaniającej do refleksji m.in. nad ludzkimi relacjami to koniecznie sięgnijcie po „Bombę”, jak również po cały cykl pt. „Osiedle Sielanka”, z którym z pewnością spędzicie przyjemne czytelnicze chwile.

„Bombę” tak samo jak ma to miejsce w każdym poprzednim tomie dopełniają fantastyczne ilustracje pani Joanny Klimaszewskiej.

Chcecie się przekonać co i dlaczego wybuchło? - Zapraszam do przeczytania tej książki! :).


PS. Dla przypomnienia poniżej zamieszczam recenzje pierwszych dwóch tomów niniejszego cyklu:

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

wtorek, 28 czerwca 2022

Gdzie kot, tam jego człowiek i na odwrót...

Stali bywalcy mojego bloga wiedzą, że niekiedy zdarza mi się sięgać po lektury na różne sposoby nietypowe. Tak właśnie było w przypadku pozycji, którą chciałabym Wam dziś przedstawić, jest to japońska opowieść o różnorodnych obliczach miłości i nie tylko zatytułowana „Ona i jej kot”.

Autorzy w sposób bardzo plastyczny łączą w niej ze sobą dwa światy oraz dwie rzeczywistości jego postrzegania z perspektywy ludzkiej i kociej. Pozycja ta jest stosunkowo niewielka objętościowo, gdyż liczy sobie zaledwie 160 stron. Jednakże ilość refleksji oraz przeżywanych przez bohaterów emocji i uczuć jest w niej nieprzebrana.

Publikacja ta zawiera historie czterech kobiet oraz ich kocich przyjaciół, ich losy krzyżują się w na różnych etapach życia zarówno ludzi jak i zwierząt. Koty otrzymały tutaj głos oraz własne życiowe perypetie, które kształtują ich wewnętrzne przeżycia.

Książeczka mocno w stylu slow life, przy której można się zrelaksować i odetchnąć od bieżących trosk, bo czyta się ją bardzo dobrze. Podczas jej lektury łatwo jest zaprzyjaźnić się zarówno z jej ludzkimi, jak i kocimi bohaterami, ponieważ opisani ludzie oraz ich współtowarzysze różnią się od siebie nawzajem diametralnie, przez co każda z historii nabiera indywidualnego kolorytu i staje się dla odbiorcy jeszcze ciekawsza.

Kobiece i kocie życiowe zawiłości i problemy przeplatają się ze sobą tworząc misterną mozaikę świata, w którym mniej lub bardziej świadomie współistniejemy z innymi istotami.

Jest to zbiorek opowieści o przyjaźni, która pozwala przegnać dojmującą samotność, o tęsknocie, która pojawia się, gdy przyjaciel odchodzi, o wzajemnej zażyłości i bliskości, które są lekiem na egzystencjalne lęki.

Jeśli szukacie japońskiej subtelnej prozy, historii nasyconych różnego typu przemyśleniami dotyczącymi życia i świata, a do tego jesteście „kociarzami” ta książka jest właśnie dla Was. Dodam jeszcze, że książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w serii z Żurawiem.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *   

środa, 11 maja 2022

Co kryje w sobie "Wdowinek"?

Jesienią 2018 roku miałam przyjemność przeczytać, a następnie patronować powieści „Równonoc” autorstwa Anny Fryczkowskiej. Natomiast w lutym bieżącego roku sięgnęłam po „Wdowinek” tej autorki, o którym dziś Wam opowiem.

Jest to historia 28-letniej Anieli (aktualnie Andżeliki), która po dziesięciu latach od dopuszczenia rodzinnego domu i całkowitym zerwaniu kontaktów z bliskimi wraca do rodzinnej wsi na pogrzeb brata.

Pobyt ten ma być maksymalnie krótki jednak na skutek splotu pewnych okoliczności kobieta musi zostać u swojej matki na dłużej. Dzięki temu poznajemy historię Świątkowic zwanych przez lokalnych mieszkańców tytułowym Wdowinkiem oraz zawiłe perypetie rodzinne Andżeliki i innych bohaterów.

Opowieść wykreowana przez autorkę jest w pewien sposób mroczna i duszna. Postacie nurzają się w niej niczym w wulkanicznej magmie, a mimo to czytelnik nie jest w stanie przestać zagłębiać się w ich losy.

Gdy podczas spaceru z psem główna bohaterka dokonuje makabrycznego znaleziska na jaw zaczynają wychodzić kolejne mroczne wydarzenia i kryjące się za nimi tajemnice. Co z tym wszystkim wspólnego ma klub miejscowych kobiet zwany Sobótkami? Tego dowiecie się z lektury.

Autorka w swojej książce po raz kolejny poruszyła temat skomplikowanych relacji międzyludzkich oraz realia życia ludzi zamieszkujących w małych, hermetycznych społecznościach.

Jeśli nie obawiacie nieco trudniejszych lektur, które osadzone są w na swój sposób tchnącym dreszczykiem klimacie oraz takich, które skłaniają czytelnika do różnorodnych refleksji i zadawania pytań to zapraszam Was do zapoznania się z „Wdowinkiem” i rozwikłania kryjących się w nim tajemnic.

Bohaterowie tej historii są mocno nieoczywiści i bardzo trudno jest ich jednoznacznie oceniać. Podejmiecie wyzwanie towarzyszenia im i odkrywania tej niejednoznacznej, wielowarstwowej publikacji?

czwartek, 9 grudnia 2021

Druga wizyta u mieszkańców "Osiedla Sielanka" :)

Twórczość Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk od wielu lat cieszy się wśród czytelników niesłabnącą popularnością. Jej najnowsza książka to druga odsłona losów podwarszawskiego „Osiedla Sielanka”, a podtytuł tego tomu brzmi Sąsiedzi.

Śledzimy dalsze losy mieszkańców w/w osiedla, którzy wciąż walczą z zachłannym deweloperem chcącym maksymalnie zabudować okoliczne tereny. Aby nieco wzmocnić głos mieszkańców reaktywowana zostaje rada osiedla, jednak jak się okazuje jej działania są trudnym orzechem do zgryzienia dla samych osób do niej wybranych.

Oprócz tego czytelnik świetnie bawi się czytając o perypetiach Arlety i Numeru Czwartego, którzy usilnie poszukują niani dla swoich pociech, gdyż opieka nad dziećmi całkowicie ich przerasta powodując domowy armagedon. Czy znajdą w końcu kogoś, kto zapanuje nad wszechobecnym domowym chaosem tak, by państwo Gołębiowie mogli wrócić do swoich dotychczasowych zajęć? - Tego dowiecie się z kart książki.

Niekontrolowane wybuchy śmiechu u czytającego wywołuje również przedszkolny spór Zuzi Zając z Dżeskiką Zioło. Zuzia, która niewątpliwie wiedzie tutaj prym nakreślona została przez autorkę w niezwykle kreatywny, a zarazem przekomiczny w pozytywnym znaczeniu tego słowa sposób.

W opowieści tej, podobnie jak w pierwszej jej części, znajdziemy pełen przekrój osiedlowej społeczności, która jest mocno nieufna i zdystansowana do nowo przybyłych. Walka lokalnych oficjeli o jak największą władzę przeplata się z korupcją. A ogromną solidarność miejscowych ludzi wobec siebie nawzajem pokazuje panująca wśród nich zażyłość.

Historia jest w gruncie rzeczy lekka i przyjemna w odbiorze, a jej dodatkowym atutem są spersonalizowane ilustracje wykonane przez panią Joannę Klimaszewską. Aby ułatwić czytelnikom orientację w kwestii postaci autorka na początku drugiego tomu umieściła ich spis, co z pewnością odświeża odbiorcy sylwetki bohaterów oraz ich wzajemne powiązania.

Powieść ta jest pełna humoru, traktuje o relacjach międzyludzkich i przywiązaniu jednostki do swojej małej ojczyzny, którą jest miejsce zamieszkania, gdzie latami zapuszcza się korzenie i tworzy misterną mozaikę wspomnień.

Jeśli lubicie styl literacki autorki to i tym razem się nie zawiedziecie. Zapraszam Was do ponownego odwiedzenia tego niewielkiego lecz niezwykle barwnego osiedla i spędzenia odrobiny czasu wraz z jego różnorodnymi i bardzo nietuzinkowymi mieszkańcami.


PS. Dla przypomnienia poniżej zamieszczam recenzje pierwszego tomu niniejszej serii:



* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 8 grudnia 2021

"Bycie miłością i bycie sobą to jedno i to samo..."


Ci z Was, którzy w miarę na bieżąco śledzą moje czytelnicze poczynania wiedzą na pewno, że powieści obyczajowe są jednym z najczęściej czytanych przeze mnie gatunków literackich. Dzisiaj opowiem Wam więc o najnowszej książce Anny H. Niemczynow, która ukazała się w październiku tego roku nakładem nowego na rynku Wydawnictwa Luna (imprint Marginesów).

Mimo iż jest to już 10 powieść w dorobku autorki to tak się złożyło, że ja przeczytałam ją jako pierwszą spośród wszystkich, które wyszły spod jej pióra. To pierwsze literackie spotkanie zaliczam do udanych i chociaż jak wspomniałam wyżej było ono pierwsze to z pewnością nie ostatnie, gdyż w mojej domowej biblioteczce jest coś jeszcze napisanego przez p. Annę.

Jeśli chodzi o samą powieść to jest ona wielowątkowa. Opisanych zostało w niej kilka ostatecznie splecionych ze sobą ludzkich historii. Jest to bardzo sympatyczna i ciepła opowieść o wielkiej miłości o Helmuta i Leoni, o poszukującej swego miejsca Lizie oraz o Martinie, którego życie wydaje się rozsypywać w drobny mak.

Jest to wzruszająca historia o wielkiej miłości i walce o to, aby trudna i podstępna choroba, jaką niewątpliwie jest Alzheimer, choć zabiera bardzo wiele, jednak ostatecznie nie zabrała miłości i trwania przy sobie na dobre i złe. A także o tym, że warto walczyć o swoje szczęście i spełniać marzenia póki czas, bo przecież nikt z nas nie wie ile jeszcze mamy go przed sobą.

Autorka poruszyła również tematykę bardzo trudnych życiowych wyborów, które chociaż początkowo mogą wydawać nam się pewnego rodzaju porażką człowieka to w ostatecznym rozrachunku wcale nią nie są.

Książka ta przepełniona jest różnorodnymi emocjami i refleksjami na temat życia i relacji międzyludzkich. Anna H. Niemczynow pokazuje w niej kwestie według niej istotne jednocześnie nie narzucając czytelnikowi swojego toku myślenia, a jedynie sygnalizując nad czym możemy się pochylić.

Bohaterowie tej opowieści są wyraziści, a każdy z nich przekazując nam swoją historię sprawia, że mamy szansę odkryć w każdej z nich coś dla siebie lub zatrzymać się i pochylić przynajmniej na krótką chwilę nad własnymi życiowymi wyborami i ich konsekwencjami.

Powieść idealna na chłodny, długi wieczór. Wzrusza, skłania do przemyśleń, ale również wywołuje uśmiech na twarzy. Dla mnie osobiście jej dodatkowym atutem jest fakt, iż opowieści snutej przez autorkę (poczynając od samego tytułu) towarzyszy utwór „Sen na pogodne dni” – Beaty Bartelik, do którego mam ogromnie sentymentalny stosunek :).

Polecam tę książkę Waszej uwadze i mam nadzieję, że przypadnie Wam ona do gustu tak samo jak mnie.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 11 marca 2021

"Każdy wybór jest rezygnacją z tego, czego się nie wybrało. To bywa bolesne."


Moja przygoda z twórczością Katarzyny Grocholi rozpoczęła się dobrych kilkanaście lat temu i trwa do dziś, a na domowej półce mam większość (o ile nawet nie wszystkie) tytułów, które wyszły spod pióra tej autorki.

Jej najnowsza powieść zatytułowana „Zjadacz czerni 8” jest dosyć nietypowa, składa się bowiem z 11 rozdziałów, które pozornie stanowią zupełnie odrębne opowieści. Jednak w toku lektury okazuje się, iż książka ta jest niczym rosyjska matrioszka - losy bohaterów na różne sposoby zazębiają się w każdym kolejnym rozdziale tej niezwykłej opowieści.

Autorka pozwoliła prowadzić się swoim protagonistom oddając w ich ręce narrację i towarzysząc ich rozmyślaniom nad życiem, istotą ludzkiego szczęścia oraz tym jak podejmowane decyzje i dokonywane każdego dnia wybory kształtują ludzkie życie.

Bohaterowie tej ogromnie poetyckiej, mimo, że napisanej prozą publikacji są bardzo różnorodni, a ich życiowe drogi wiodą poprzez mnóstwo wieloaspektowych zdarzeń.

Pisarka po raz kolejny nie stroni od podejmowania trudnych tematów i poprzez losy wykreowanych przez siebie postaci ukazuje czytelnikom różne oblicza miłości, nie jest to jednak cukierkowo-serialowa wersja tego uczucia. Miłość w tej książce niejednokrotnie boli, bywa niespełniona, rani, wymaga poświęceń oraz ciągłej walki o drugiego człowieka, bywa również oceanem tęsknoty i samotności. Równocześnie jednak z kart „Zjadacza czerni 8” przebija się refleksja dotycząca tego, czy pomimo tych wszystkich trudów człowiek powinien z miłości rezygnować? i czy mamy prawo oceniać drugą osobę?

Otóż finalnie okazuje się, że absolutnie nie! Bo chociaż czasem jest ogromnie ciężko, smutno i źle to tak naprawdę tylko miłość może uczynić nasze życie kompletnym. A tym, co pomaga nam przetrwać różnorakie trudności jest drzemiąca w każdym z nas iskierka nadziei.

Książka ta według mnie ma bardzo wiele przesłań i znaczeń w zależności od indywidualnego spojrzenia na świat, a także bagażu przeżyć oraz doświadczeń, jakie każdy z nas w sobie nosi.

Dopełnieniem tej intrygującej patchworkowej powieści jest jej subtelna, a jednocześnie przykuwająca wzrok i uwagę potencjalnego odbiorcy okładka.

Czy zdecydujecie się zatem wyruszyć w tę niezwykłą, nasyconą wielowątkowymi przemyśleniami podróż wiodącą w głąb ludzkiego wnętrza? Wraz z autorką i jej bohaterami przemierzycie wiele dróg, na których każdy wybór ma znaczenie, a to, co trudne i bolesne nie musi być finalnie negatywne.

Odkryjcie własne przesłane ukryte w „Zjadaczu czerni 8”.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

środa, 3 lutego 2021

"Oczekuj tego, co nieoczekiwane i bądź na to przygotowany..."


Piotr Liana zadebiutował w 2015 roku książką „Persona non grata”, po niespełna trzech latach oczekiwania, w roku 2018, w ręce czytelników trafiła druga powieść autora zatytułowana „Echo serca” i to właśnie wrażeniami po jej lekturze dziś chciałabym się z Wami podzielić.

Akcja tego thrillera psychologicznego dzieje się w moim rodzinnym Tarnowie tj. stosunkowo niewielkim mieście w Małopolsce oraz jego okolicach. Książka rozpoczyna się od znalezienia w jednej z tarnowskich dzielnic zwłok nastoletniej córki ordynatora oddziału kardiologii Krzysztofa Roty, Nina powieszona jest na charakterystycznej żółtej lince. Dodać należy, iż matka dziewczyny zginęła 10 lat wcześniej w wyniku zderzenia auta z pociągiem, Nina natomiast uszła z życiem z tamtej kraksy. Lekarz nie wierzy w samobójstwo córki i zaczyna prowadzić prywatne śledztwo, a tymczasem jego stabilna jak dotąd zawodowa kariera również zaczyna chwiać się w posadach…

W związku ze śmiercią Niny Roty jednocześnie do akcji wkraczają komisarz Iwona Suda i jej współpracownicy, zwłaszcza, że giną kolejne nastolatki. Wszystkich łączy to, iż uczęszczają do tej samej prywatnej szkoły. W tej placówce uczy się również syn komisarz Sudy, którego zachowanie wzbudza w samotnie wychowującej go pani komisarz coraz więcej wątpliwości – instynkt matki, zaczyna walczyć z instynktem policjantki, a co z tego wyniknie dowiecie się podczas czytania książki.

Tymczasem w otoczeniu doktora Roty pojawia się tajemnicza Daniela Stein, wspiera ona Krzysztofa Rotę w jego prywatnych poczynaniach zarówno w kwestii wyjaśnienia spraw zawodowych, jak i tych mających związek ze śmiercią jego córki. Ale czy Daniela na pewno jest tak nieskazitelna, za jaką chce uchodzić? Tę i wiele innych ogromnie zagadkowych kwestii, które mnożą się na kartach tej wciągającej opowieści autor pozwoli Wam rozwikłać na blisko 550 zapisanych przez siebie stronach.

Piotr Liana ukazuje czytelnikom wielowątkową historię, w której motywy kryminalne i psychologiczne bardzo umiejętnie połączone są z opowieścią obyczajową. Losy bohaterów widniejących w książce są intrygujące i mocno zawiłe, a także splatają się ze sobą jak się finalnie okazuje na wiele zaskakujących sposobów. Jeśli macie ochotę przeczytać opowieść obyczajową z dreszczykiem i wieloma zagadkami prowadzącymi do absolutnie nieoczywistego zakończenia to „Echo serca” będzie strzałem w dziesiątkę.

Książkę tę mimo sporej objętości czyta się szybko, a że wciąga od pierwszych stron to bardzo trudno odłożyć ją w trakcie lektury. Autor w sposób bardzo plastyczny pokazuje bowiem meandry ludzkich powiązań oraz układy i układziki niewielkiego miasta. Oprócz tego nie można odmówić mu kreatywności w wodzeniu czytelnika za nos, bo gdy już wydaje nam się, że wszystko rozgryźliśmy, nagle okazuje się, że nic bardziej mylnego.

Polecam Wam lekturę „Echa serca”, gdyż z całą pewnością jest to powieść niezwykle interesująca. Łączy ona w sobie wiele gatunków i tematów, a połączenie to jest niesamowicie misterne i pochłaniające czytelnika.

Poznajcie zatem tajemnice ukryte w „Echu serca” i nie dajcie się zwieść pozorom, bo nic tu nie jest czarno-białe, opisani ludzie mają bardzo wiele twarzy.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 27 listopada 2020

"Książka to najlepszy przyjaciel człowieka, a biblioteka to świątynia jego myśli."

Jeśli czytujecie reportaże to pozycja, z którą dzisiaj do Was przychodzę na pewno Was zainteresuje. Książka nosi tytuł „Biblioteka w oblężonym mieście. O wojnie w Syrii i odzyskanej nadziei”, a jej autorem jest Mike Thomson, korespondent stacji BBC.

Wojna w Syrii od wielu lat zbiera śmiertelne żniwo i choć mogłoby się wydawać, że wśród rozlewu krwi, głodu, strachu, karabinowych salw i świstu spadających bomb nie ma miejsca na literaturę mieszkańcy niewielkiej Darajji (miejscowość ta leży koło Damaszku) udowodnili, że jest inaczej.

Właśnie o tej niesamowitej, oddolnej inicjatywie opowiada Mike Thomson. Ludzie opisani w tej książce są istotami z krwi i kości, a ocalane przez nich niemal każdego dnia z narażeniem życia tomy i podziemna biblioteka, jaką stworzyli stanowią dla nich wszystkich nie tylko odskocznię i wytchnienie od wojennej zawieruchy, ale również furtkę do kontynuowania przerwanej najczęściej nagle edukacji.

Autor prowadzi rozmowy (jeśli oczywiście jest to możliwe) z mieszkańcami oblężonego miasteczka poprzez komunikatory internetowe lub wiadomości sms, gdyż on sam fizycznie przebywa w Anglii. Przez to jeszcze bardziej uwidoczniony i skłaniający czytelnika do refleksji staje się dysonans pomiędzy stosunkowo spokojnym i dostatnim życiem w Europie, a codziennością nękanej konfliktem zbrojnym ludności syryjskiej.

Przejmujące opowieści i wstrząsające relacje rozmówców M. Thomsona z jednej strony stanowią wołanie do świata o pomoc i dostrzeżenie tego, co dzieje się w ogarniętej wojną Syrii, z drugiej natomiast są niesamowitym świadectwem tego, iż człowiek może pozostać pełen pasji, marzeń oraz dążenia do lepszego jutra nawet w najbardziej skrajnych warunkach. Musi tylko (i aż) posiadać coś, co psychicznie i emocjonalnie trzyma go przy życiu – takim miejscem dla mieszkańców Darajji stała się właśnie biblioteka.

Interlokutorzy autora są w różnym wieku, różnej płci, profesji etc, dzięki czemu czytelnik otrzymuje szeroki przekrój tamtejszego społeczeństwa, przez co tym dobitniej ma szansę uświadomić sobie, jakim skarbem, przez nas wciąż często niedocenianym, są dla tych ludzi książki i w miarę bezpieczne miejsce, w którym spokojnie mogą oddawać się lekturze.

Z reportażu można dowiedzieć się bardzo wiele o samym konflikcie w Syrii oraz o reakcjach, a w zasadzie ich braku, pozostałej części świata na to, co się tam dzieje.  Codzienność tamtejszych mieszkańców jest okrutna, a ich osamotnienie i brak pomocy z zewnątrz przerażają. Książka ta, chociaż nie jest łatwa w odbiorze jest według mnie warta tego, aby poświęcić jej swój czas.

Czy zechcecie usłyszeć głosy mieszkańców oblężonego miasta, zapoznać się z ich losami oraz historią powstania i działalności niezwykłej biblioteki? Jeśli Wasza odpowiedź brzmi tak, to nie przechodźcie obojętnie obok tej książki.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 18 listopada 2020

"Osiedle Sielanka'' otwiera przed Wami swoje podwoje - zajrzycie?

Małgorzata Gutowska – Adamczyk w swoich książkach zabierała już swoje czytelniczki w różne miejsca, wraz z nią odwiedziliśmy m.in. Paryż i niewielkie Gutowo z ukrytymi w nim tajemnicami i wielowątkowymi opowieściami. Tym razem autorka zaprasza nas do zapoznania się z życiem i mieszkańcami nowo powstającego na obrzeżach Warszawy osiedla o urokliwej nazwie Sielanka.

W rozpoczynającym nową serię tomie o podtytule „Nieznajoma” poznajemy cały przekrój postaci poczynając od fryzjerki Beaty, poprzez emerytowaną nauczycielkę Marię, miejscowego birbanta Dużego Rycha, aż po Alicję, młodą kobietę, która jest żoną dewelopera, który wraz ze swoim ojcem zamierza robić w Sielance ogromne budowlane inwestycje…

Zapewniam Was, że to tylko kilkoro bohaterów tej opowieści.

Wracając do Alicji to młoda, napływowa i niesamowicie barwna istota, dlatego też wzbudza ogromne zainteresowanie wśród mieszkańców Sielanki, którzy żyją w pewnego rodzaju stagnacji. Zwłaszcza, że zamierza ona prowadzić na osiedlu zajęcia Jogi [o zgrozo! ;) ].

Perypetie bohaterów opisane są w humorystyczny i bardzo przystępy sposób. Czytelnik zapoznając się historią czuje się tak, jakby przyglądał się życiu mieszkańców mając ich niemalże na wyciągnięcie ręki. A wartki bieg wydarzeń, w którym nie brak zwrotów akcji i intryg porywa odbiorcę swoim nurtem.

Jest to historia przepełniona różnego rodzaju emocjami i wieloma międzyludzkimi relacjami. Znajdziemy w niej miłość i zdradę, wyjazdy i powroty, przyjaźń i samotność oraz wiele blasków i cieni ludzkiego życia.

Autorka w swojej najnowszej opowieści poruszyła wiele współczesnych problemów, a pokazanie ich wszystkich przez pryzmat losów na różne sposoby charakternych bohaterów nadaje im nieco lekkości, nie spłycając przy tym ich wagi.

Jedyną „wadą” powieści jest to, że czyta się ją szybko i teraz nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na drugą jej odsłonę :).

Zapraszam Was serdecznie do poznania mieszkańców „Osiedla Sielanka” i towarzyszenia im w tym, co na co dzień przeżywają. Dobra zabawa i przyjemnie spędzone przy lekturze chwile gwarantowane! Na dodatek klimatyczne ilustracje wykonane przez panią Joannę Klimaszewską dopełniają całości ciesząc oczy odbiorców.

Polecam.

  * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

środa, 26 sierpnia 2020

"W cudzym domu" po raz ostatni...


Moja przygoda z książkami autorstwa Hanny Cygler rozpoczęła się cztery lat temu od powieści „Grecka mozaika” i od tamtej pory biorę w ciemno wszystkie jej publikacje, dzięki czemu przeczytałam już sporo pozycji autorki (chociaż jeszcze nie wszystkie).

Najnowsza powieść „Po cudze pieniądze” jest długo wyczekiwanym tomem zamykającym cykl „W cudzym domu”.

Akcja toczy się w latach 1905-1910. Ponownie spotykamy się z rodzinami Hallmanów i Szuszkinów. W ich życiu, jak to zwykle w historiach tworzonych przez Hannę Cygler bywa, bardzo wiele się dzieje, od tajemniczego zabójstwa w Nowym Jorku poczynając, poprzez skandal obyczajowy w armii niemieckiej aż po rodzinną tragedię i przymusową emigrację oraz mnóstwo innych frapujących wydarzeń.

Wraz z bohaterami wędrujemy po świecie poprzez miasta, kraje, a nawet kontynenty. Na scenę wkracza także ponownie Maksymilian Kwilecki, który pozostaje czarnym charakterem knującym intrygi gdzie tylko się da, tak, aby wyjść na swoje.

W opowieści snutej przez autorkę odnajdujemy bardzo wiele wątków miłość, zdradę, śmierć, rozpacz, nienawiść, strach, ale również radość, nadzieję i pomyślne wiatry. Podobnie jak w realnym życiu postacie nakreślone przez Hannę Cygler doświadczają zarówno wzlotów, jak też bolesnych na różne sposoby upadków. Ich hart ducha pozwala im jednak zawsze się po nich podnieść.

Na uwagę zasługuje również bardzo merytorycznie, a zarazem ciekawie i plastycznie ukazane tło historyczne, w jakim osadzone są losy bohaterów. Poznając perypetie ludzi niejako mimochodem dowiadujemy się również całkiem sporo o historii dziejącej się w opisywanym czasie. Nie zabrakło również kwestii dotykających tematyki społeczno - obyczajowej, która zawsze przewija się w opowieściach Hanny Cygler.

Jeśli zatem macie ochotę na opowieść wielowątkową, napisaną barwnym, a jednocześnie przystępnym językiem oraz taką, w której nie brak całej gamy emocji, tajemnic i różnorakich intryg to koniecznie przeczytajcie „Po cudze pieniądze”.

Jednocześnie gorąco zachęcam Was do zapoznania się z całym cyklem „W cudzym domu”, zwłaszcza, że książki te czyta się właściwie jednym tchem.

Na zachętę poniżej znajdziecie linki do recenzji poprzednich tomów:

Tom 1

czwartek, 7 maja 2020

"To, że coś jest niemożliwe, nie znaczy, że się nie zdarzy..."


Kiedy trafiła do mnie zapowiedź najnowszej powieści autorstwa Diane Setterfield to już wtedy wiedziałam, że po prostu muszę ją przeczytać. Pierwszym, co mnie urzekło była piękna błękitna okładka, a nie miałam jeszcze wtedy pojęcia, co kryje się pod obwolutą, ani tym bardziej wewnątrz samej opowieści. Gdy książka trafiła w moje ręce moim oczom ukazała się cudowna, złoto zdobiona, twarda oprawa.

Jeśli zaś chodzi o samą historię to autorka stworzyła nietuzinkową, wielowątkową i niesamowicie misterną opowieść, której początkiem jest zaskakujące wydarzenie, do jakiego dochodzi pewnej wietrznej, zimnej nocy nad Tamizą, a konkretnie w gospodzie „Pod Łabędziem”.  Zjawia się tam tajemniczy, mocno poturbowany mężczyzna z martwą dziewczynką w ramionach. Zupełnie niespodziewanie dziecko powraca jednak do życia, co szokuje nie tylko zgromadzonych tam wówczas ludzi, ale również miejscową lekarkę Ritę.

Jest to pierwsza książka tej autorki, jaką przeczytałam, ale wiem już, że na pewno za jakiś czas sięgnę po poprzednie. Kilkakrotnie słyszałam, iż przez opowieści snute przez Diane Setterfield się płynie i teraz z całą pewnością mogę powiedzieć Wam, że tak jest w istocie.

O tej książce dosyć trudno coś napisać, ponieważ jest ona mocno nietypowa w sposobie nakreślenia fabuły. Jej wątki, których, jak już wcześniej wspominałam jest całkiem sporo zapętlają się ze sobą tworząc niezwykle misterną konstrukcję całości.

Niewątpliwie jest to opowieść przesycona różnorodnymi emocjami targającymi każdym z jej bohaterów. Znajdujemy w niej ogromną tęsknotę, poczucie straty, żal i rozgoryczenie, ale także nadzieję, pragnienie miłości i bliskości, poczucie wspólnoty, bardzo silny instynkt rodzicielski i wiele, wiele innych.

Powieść ta napisana jest pięknym, epickim językiem sprawia to, iż czyta się ją dobrze i z dużym zaciekawieniem, chociaż akurat mnie ze względu na jej specyfikę czytało się ją wolno, ale uważam, że m.in. w tym tkwi jej nieodparty urok. Zatapiając się w lekturę czułam się, jakbym stopniowo odkrywała zapierającą dech w piersiach legendę ukazywaną z wielu perspektyw.

Czy zechcecie rozwikłać tajemnicę przywróconej do życia dziewczynki i zanurzyć się w niniejszej powieści niczym w tytułowej rzece, która jest zmienna i zaskakująca niczym ludzkie życie? Czy dacie się porwać historii, którą Diane Setterfield tym razem oddała w ręce czytelników?   

Ja ze swojej strony polecam Wam tę klimatyczną lekturę, gdyż z pewnością zostanie ona z Wami na długo. Jest to doskonałe połączenie literatury pięknej, obyczaju oraz trzymającego w napięciu kryminału. Myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.