Nawiasem mówiąc, czytałam ostatnio biografię Jane Austen pióra nieocenionej Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej (polecam!), która twierdziła, że pisarka nie bez powodu kończyła opisywanie losów bohaterów w momencie ślubu. Otóż, mimo że sama nie była zamężna, dość dobrze wiedziała, jak zwykle dla kobiety wygląda małżeństwo, nawet szczęśliwe - ciąża, poród, połóg, ciąża, poród, połóg, ciąża, poród, połóg, ciąża, poród, śmierć w połogu. Takie małżeństwa właśnie obserwowała Jane w swojej najbliższej rodzinie, tak umierały żony jej braci - Elizabeth, żona Edwarda, w jedenastym połogu, Fanny, żona Charlesa, w czwartym, Mary, żona Franka - w jedenastym. Koniec dygresji.
Prawdopodobnie nie sięgnęłabym i po najnowszą (chyba) kontynuację "Dumy i uprzedzenia" - wydaną w 2011 r. powieść "Death comes to Pemberley" P.D. James, angielskiej pisarki kryminałów, którą znam tylko z nazwiska. Tak się jednak złożyło, że najpierw zauważyłam trzyodcinkowy serial BBC z 2013 r., a dopiero oglądając, zorientowałam się, że to ekranizacja. Produkcje tej stacji oglądam w ciemno, więc bez wahania dałam reżyserowi szansę, żeby zabrał mnie na wycieczkę do świata Jane Austen. I to był bardzo dobry pomysł...
Nie mogę oceniać książki, skoro jej nie czytałam, więc opisuję wyłącznie wrażenia poserialowe.
Próby naśladowania obyczajowego pisarstwa Austen wydają mi się niestrawne, bo Austen była jedna jedyna, nad fenomenem jej nieustającej popularności wielu się biedzi, próby dorównywania są skazane na niepowodzenie. Na szczęście P.D. James nie podjęła się prostego naśladownictwa, tylko napisała to, w czym się specjalizuje - kryminał. Może dzięki temu historia nie wydała mi się wcale naciągana, wierzę w nią bez zastrzeżeń, a do serialu chętnie powrócę.
Akcja ma miejsce w Pemberley, majątku pana Darcy'ego, około 6 lat po zakończeniu "Dumy i uprzedzenia". Pan Darcy i Lizzie tworzą udane małżeństwo - nikt w to chyba nie wątpi, prawda? Mają synka, Fitzwilliama, a wraz z nimi mieszka nadal Georgiana. Trwają akurat przygotowania do balu, przybywają pierwsi goście. Państwo Wikham nie są, rzecz jasna, zaproszeni, ale czy brak zaproszenia kiedykolwiek powstrzymał Lydię od pojawienia się na balu? Przybywają, a wraz z nimi do Pemberley zawita zbrodnia. Niejaki kapitan Denny ginie na terenie posiadłości, pierwszym podejrzanym jest Wikham, co przez bliskie koneksje rodzinne może zhańbić całą rodzinę Darcych.
Film jest, moim zdaniem, bardzo udany - pod względem fabularnym, wizualnym i aktorskim. Niestety, akurat Lizzie jest najsłabszym punktem. Gra ją Anna Maxwell Martin - bardzo dobra brytyjska aktorka, ale nie ma w sobie nic z ikry, która powinna charakteryzować drugą w kolejności pannę Bennet.
(Ale, przyznaję, dla mnie Lizzie wygląda tak...
...i tylko i wyłącznie tak, żadnej innej Lizzie nie przyjmuję do wiadomości...)
W dodatku - serialowa Lizzie ma około 27 lat, a aktorka, która ją gra niemal 10 lat więcej, i bardzo to po niej widać. Tak wygląda Anna Maxwell Martin jako Lizzie na zdjęciu pozowanym:
A tak na niepozowanym:
Moim zdaniem nie ma wdzięku austenowskiej bohaterki, ale gra dobrze, a akcja też nie skupia się wcale na niej, więc da się przeżyć. Pozostali aktorzy natomiast zostali dobrani wyśmienicie:
Lydia i George Wickham:
Państwo Bennet, rodzice Lizzie:
Jane Bingley:
I na sam koniec :) pan Darcy:
A tu można podejrzeć urocze zdjęcia z planu (klik na obrazek):