Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akcja. Pokaż wszystkie posty

20 czerwca 2011

ET z Karaibów


Nie będę oszukiwać, że uwielbiam zacisza niszowych kin z ambitnym repertuarem (oraz małym ekranem i płaskim dźwiękiem). Ambitne pozycje chętnie obejrzę we własnym domu, a w kinie bywam, żeby nacieszyć się fantastycznymi zdjęciami na obrazie ostrym jak brzytwa, dźwiękiem dobiegającym ze wszystkich stron i możliwością zanurzenia się w innym świecie. (Chociaż gdyby nie kwestie finansowe, to pewnie wszystko oglądałabym w kinie, gdyż niepoprawną fanką tego przybytku jestem.) 
W związku z tym wielbię multipleksy i zapach popcornu (chociaż nie smak, bo nie lubię słonych rzeczy ) i otwarcie się do tego przyznaję, mimo że to pewnie wstyd ;)
A jakby tego było mało, to jeszcze bezwstydnie oglądam blockbustery ;)

SUPER 8, reż. J.J. Abrams, 2011

Super 8 kusiło po pierwsze intrygującym zwiastunem, po drugie rolą Elle Fanning (sporo już podrośniętą od The Lost Room).

Nie jest to bardzo oryginalne kino, sporo w nim schematów, ale na tyle umiejętnie wykorzystanych, że nie rażą. Do tego ma ogromy urok starych filmów - akcja osadzona jest w latach 70. i klimatem bardzo przypomina ET. Bohaterowie to także grupka dzieciaków żyjących w czasach, kiedy nieodłącznym atrybutem małolata był rower, a nie komputer. Twórcy zgrabnie przeplatają wątki półsieroctwa, konfliktów między przyjaciółmi, pierwszej miłości z poczuciem zagrożenia w obliczu niewyjaśnionego niebezpieczeństwa. Jak to u Amerykanów bywa - mieszają się: akcja, śmiech i wzruszenie.


Ogląda się to na tyle dobrze, że mogę nawet wybaczyć twórcom kilka wyraźnych nieprawdopodobieństw fabularnych (ciężarówka, która czołowo wykoleja pędzący pociąg, a jej kierowca pozostaje w jednym kawałku? no kidding). Mali aktorzy są tak rewelacyjni, że choćby dla nich warto obejrzeć ten film.




Ale o czym film jest, nie powiem Wam - lepiej zobaczcie zwiastun. Twórcy nie zdradzili w nim zbyt wiele i ja też nie będę odbierać Wam przyjemności samodzielnych odkryć :)



PIRACI Z KARAIBÓW: NA NIEZNANYCH WODACH, reż. R. Marshall, 2011

Z kolei o czym jest ten film wiedzą chyba wszyscy.


W czwartej części pirackich przygód nie ma już tandemu Orlando Blooma i Keiry Knightly, być może z korzyścią dla akcji. Jack Sparrow wbrew własnej woli, ale za to w towarzystwie uroczej (z wyglądu, bo jej charakter do najsłodszych nie należy) Angeliki alias Penelopy Cruz, wyprawia się na poszukiwania Fontanny Młodości. Po drodze oczywiście napotka przygód co niemiara oraz paru starych przyjaciół i wielu starych wrogów.


Jestem umiarkowaną fanką serii, za to gorącą fanką Johnny'ego Deppa w roli. Jacka. Bez niego te filmy straciłyby trzy czwarte uroku, natomiast nawet razem z nim są dobre, ale szału nie czynią. Ta część nie odbiega specjalnie jakością od poprzednich - jest ładnie, kolorowo, zabawnie. Ogląda się bezwysiłkowo i jeszcze łatwiej zapomina. 


Mimo że tajniki fabuły zupełnie już pogubiły się w mojej pamięci, to z pewnością na długo zapamiętam - rewelacyjne moim zdaniem - syreny. A dla Jacka Sparrowa wybiorę się pewnie i na kolejne części.


11 czerwca 2011

Hanna Zawodowiec

W którejś recenzji przeczytałam, że Hanna to drugi Leon Zawodowiec i to mnie ostatecznie (po intrygującym trailerze) zmotywowało do obejrzenia filmu. Leona Zawodowca uważam za arcydzieło w każdym szczególe, chociaż normalnie nie jestem wielbicielką filmów o strzelaniu. Dodatkowo świetna obsada przemawiała za tym, że to będzie kino warte obejrzenia.

Oczywiście nabrałam się na chwytliwe porównanie, bo wspólne z "Leonem" są tylko dwie rzeczy: nieletnia bohaterka i sporo zabijania.
Hanna to bardzo dziwny film; bliżej mu do Mission Impossible niż do Leona Zawodowca, ale ma wyraźne ambicje żeby być czymś więcej i tak właśnie go reklamowano. Oprócz młodocianej wytrenowanej zabójczyni, mamy tu jej ojca-byłego agenta z tajemniczą przeszłością oraz wrogą im agentkę z przeszłością jak wyżej. Wszyscy mordują bez głębszej refleksji (i niekiedy bez głębszej konieczności). Na drugim biegunie mamy niekonwencjonalną czteroosobową amerykańską rodzinę podróżująca po świecie minibusem, rodem z kina niskobudżetowego. Filozofujących rodziców, wymalowaną małolatę i jej słodkiego braciszka. Gdzieś pomiędzy tymi bohaterami plasuje się grupa dziwaków (pomocnik agentki, mieszkaniec chatki z Berlina), z okolic braci Coen. W rezultacie wyszedł krzywy patchwork różnych gatunków filmowych, które upchane w jednym filmie co nieco zgrzytają.


W połowie seansu darowałam sobie poszukiwanie głębi i oglądałam już tylko zwykły film akcji, a w tej kategorii jest zupełnie przyzwoity, chociaż bez rewelacji. Tak naprawdę powody przemawiające za obejrzeniem Hanny są dwa: 1. Saoirse Ronan; 2. muzyka. Odtwórczyni głównej roli, mała Briony z Pokuty i ofiara z Nostalgii Anioła, jest po prostu fantastyczna. Ze swoją odrealnioną (również dzięki charakteryzacji) urodą przypomina istotę nie z tego świata. Dzięki niej postać Hanny wydawała się całkiem wiarygodna.


Muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w filmie - Hanna, wychowywana bez muzyki, kiedy wreszcie ją odkrywa, jest zauroczona. Podróż przez różne kultury, którą odbywa, pozwala twórcom wpleść w narrację muzykę z zupełnie różnych światów. Sam podkład muzyczny (za który odpowiada The Chemical Brothers) jest doskonale dopasowany do akcji; dopracowane są nawet takie szczegóły, jak chwytliwa melodyjka gwizdana przez jednego z bohaterów.


Zdjęcia są bardzo malownicze - dla mnie aż za bardzo. Forma nie powinna przerastać treści, a w tym przypadku niekiedy piękne ujęcie usiłuje zatuszować kompletną nielogiczność fabularną. Takie: "Ok, ok, to nie ma sensu, ale za to jak cudownie wygląda". Do tego montaż obrazu w postaci krótkich urywanych scen u mnie osobiście skutkował oczopląsem. W sumie, gdyby wyrzucić dialogi, a zostawić tylko zdjęcia i muzykę, wyszedłby z tego naprawdę dobry teledysk.


A o czym to jest? Najlepiej obejrzeć zwiastun, bo film ciężko opowiedzieć. Zaczyna się na śnieżnym pustkowiu, gdzie ojciec wychowuje swoja nastoletnią córkę na wykwalifikowaną zabójczynię. Kiedy jest już gotowa, rozdzielają się - Hanna ma misję do wykonania, po której planują spotkać się w Berlinie, czyli tak z pół świata dalej. Dziewczyna wychowywana na odludziu będzie musiała poradzić sobie nie tylko z czyhającymi na nią agentami służb specjalnych, ale i z pierwszym zetknięciem z cywilizacją.

Na marginesie - jakoś tak się dzieje, że filmy, w których morduje się zwierzęta na ogół nie są arcydziełami. Ten zaczyna się sceną, w której Hanna zabija i patroszy jelenia. To mi powinno było od razu dać do myślenia...

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...