Maseczka mleczno-miodowa
z olejkiem z orzeszków makadamii i olejkiem z migdałów
Rival de Loop
Walka z saszetkami trwa zawzięcie. Jednego miesiąca idzie mi lepiej, drugiego gorzej, więcej dokupuję niż zużywam.
Dlatego wydaje mi się, że z organizera na saszetki nic nie ubywa. Gdyby moja słaba silna wola dała się przekonać, że nowych maseczek nie potrzebuję, byłoby idealnie :) Póki co, zapraszam na wpis o maseczce, którą bardzo polubiłam.
Dlatego wydaje mi się, że z organizera na saszetki nic nie ubywa. Gdyby moja słaba silna wola dała się przekonać, że nowych maseczek nie potrzebuję, byłoby idealnie :) Póki co, zapraszam na wpis o maseczce, którą bardzo polubiłam.
Opis producenta:
Rival de Loop maseczka mleczno-miodowa z olejkiem z orzeszków makadamii i olejkiem z migdałów daje uczucie komfortu
i zatrzymuje wilgoć. Wspiera naturalny proces odnowy skóry.
i zatrzymuje wilgoć. Wspiera naturalny proces odnowy skóry.
Skład:
Aqua, Glycerin, Butylene Glycol, Glyceryl Stearate Citrate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Decyl Oleate, Ethylhexyl Isononanoate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glyceryl Stearate, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Mel Extract, Butyrospermum Parkii Butter, Dimethicone, Xanthan Gum, Parfum, Carbomer, Propylene Glycol, Ethylhexylglycerin, Lactose, Sodium Hydroxide, Arachis Hypogaea Oil, Lactic Acid, Lactis Proteinum, Daucus Carota Sativa Root Extract, Isopropyl Myristate, Pantolactone, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Glyceryl Oleate, Beta-Carotene.
Działanie/Opinia: Maseczka wystarcza na dwa użycia. Ogromny plus należy się za podzielenie saszetki na dwie części.
Dzięki temu nie musimy się martwić, że część zwietrzeje i nie będzie nadawała się do użytku. Podczas robienia zdjęć na bloga to, co zostało mi na palcach wsmarowałam od razu w skórę. Było tego niezbyt wiele, ale trochę więcej niż aplikuję kremu. Moja skóra dosłownie w chwilę wypiła całą tą warstwę. Zdążyłam jedynie umyć ręce. Chyba pora przerzucić się na stosowanie maseczek innych niż oczyszczające. Podczas właściwej aplikacji maseczka była nałożona dużo grubiej. Skóra nie poradziła sobie z taką ilością. Sporo jej wchłonęła, ale równie dużo musiałam jej zetrzeć. Myślę, że maseczkę można spokojnie podzielić na cztery części,
jeśli oczywiście mamy jak zabezpieczyć pozostałą otwartą część. Ja na szczęście nie mam tego problemu, gdyż posiadam plastikowe podłużne klipsy świetnie nadające się do tego celu. Kupione w Jysk. Wracając do działania maseczki. Skóra po jej zmyciu była odrobinę zaczerwieniona. Efekt ten znikł dosłownie po chwili ukazując twarz rozjaśnioną i wyraźnie uspokojoną
i w jednolitym kolorze. Dodatkowo skóra stała się bardzo miękka i zmatowiona. Póki co (i mam nadzieję, że będzie tak zawsze) maseczki Rival de Loop zbierają u mnie same plusy. Będę do nich wracać bo za tak niską cenę otrzymujemy naprawdę dobre efekty.
Dzięki temu nie musimy się martwić, że część zwietrzeje i nie będzie nadawała się do użytku. Podczas robienia zdjęć na bloga to, co zostało mi na palcach wsmarowałam od razu w skórę. Było tego niezbyt wiele, ale trochę więcej niż aplikuję kremu. Moja skóra dosłownie w chwilę wypiła całą tą warstwę. Zdążyłam jedynie umyć ręce. Chyba pora przerzucić się na stosowanie maseczek innych niż oczyszczające. Podczas właściwej aplikacji maseczka była nałożona dużo grubiej. Skóra nie poradziła sobie z taką ilością. Sporo jej wchłonęła, ale równie dużo musiałam jej zetrzeć. Myślę, że maseczkę można spokojnie podzielić na cztery części,
jeśli oczywiście mamy jak zabezpieczyć pozostałą otwartą część. Ja na szczęście nie mam tego problemu, gdyż posiadam plastikowe podłużne klipsy świetnie nadające się do tego celu. Kupione w Jysk. Wracając do działania maseczki. Skóra po jej zmyciu była odrobinę zaczerwieniona. Efekt ten znikł dosłownie po chwili ukazując twarz rozjaśnioną i wyraźnie uspokojoną
i w jednolitym kolorze. Dodatkowo skóra stała się bardzo miękka i zmatowiona. Póki co (i mam nadzieję, że będzie tak zawsze) maseczki Rival de Loop zbierają u mnie same plusy. Będę do nich wracać bo za tak niską cenę otrzymujemy naprawdę dobre efekty.
Opakowanie: Wygląd standardowy dla maseczek tej firmy. Opakowanie składa się z dwóch części oddzielonych od siebie perforacją ułatwiającą rozdzielenie. Saszetka jest w przyjemnym dla oka żółtym kolorze. Z przodu znajdują się napisy w języku niemieckim. Dopiero z tyłu znajdziemy opis w języku polskim. Ponadto na opakowaniu są wszelkie niezbędne informacje - opis, sposób użycia, skład, pojemność, dane producenta, data ważności.
Zapach: Maseczka ma bardzo słodki zapach. Nie wyczuwam w niej ani mleka, ani miodu, raczej migdały. Podczas całej aplikacji zapach unosi się dookoła. Czuć go jeszcze przez jakiś czas po zmyciu kosmetyku z twarzy.
Konsystencja: Maseczka jest średnio-gęsta, kremowa, w kolorze białym. Podczas aplikacji nie spływa z dłoni.
Pojemność: 2x7ml
Cena: ok. 1,40zł
Dostępność: Rossmann
Używacie maseczek Rival de Loop?
nigdy nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńMiałam maseczkę z tej serii bardzo przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńhttp://sztukapielegnacji.blogspot.com/
Ja jej nie lubię :) Z saszetkowych maseczek nawilżających moim zdaniem najlepsza jest Perfecta z olejem ze słodkich mogdałów :)
OdpowiedzUsuńMiałam tylko truskawkową, która była bardzo fajna ^^
OdpowiedzUsuńMusze wypróbować patent z klipsami! :)
Niestety nie znam, ale podoba mi się skład ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam , ale lubię próbować nowe maseczki :)
OdpowiedzUsuńZerkałam na nie na ostatnich zakupach, ale ja jestem raczej mało maseczkowa niestety. Ale na pewno kiedyś się skuszę, skoro polecasz :)
OdpowiedzUsuńBędę musiała wypróbować. Miałam wersję peel-off ale nie do końca się sprawdziła.
OdpowiedzUsuńlubię ją ;) ładnie nawilża, zapach też ma ładny ;) Chyba moja ulubiona z Rival de Loop ;) choć miałam jeszcze tę pachnącą jabłkiem, też była fajna ;)
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńMoje zapasy saszetek też się jakoś nie kurczą ale ja za rzadko sięgam po maseczki. Tej chyba akurat nie mam ale zawsze można dokupić i wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że za taką cenę warto wypróbować :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, ROZDANIE: http://mycrazycosmeticsworld.blogspot.com/
tej nie miałam, muszę kupić :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt jednak ja takich gotowych maseczek nie używam.Od dłuższego czasu stosuję glinki i mieszam je z różnymi półproduktami i u mnie bardzo dobrze się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńmiałam kilka razy waniliowo-truskawkową i chociaż efektów wielkich nie było, to dla samego zapachu i relaksu warto się skusić :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jej jeszcze, ale znając życie kiedyś ją wypróbuję :) Póki, co mam do wykończenia zapas innych :)
OdpowiedzUsuńKupiłam tylko raz maseczkę truskawkową i też przeraziłam się widokiem mojej zaczerwienionej skóry, tyle już słyszałam że truskawki najbardziej uczulają, ale ten efekt po chwili znikł. Teraz używam maseczki z Avonu z żeń-szeniem, trochę przeraził mnie zapach, ale efekt jest zadowalający :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale jeszcze nie miałam żadnej maseczki z tej firmy i ogółem jest mi ona słabo znana, koniecznie muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuń