Myślałam, że o cyklu o Ani Shirley wiem już wszystko. Znam go od dziecka, posiadam na własność, czytywałam setki razy, w całości albo na wyrywki. Jakież było moje zdumienie, kiedy całkowitym przypadkiem odkryłam, ze istnieją dwie wersje Ani z Szumiących Topoli.
Potrzebowałam coś do szybkiego czytania i złapałam książkę, która akurat leżała z brzegu. Traf chciał, że była to właśnie Ania z Szumiących Topoli w wydaniu Naszej Księgarni z 1981 r. Kupiłam ją niedawno, bo mi się wydawało, że mi tego tomu brakuje. Potem spojrzałam na półkę i okazało się, że jeden, w innym wydaniu, już tam stoi. Odłożyłam więc tę nowozakupioną, żeby ją odsprzedać (dlatego właśnie leżała pod ręka, zamiast przykładnie stać w otoczeniu reszty tomów). W każdym razie zaczęłam czytać i wtedy dostrzegłam uwagę na stronie redakcyjnej "Wydanie skrócone". Zaraz, zaraz, jak to skrócone? Kto śmiał skracać Anię? Przeczytałam w całości (jak zwykle wpadłam w cudny świat wykreowany przez L.M. Montgomery i przypomniałam sobie, że bardzo się za nim stęskniłam, więc pewnie nowości pójdą chwilowo w kąt, a ja odbędę podróż reminiscencyjną na Wyspę Księcia Edwarda), ale trochę mnie to skrócenie dręczyło, więc zaczęłam szukać informacji. Co się okazało?
Cały wpis na blogu 'Klasyka Młodego Czytelnika".
Niepoprawna wielbicielka "Alicji w Krainie Czarów", zawyża poziom czytelnictwa, folguje nałogowi, uprawia tsudoku i hoduje dwa małe mole (książkowe). Poprzednia nazwa bloga (Jedz, tańcz i czytaj) zdezaktualizowała się - mam dzieci, nie mam czasu na nic, ale nadal czytam. Zamiast spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Winter is coming... Tym razem w komiksie.
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...

-
Cztery lata wierni czytelnicy Jeżycjady odczekali się na przyjazd Magdusi do Poznania. Ja też czekałam. Oczekiwanie dłużyło mi się niemi...
-
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Moje pierwsze zetknięcie z Jane Eyre było całkiem nieświadome. W wieku kilku lat oglądałam z rodzicami jakiś film i jedyne co z niego zapami...
Lilybeth, nie sądziłam, że taka tropicielka z Ciebie ;) Świetnie, że o tym napisałaś!
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe :-)
OdpowiedzUsuńJa też nie miałam pojęcia o dwóch wersjach tego tomu! Ciekawa sprawa:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Właśnie mi przypomniałaś, że chyba też się stęskniłam, a wakacje to świetny czas na takie lektury :)
OdpowiedzUsuńI wydaje mi się, że ja czytałam właśnie stare wydanie Naszej Księgarni. Czyżby czekało mnie coś nowego do odkrycia?
To bardzo prawdopodobne. Ja się właśnie dowiedziała, że z "Rilli ze Złotego brzegu" wycięto trzy rozdziały...
UsuńOooo, ale mnie zaciekawiłaś... Kupiłam sobie pierwszą i drugą część Ani po angielsku i też zauważyłam te różnice w imionach... (Ale pani Linde dla mnie pozostanie Małgorzatą!!!) Natomiast zaciekawiło mnie to, co napisałaś o kolejności powstawania tomów i o pominiętych fragmentach. A teraz się rozmarzyłam - uwielbiam książki Montgomery i chyba zacznę sobie je zbierać. W jakimś ładnym wydaniu. Natomiast polskie tłumaczenie poczytam sobie na wyrywki, tylko ulubione fragmenty, jak będę latem w Polsce.
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy jakieś ładne i trwale wydanie, a polskie okładki nie bardzo do mnie przemawiają. Czytam po angielsku, więc niby bez przeszkód mogłabym zakupić jakieś oryginale i niczego niepozbawione wydanie anglojęzyczne, ale ech, taki mam sentyment do tych polskich wersji, do idiotycznie przetłumaczonych imion, do nazw pamiętanych z dzieciństwa (sam dźwięk nazwy "Zielone Wzgórze" jest zupełnie inny niż "Green Gables")... Jakoś się nie mogę zmusić.
UsuńJa po polsku mam wszystkie Anie i jeszcze inne książki. Ale chciałabym je przeczytać tez po angielsku, głónie w celu konfrontacji.
OdpowiedzUsuń